W dniach 15-20 kwietnia Papież Benedykt XVI odbędzie pielgrzymkę do Stanów Zjednoczonych Ameryki. W związku z tym wydarzeniem prezentujemy obraz i stan amerykańskiego Kościoła obserwowany przez Polkę Lucynę Kondrat, od 20 lat mieszkającą w Ameryce. Przewodnik Katolicki, 13 kwietnia 2008
Centrum życia ówczesnych katolików stanowiła parafia. Ważną rolę odgrywali księża, będący przewodnikami duchowymi, nauczycielami, administratorami oraz organizatorami pikników dla parafian. Gdy w XIX-wiecznej Ameryce nastał powszechny obowiązek nauki w szkole publicznej, biskupi wezwali do budowy szkół katolickich. Ofiarność ciężko pracujących emigrantów zaowocowała nie tylko dużą liczbą pięknych świątyń, ale i szkół. Dzisiaj natomiast obserwuje się tendencję odmienną. Rodzice przenoszą swoje dzieci ze szkół parafialnych do publicznych. Św. Elizabeth Ann Seaton, założycielka katolickiego systemu szkół, a także pierwsza święta urodzona w USA, przeżyłaby wstrząs, widząc do jakiego stanu doprowadzono dziś wiele szkół parafialnych.
Do czasu przełomu XIX i XX w. katolicy powszechnie akceptowali hierarchiczną strukturę i autorytet nauczycielski Kościoła, mając sumienia ukształtowane przez gorliwych pasterzy i nauczycieli. Poza wąskim kręgiem zwolenników amerykanizmu, który Leon XIII potępił w 1899 r. jako herezję, nie do pomyślenia było kwestionowanie Magisterium Kościoła. Taki stan rzeczy przetrwał do połowy XX w.
Od lat 50. XX w. zaznacza się zmiana w położeniu społeczno-politycznym katolików. Choć nowi emigranci wciąż przybywali, większość wiernych była już urodzona w Ameryce. Kiedy protestanckie w większości USA wybrały w 1960 r. na prezydenta katolika Johna Kennedy’ego, zanikła obawa, że amerykańska kultura może być sprzeczna z katolicyzmem. Odżyła stara pokusa asymilacji katolicyzmu z amerykańskimi ideami indywidualizmu, wolności i aktywizmu. Wierni świeccy jakby nie dostrzegali, że J. Kennedy odrzucił katolickie zasady moralne w swym życiu i obiecał, że jego religia nie będzie mieć wpływu na decyzje społeczno-polityczne. Moralna schizofrenia uwielbianego przez masy prezydenta dała początek amerykańskiej dziś dwulicowości katolików u władzy, np. głosowania za aborcją i jednoczesnego mówienia, że „osobiście jestem przeciw”.
W latach 60. nastroje i oczekiwania społeczne parły ku szerokim zmianom. Zanim do Ameryki dotarły teksty uchwalonych dokumentów z zakończonego w 1965 r. Soboru Watykańskiego II, „demontaż” Kościoła trwał już w najlepsze. Usuwano tabernakula, figury świętych, balaski, krzyże, stacje Drogi Krzyżowej, konfesjonały, mszały rzymskie, książeczki do nabożeństwa, a zgromadzenia i biblioteki wyrzucały na śmietnik dzieła Ojców Kościoła, świętych i filozofów katolickich. Odeszło wielu kapłanów, zakonników oraz zakonnic. Pozostałe siostry, zdjąwszy habity, zaangażowały się w walkę o demokratyczną „równość” w Kościele. Wierni świeccy usłyszeli nową katechezę, że będąc wolnymi ludźmi, nie muszą już klękać przyjmując Komunię św. i mogą ją przyjmować w swoje wolne ręce. Niedługo potem zaczęto wręcz zakazywać klękania i przyjmowania Komunii św. na język! Dziś szokujące jest powszechne lekceważenie Chrystusa Eucharystycznego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.