Znacznie niebezpieczniej jest, gdy taka wróżka zna zdarzenia z historii człowieka lub jego rodziny, o których człowiek nie ma prawa wiedzieć. W tym wypadku oznacza to, że ta osoba wie to od ducha, a człowiek przychodzący do wróżki naraża się jeszcze na kontakt z rzeczywistością demoniczną. Przewodnik Katolicki, 22 czerwca 2008
Horoskopy, numerologia czy wizyty u wróżek, mówiąc współczesnym językiem, są bardzo trendy. Z pozoru wydają się niewinne i błahe. W jaki sposób czytanie horoskopów czy wizyta u wróżki może stać się zalążkiem do wejścia w coś, co może mieć naprawdę poważne konsekwencje?
– Czym innym jest wiara w horoskopy, czym innym wizyta u wróżki. Wiara, że los zapisano w gwiazdach, jest błędem intelektualnym. Wiarą w pseudonaukę, jaką jest astrologia. To tak, jak wierzyć, że mechanik samochodowy zdiagnozuje czyjąś chorobę.
Dla chrześcijanina dodatkowo samo zwrócenie się o pomoc do kogoś innego niż Bóg świadczy o tym, że nie jest on osobą do końca wierzącą – wierzy bowiem w istnienie Boga, nie wierzy jednak Bogu; nie wierzy, że Stwórca może mu pomóc.
Niestety, bardzo często „zabawowe” czytanie horoskopów staje się wstępem do zaangażowań, które mogą mieć konsekwencje duchowe. Po zaakceptowaniu absurdalnej ideologii, łatwiej o fascynację np. tarotem czy doskonaleniem umysłu. Potem możemy trafić na kurs, w trakcie którego zostaniemy nieświadomie inicjowani w rzeczywistość demoniczną.
Są wróżki – oszustki. Taka np. rozłoży karty Tarota i wygłosi swoje przepowiednie nieodbiegające od statystycznej możliwości trafienia. Robi to na podstawie obserwacji mimiki, postaw, gestów i innych sygnałów pozawerbalnych, które przy dobrej obserwacji mogą o człowieku wiele powiedzieć. Wróżka - oszustka stosuje jedynie metody psychologiczne.
Znacznie niebezpieczniej jest, gdy taka wróżka zna zdarzenia z historii człowieka lub jego rodziny, na ogół złe czy smutne, o których człowiek nie ma prawa wiedzieć. W tym wypadku oznacza to, że ta osoba wie to od ducha, a człowiek przychodzący do wróżki za jej pośrednictwem nie dość, że przekracza pierwsze przykazanie, to naraża się jeszcze na kontakt z rzeczywistością demoniczną.
Co się stało, że tkwiąc po uszy w okultyzmie, zaczął Pan z niego wychodzić? Co było takim punktem zwrotnym do podjęcia tej decyzji?
– Kiedy wraz z żoną wchodziłem w to środowisko, byłem osobą niewierzącą, nie wierzyłem też w szatana, dlatego wszelkie ostrzeżenia katolików były po prostu nieskuteczne. Poszedłem więc na kurs doskonalenia umysłu. Stałem się magiem i spirytystą. Pewnego razu pojawiliśmy się z żoną w Sali, gdzie zebrali się najbardziej znani w Polsce psychotronicy, wróżbiarze, jogini, magowie, sataniści i spirytyści. Wtedy faktycznie się przestraszyliśmy, odczuliśmy obecność Zła, zrozumieliśmy, że ci ludzie naprawdę mogą zrobić krzywdę. Żona kupiła mi amulet przeciwko ich amuletom... krzyżyk. Od tego czasu zawierzyliśmy Bogu.
Punkt zwrotny i decyzja to jedno, ale co potem? Jakie kroki trzeba podjąć dalej, by z okultyzmu wyjść i już do niego nie wrócić?
– Jezus powiedział, że „na dźwięk Jego imienia zgina się każde kolano” i to jest prawda. Nie ma takiej rzeczywistości duchowej, która nie poddałaby się Jego władzy. Jeśli ktoś rzeczywiście chce, szuka u Niego pomocy, uratuje się. W moim przypadku zaczęło się od chodzenia do kościoła, później była spowiedź. Wychodzenie trwało siedem lat. Siedem lat uzdrawiania zranień i cierpienia...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.