Mój Kościół połamany

Wyobraź sobie, że odcinają ci jeden palec. Potem drugi. Potem kroją cię dalej, na prawie 300 części. Boli? Tak samo boleć nas powinno podzielone ciało Chrystusa – Kościół. Przewodnik Katolicki, 18 stycznia 2009



Sprawa pierwsza. Poszarpane ciało Jezusa

Ludzie Wschodu czytali Platona, mówili po grecku i byli mistykami. Ludzie Zachodu czytali Arystotelesa, mówili po łacinie i byli prawnikami. Kiedy głoszono im Chrystusa – przyjęli tę naukę, ale nie przestali być sobą. Mieli swoje herezje i swoich Ojców Kościoła: Zachód - Augustyna i Grzegorza Wielkiego, Wschód - Bazylego i Grzegorza z Nazjanzu.

Byli jednym Kościołem, ale coraz dalej było z Rzymu do Konstantynopola. Na wzajemnie niezrozumienie nałożył się konflikt o „mały” szczegół w wyznaniu wiary. W 1054 r. papież Leon IX obłożył ekskomuniką patriarchę Konstantynopola, ten odpowiedział tym samym – i tak na Ciele Chrystusa pojawiło się pierwsze pęknięcie: na Kościół Rzymskokatolicki i Kościół Prawosławny.

Legenda głosi, że niecałe 500 lat później, w 1517 r. Marcin Luter przybił na drzwiach kościoła w Wittenberdze 95 tez, kwestionujących praktyki Kościoła katolickiego. W legendzie tej z prawdą mija się jedynie malowniczy obraz przybijania – drzwi w rzeczywistości były metalowe. Sam Luter zaś nie zdawał sobie sprawy, że wystąpieniem i późniejszą obroną swych tez przyczyni się do kolejnego rozłamu Kościoła. Rozłam ten nastąpił ostatecznie w 1530 r., poprzez ogłoszenie Augsburskiego Wyznania Wiary. Mistyczne Ciało Chrystusa pękło po raz kolejny: pojawił się protestantyzm.

Pojawienie się protestantyzmu wywołało falę kolejnych podziałów: na baptystów i metodystów, kalwinów i prezbiterian, adwentystów i zielonoświątkowców. Dziś Światowa Rada Kościołów skupia aż 286 Kościołów i wyznań chrześcijańskich. 286 połamanych części Ciała Chrystusa. Trudno nie czuć bólu...

Sprawa druga. Ekumenizm sam w sobie

Podzielone chrześcijaństwo bywa częściej zgorszeniem niż świadectwem. Zwłaszcza na misjach widoczne stawało się, że podział osłabia wiarygodność Kościoła. Po raz pierwszy modlić się o jedność zaczął szkocki ruch zielonoświątkowy, już w 1740 r. Dwieście lat później, w 1964 r. możliwa stała się wspólna modlitwa patriarchów Wschodu i Zachodu: w Jerozolimie Athenagoras I i Paweł VI odmówili wspólnie Jezusową modlitwę „Aby byli jedno”.

Dziś ekumenizm rozumiany jako zaangażowanie na rzecz jedności chrześcijan stał się chlebem powszednim i nikomu nie grozi kościelna kara za odwiedzenie świątyni innego wyznania. W 2000 r. podpisana została deklaracja o wzajemnym uznawaniu sakramentu chrztu. W 2001 r. otrzymaliśmy ekumeniczny przekład Nowego Testamentu. Co roku przeżywamy Tydzień Modlitw o Jedność. Czego więc trzeba więcej, skoro idziemy w dobrym kierunku?

Sprawa trzecia. Najważniejsza

Można by wykrzyknąć: niech żyje ekumenizm! – i z pieśnią radości na ustach, trzymając się za ręce, głosić światu jednego Jezusa, w którego wszyscy przecież wierzymy. Można by – gdyby nie Eucharystia.
Protestanci widzą w niej środek do osiągnięcia jedności – ale dla Kościoła katolickiego, co mocno podkreślał Jan Paweł II w encyklice „Ecclesia de Eucharistia”, jak również dla Kościoła prawosławnego, Eucharystia jest celem ekumenizmu, a nie jego instrumentem. Nie może być wspólnej Eucharystii bez wspólnej wiary.

Problem z Eucharystią uświadamia nam, jak mylne jest wyobrażenie jedności chrześcijaństwa jako sprawy bliskiej; jak bardzo przecenia się wspólne ustalenia, nie zauważając różnic, które nie tylko trwają, ale i narastają. Taką nową przeszkodą na drodze jedności stało się na przykład udzielanie święceń kapłańskim kobietom w Kościele anglikańskim. Stałym problem, nadal trudnym do rozwiązania, jest różne pojmowanie obecności Chrystusa w Eucharystii.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...