Nie ma wątpliwości – to już właściwie regularna wojna wypowiedziana przez radykalnych ateistów wszystkim tym, którzy wierzą w coś więcej niż tylko w potęgę ludzkiego rozumu. Przewodnik Katolicki, 12 kwietnia 2009
W odpowiedzi z drugiej strony pada zazwyczaj argument o konieczności przestrzegania ustawowego rozdziału Kościoła od państwa. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że mamy w tym przypadku raczej do czynienia z obsesyjnymi mrzonkami, które każą traktować najmniejszy choćby przejaw religijności jako zamach na – nomem omen – „świętą” zasadę świeckości życia publicznego. Przy takim podejściu krzyżyk noszony na szyi, a nawet ledwo dostrzegalne modlitewne poruszanie wargami urastają do rangi „zbrodni” przeciwko cywilizacyjnym zdobyczom laickiej demokracji.
Jakżeż jest to dalekie od rzeczywiście neutralnej postawy sporego grona ateistów czy agnostyków, którzy choć deklarują swoją obojętność religijną, to jednocześnie doceniają ogromny, pozytywny wpływ religii jako integralnego elementu i fundamentu całej zachodniej cywilizacji. Zanegowanie tego dorobku jest zaś działaniem na granicy cywilizacyjnej samodestrukcji. Niestety coraz częściej właśnie taka postawa, polegająca na zatykaniu uszu, przy jednoczesnym wykrzykiwaniu „nic nie słyszę, nic nie słyszę”, zdaje się brać górę nad ateizmem „pozytywnym”.
On albo krzyż
Ta nowa ateistyczna samoświadomość idzie dziś bardzo daleko. Dlaczego na przykład nie zacząć domagać się własnego święta? Do takiego właśnie wniosku doszli niemieccy ateiści z fundacji „Giordano Bruno”, którzy postulują wprowadzenie Dnia Ewolucji, obchodzonego w rocznicę urodzin Karola Darwina. Miałoby to być wolne od pracy „świeckie święto humanizmu”, stanowiące przeciwwagę dla świąt religijnych, którymi podobno „dręczeni” są niemieccy ateiści.
Przewodniczący fundacji Michael Schmidt-Salomon zaproponował już nawet datę – dzień, w którym obchodzone jest w Niemczech wolne od pracy święto Wniebowstąpienia Pańskiego. Argumentował to faktem, że „nawet chrześcijanie nie wierzą, że Chrystus żywcem wstąpił do nieba”. Tym samym ujawniła się światu ateistyczna wspólnota, która żąda dla siebie przywilejów religijnych. Ciekawa to konstrukcja, jednak znakomicie oddająca kazuistyczne ciągoty panujące wśród dzisiejszych oświeconych „humanistów”.
Podobne argumenty mogliśmy usłyszeć z ust Michela Virarda, przewodniczącego Stowarzyszenia Humanistycznego Québeku, liczącego „aż” 170 członków, który stwierdził, że ateiści są „pogardzani, obrażani i znieważani”, co w dodatku „uważane jest za normalne”. Uznał też, że stanowią oni „część populacji, która nie ma swego oficjalnego głosu”.
Co ciekawe, z coraz bardziej ostrymi postulatami występują już nawet pojedynczy ateiści. Czego to dowodzi? Ano chyba tylko faktu, że wojowanie z religią zyskuje nie tylko przyzwolenie tzw. opinii publicznej, ale też staje się wręcz wyznacznikiem nowoczesności i bycia „trendy”.
Do tej kategorii można zaliczyć przypadek sędziego Luigiego Tosti, który został skazany przez sąd niższej instancji za zaniedbywanie swoich urzędowych obowiązków poprzez odmowę prowadzenia rozprawy na sali, w której znajduje się krzyż: „Albo ja, albo krzyże pozostaną w sali rozpraw, nigdy razem” – powtarzał wielokrotnie Tosti. W nagrodę został uniewinniony przez włoski Sąd Najwyższy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.