Życie i śmierć życia konsekrowanego

Wielu żyjących do dziś starszych ludzi pamięta, iż uczyła ich, formowała i opiekowała się nimi imponująca armia księży oraz sióstr i braci zakonnych. Większość owych zgromadzeń znajduje się dziś w stanie upadku – średnia wieku ich członków oscyluje w granicach późnej siedemdziesiątki, a nowych powołań nie widać. First Things, 5/2008



Zlekceważono ponadto niezbędność łaski dla życia duchowego. Na każdym kroku dawał się zaobserwować semipelagianizm, czy wręcz pelagianizm w całej swej pełni, absolutnie odrzucający konieczność łaski. I tak, na przykład, wielka popularność psychoterapii zorientowanej na klienta, stworzonej przez Carla Rogersa wedle założeń stricte pelagiańskich, w ciągu kilku miesięcy praktycznie zlikwidowała duże i szacowne zgromadzenie zakonne w Kalifornii.

Co więcej, poważnemu osłabieniu uległy dwa najważniejsze filary katolickiego życia konsekrowanego. Po pierwsze, wiarygodność Pisma Świętego. Reguły zakonne wyraźnie stwierdzają, iż życie zgromadzeń ma być oparte na Ewangelii. Pełne sceptycyzmu i racjonalizmu czytanie Nowego Testamentu podcięło ewangeliczne korzenie życia zakonnego. Reguła franciszkańska, na przykład, nakazuje przestrzegać nakazów Ewangelii. Jeżeli jednak poważni uczeni wciąż zapewniają nas, iż Jezus tego nie uczynił, tamtego nie powiedział, jeszcze innej rzeczy w ogóle nie miał na myśli – jak mamy to robić?

Druga rzecz, to – zgodnie z określeniem papieża Benedykta XVI – „upadek” liturgii. Potężny – intelektualnie i duchowo – ruch liturgiczny narastający w Stanach Zjednoczonych po II wojnie światowej, oparty na wewnętrznej medytacji kultywowanej w klasztorach benedyktyńskich, ustąpił miejsca nieporozumieniu, jakoby liturgia w pierwszej kolejności była widowiskiem. Celem miało być włączenie wszystkich. Tylko w co? – oto wciąż zasadne pytanie. Nagle we wspólnotach zakonnych i parafiach, jak Ameryka długa i szeroka, pojawiły się komisje liturgiczne złożone z ludzi, którzy nigdy nie przeczytali żadnej znaczącej pracy z zakresu liturgii Kościoła. Znamienici liturgiści, jak Romano Guardini czy Louis Bouyer, ostro potępiali owe praktyki jako – nierzadko powodowaną dobrymi intencjami, ale jednak – profanację liturgii.

Ponadto, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku wspólnoty zakonne i seminaria głęboko przeniknęło gwałtowne i niepowstrzymane zamieszanie w sferze teologii. Dobrze to znam, gdyż czterokrotnie wyrzucano mnie wówczas z seminarium za sam fakt bycia katolikiem, chociaż uczyłem tylko doradztwa duszpasterskiego. Szczęśliwie ów okres chaosu już się zakończył i wszelkie jego przejawy spotykają się z odrzuceniem ze strony obecnych kandydatów do kapłaństwa czy życia konsekrowanego.

I wreszcie, jakkolwiek dziwnie i niezrozumiale może to wyglądać, we wspólnotach religijnych zaczęły się pojawiać przejawy filozofii, która wyrządziła niewypowiedziane krzywdy setkom milionów ludzi – a mianowicie: marksizmu. Kilka lat temu rozmawiałem z osobą uczęszczającą na mocno awangardowe spotkania organizowane przez siostry zakonne. Zapytawszy o ich główny temat usłyszałem odpowiedź, która wprawiła mnie w stan absolutnego osłupienia: omawiano tam nauczanie Fryderyka Engelsa. (Biednemu Engelsowi nigdy zapewne nie przyszło do głowy, że ostatnimi ludźmi, którzy poważnie go potraktują okażą się wykolejone katolickie zakonnice).

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...