Opuszczamy swoją życiową przestrzeń, rodzinę, dom, by uczestniczyć we mszy świętej. Idziemy więc do kościoła. Wiele trosk, wiele spraw, być może także wiele naszych cierpień i rozczarowań. Nie możemy się tego pozbyć, ale też nie musimy. Czas Serca, 93/2007
Zamknęliśmy za sobą drzwi kościoła i znaleźliśmy się w pomieszczeniu pełnym ciszy. Zachowajmy ją. Teraz zanurzmy rękę w wodzie święconej i uczyńmy znak krzyża. Nie czyńmy go jednak tak jak zwykłego gestu z bezmyślnego przyzwyczajenia! Pomyślmy przy tym, o czym ten znak nam mówi, o czym nam przypomina. Przede wszystkim o tym, że jesteśmy ochrzczeni. W wodzie życia, w sakramencie chrztu świętego, zostaliśmy wybrani i wyniesieni do godności dzieci Bożych. Staliśmy się braćmi i siostrami Jezusa Chrystusa, który nas odkupił swoją Świętą Krwią (por. Ap 5,9). On nabył dla nas i nam podarował życie wieczne (por. J 4,14). Przez sakrament chrztu świętego zostaliśmy wszczepieni w wieczną, ojcowską miłość Boga. Bóg jest naszym Ojcem. Stajemy się podobni do Niego, nosimy Jego znamiona i jesteśmy dla Niego niepowtarzalni. Boża, ojcowska miłość jest nie do wymazania. On zawsze pomaga swoim dzieciom, cokolwiek by się działo. I chociażby to dziecko zeszło na złą drogę, On zawsze jest gotowy je przyjąć, nawet wówczas, gdy ono się Go ponownie wyparło (por. Łk 15,11-32). Jak straszne musi to być dla Boga, naszego Ojca, kiedy dziecko się Go wyrzeknie i odejdzie!
Dzięki tej ogromnej miłości Boga do ludzi możemy zrozumieć krzyż Jezusa. Być może stanie się też dla nas jasne, dlaczego w naszym „dalekim od Boga” stuleciu Matka Boża podejmuje tak wielkie starania, aby ratować każdego człowieka.
Z ojcowską miłością Boga zawsze możemy się czuć bezpieczni, a kiedyś zostaniemy powołani do Jego domu. Albowiem na tym świecie jesteśmy tylko pielgrzymami i gośćmi (por. Hbr 11,13). Pozwólmy tym myślom wpłynąć do naszych serc, gdyż one mogą uczynić rzeczywistość naszej wiary tak bardzo radosną, kiedy bierzemy wodę święconą i czynimy nią znak krzyża, znak naszego zbawienia.
Potem patrzymy w kierunku tabernakulum, gdzie mieszka Jezus, i pełni szacunku wobec Niego przyklękamy – o ile oczywiście pozwalają nam na to stare i chore kolana. To nie jest tylko jakiś „dyg”. Przyklęknięcie oznacza uwielbienie, oddanie należnej czci. Możemy przy tym wypowiedzieć następującą modlitwę: „Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen” lub: „Chwała i dziękczynienie bądź w każdym momencie Jezusowi w Najświętszym Boskim Sakramencie. Ile minut w godzinie, a godzin w wieczności, tyle bądź pochwalony Jezu, ma miłości”. Może to też być inna modlitwa: „Wielbimy Cię, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył”. Chciejmy zatem spotkać się z Jezusem – naszym Panem i Mistrzem, naszym Odkupicielem i Zbawicielem, który za nas i dla nas przelał swoją Najświętszą Krew – w rozpoczynającej się za chwilę mszy świętej, a szczególnie w Jego słowie i w Eucharystii. Przyklękając, otwórzmy Mu nasze serce w pokorze i głębokiej czci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.