Opuszczamy swoją życiową przestrzeń, rodzinę, dom, by uczestniczyć we mszy świętej. Idziemy więc do kościoła. Wiele trosk, wiele spraw, być może także wiele naszych cierpień i rozczarowań. Nie możemy się tego pozbyć, ale też nie musimy. Czas Serca, 93/2007
Do pewnego żydowskiego rabina przyszedł uczeń i zapytał: „Przedtem byli na świecie ludzie, którzy oglądali Boga twarzą w twarz, dlaczego nie ma takich dzisiaj?”. Rabbi tak mu odpowiedział: „Nie ma takich ludzi, ponieważ dzisiaj już nikt się tak głęboko nie schyla”.
Jak bardzo wystraszony był Jan, kiedy zobaczył Jezusa w Jego chwale. Wtedy to jak martwy padł Mu do nóg. Jezus zaś położył na nim swoją prawą rękę i powiedział: „Nie bój się! Ja jestem Pierwszy i Ostatni, i Żyjący. Byłem umarły, a oto teraz żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i Otchłani” (por. Ap 1,12-18). Jezus wraz za swoją miłością jest obecny w tabernakulum, tak jak kiedyś w Wieczerniku, tak jak na krzyżu. Pozdrówmy więc Go w pokorze i z głęboką czcią. Powiedzmy Mu o naszej miłości. Chodźmy też częściej do kościoła na chwilę adoracji, na tak zwaną „visitatio” – odwiedziny Jezusa w Najświętszym Sakramencie. On nas tam zaprasza, aby pokazać nam drogę do siebie i do Ojca. Powinniśmy tam częściej przychodzić i się modlić.
Przygotujmy się dobrze na to wielkie wydarzenie, jakim jest msza święta, która przypomina nam cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Uczestnictwo w niej wymaga od nas poświęcenia tylko pół godziny lub ewentualnie godziny dziennie, Jezusa zaś ofiara ta kosztowała życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.