Historyczna schizofrenia

Graniczny spór o klasztory Tygodnik Powszechny, 29 kwietnia 2007




Dawid Garedża to miejsce dla Gruzinów święte, a freski przedstawiające Królową Tamarę świadczą dobitnie, kto (przynajmniej w XII/XIII w.) klasztor użytkował. Tylko, czy byli to Gruzini? A może Albanowie? A może (choć niebezpiecznie byłoby o to pytać w Tbilisi) Ormianie? A kto budował pierwsze monastyry w VI wieku? Odpowiedzi różnią się zasadniczo w zależności od tego, czy postawić je w Tbilisi, w Baku czy w Erewanie. Fakt, że od niepamiętnych czasów Dawid Garedża ma dla prawosławnych Gruzinów takie znaczenie, jak dla Polaków Częstochowa. Skąd jednak nagle nabrał znaczenia dla muzułmańskich Azerów?

Problem mógłby być zrozumiały, gdyby Azerbejdżan był krajem biednym i każdy dolar zostawiony przez japońskiego czy niemieckiego turystę miałby istotne znaczenie. Tak jednak nie jest. Albo gdyby Azerowie również byli narodem chrześcijańskim, uważali freski za świętość, dbali o nie, restaurowali. Tak jednak również się nie dzieje. Po azerbejdżańskiej stronie granicy freski (jeśli wierzyć Gruzinom) marnieją.

O co więc może chodzić? Czy – jeśli przyjąć, że Dawid Garedża był zbudowany i użytkowany, przynajmniej początkowo, przez kaukaskich Albanów – Azerowie mają do niego historyczne prawo? Przecież wielokrotnie najwyższe władze tego państwa, z prezydentem na czele, oznajmiały światu, że Azerowie są braćmi Turków, że Azerbejdżan i Turcja to „jeden naród, dwa państwa". Jak to się ma do przywoływania zamieszkującego te tereny w starożytności i średniowieczu kaukaskiego ludu Albanów, który – wcześniej zoroastryjski – w pierwszych wiekach po Chrystusie podlegał (częściowej) chrystianizacji, a w dalszym biegu dziejów roztopił się ostatecznie i zniknął pod naporem najazdów arabskich, perskich, tureckich i mongolskich? Ta historyczna schizofrenia to jedna z bolączek społeczeństwa Azerbejdżanu. Tym trudniejsza do zniesienia, że zasiedziali od tysiącleci na Kaukazie Gruzini czy śmiertelni (dziś) wrogowie Azerów – Ormianie śmieją się z pobratymców i wytykają im właśnie brak korzeni. Kiedy więc trzeba udowodnić, że Dawid Garedża (Keszikczi) należy się Azerbejdżanowi, wyciąga się „kartę albańską".

Podobnie postępują i Gruzini, i Ormianie. Stare ormiańskie kościoły pogranicza są według gruzińskich radykałów „tak naprawdę" gruzińskimi, a kompleks klasztorny w Wardzii, jedna z rezydencji i miejsce schronienia Królowej Tamary, według Ormian jest „tak naprawdę" ormiański. Wobec prowadzonej na Kaukazie polityki historycznej europejska polityka historyczna wydaje się nudnawą dyskusją przy kawie.

A jednak Gruzja i Azerbejdżan są na siebie skazane, jeśli chcą robić pieniądze na kaspijskiej ropie. Azerbejdżan ją wydobywa i eksportuje, a Gruzja jest jedyną obecnie realną trasą jej przesyłu. Dlatego prezydenci obu państw określają wzajemne stosunki mianem „strategicznego partnerstwa" i nie wydaje się, by cokolwiek mogło temu partnerstwu zagrozić. Ropa płynie przecież, chociaż wciąż 35 proc. granicy, w tym przynależność Dawid Garedża (Keszikczi), nie jest wytyczone. Jeśli będzie taka potrzeba, zostanie tak przez następną dekadę.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...