Idą wakacje: politycy znów mówią o sektach Tygodnik Powszechny, 3 czerwca 2007
Dołączanie przymiotników sprawy jednak nie rozwiązuje, a sformułowanie precyzyjnej definicji prawnej okazuje się niemożliwe. Nawet bowiem jeśli któryś z członków grupy religijnej, choćby i jej przywódca, popełnił przestępstwo, czy to wystarcza, by całą grupę uznać za „sektę destrukcyjną”? Czy nie będzie to stosowanie odpowiedzialności zbiorowej? A gdyby, przez analogię, stworzyć definicję „partii destrukcyjnej” i używać jej wobec partii, której przywódcom udowodniono złamanie prawa? Nieprzypadkowo Bundestag w raporcie z 1998 r. używa określenia „tak zwane sekty” - to doskonale ilustruje trudności terminologiczne.
Problemu nie rozwiązuje tworzenie list grup szkodliwych, np. na spisie dołączonym do Raportu Guyarda znalazło się małe katolickie stowarzyszenie kulturalne Office Culturel de Cluny, a nie ma żadnej grupy islamskiej, co w świetle zamachów z 11 września 2001 r. wydaje się znaczące. Z kolei raport belgijski umieszcza wśród „sekt szkodliwych”, np. buddyzm zen, żydowską wspólnotę Szatmar czy liczącą 22 mln członków zielonoświątkową denominację Zbory Boże.
Jak we wszelkich społecznościach religijnych, i w tych grupach może dojść do nadużyć. Nie oznacza to jednak, że należy od razu wołać prokuratora. Bardziej potrzebna jest integracja członków tych grup ze społeczeństwem, a zatem nie tyle podkreślanie obcości, co dialog i szacunek. Właśnie te aspekty podkreśla szwedzki raport rządowy z 1998 r. Może do niego właśnie trzeba sięgnąć, gdy będziemy wybierać strój, w jakim będziemy chcieli toczyć w Polsce dyskusję o nowej religijności? Dotychczas często był to strój pyskacza, który rzuca wiele słów, często obraźliwych, pobrzękując przy tym szabelką i zwiastując zdecydowaną odprawę „sekciarzom”.
Tym bardziej, że w Polsce termin „sekta” zrobił osobliwie złą karierę. Do 1989 r. określano nim głównie Świadków Jehowy, jedyną mniejszość religijną znaną niemal wszystkim - wtedy oznaczało ono osoby gorliwe religijnie, chodzące od drzwi do drzwi, z którymi często nie chcieliśmy dyskutować. Po upadku komunizmu zniesiono ograniczenia w praktykowaniu najróżniejszych systemów religijnych i, sądząc tylko po oficjalnych statystykach, mówiących o zarejestrowanych Kościołach i związkach wyznaniowych, wzrost był kilkakrotny: w 1989 r. MSW wykazywało istnienie ponad czterdziestu takich grup, obecnie jest 165. Ruchów religijnych i parareligijnych działających poza listą MSWiA, w oparciu o konstytucyjne swobody wolności przekonań, może być kilkakrotnie więcej.
W odpowiedzi na ten rozwój zwierają szeregi środowiska niechętne nowym religiom, nagłaśniając swoje działania i wyolbrzymiając zagrożenie - o czym mówiono podczas spotkania w resorcie spraw wewnętrznych w 1995 r. (uczestniczyły w nim zarówno oskarżane mniejszości religijne, jak społeczne i przykościelne ośrodki antykultowe oraz przedstawiciele władzy wykonawczej i sądowniczej). Wtedy słowo „sekta” zaczęło oznaczać „grupę przestępczą mieniącą się kościołem” lub grupę psychomanipulacyjną, z sugestią, że jest to miejsce, w którym dochodzi do nadużyć wolności obywateli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.