„Boga prawdopodobnie nie ma. Nie martw się i ciesz się życiem” – to hasło już za parę tygodni ma się pojawić na londyńskich autobusach. Dlaczego jednak Boga nie ma tylko „prawdopodobnie”? Tygodnik Powszechny, 23 listopada 2008
Organizacje chrześcijańskie dawno już bowiem zaczęły korzystać z takiej formy przekazu, czasem wprost odwołując się do Boga, a czasem jedynie sugerując potrzebę refleksji. Najsłynniejszy bodaj przykład pierwszego podejścia to pytanie, również umieszczone w autobusach: „Gdyby Bóg istniał, o co byś go zapytał?”.
Podejście nie wprost przyjęła natomiast agencja Churches’ Advertising Network, gdy wiosną tego roku rozpowszechniała plakaty, na których neonazista celował palcem w kamerę, a w tle widać było ślady po kokainie. „Co na to miłość?” – brzmiało pytanie. To ogłoszenie miało sprowokować do refleksji, wywołać, jak to określono, „reakcję duchową”.
Pomysłową formę popularyzacji religii zaprezentowało Towarzystwo Biblijne z Manchesteru. W ubiegłym roku na ustawionych w mieście billboardach zamieszczono fragmenty Biblii, w których opuszczono pewne słowa. Te słowa należało odgadnąć. Ukoronowaniem akcji było publiczne zdrapanie i ujawnienie ukrytych słów na siedmiu billboardach w siedmiu dzielnicach miasta – akcja o symbolicznym znaczeniu, bo jak tłumaczyła rzeczniczka Towarzystwa, „taka forma pokazuje, że w Biblii, gdy zdrapie się warstwę wierzchnią, można znaleźć mnóstwo zwykłych, codziennych historii”.
To przekonanie kryje się zapewne za pomysłem wprowadzenia treści biblijnych – modlitw, dzwonków, tapet z aniołami czy arką Noego – do telefonów komórkowych. Adresowany jest on głównie do ludzi młodych, bo – jak powiedział BBC pastor Robbie Howells z jednego z kościołów Walii – „niektórzy z nich, nawet jeśli nie chcą obnosić się z Biblią w szkole, mogą mieć ją w telefonie i korzystać z jej pomocy w ciągu dnia”.
Przemiana w pielgrzymów. Takie marketingowe formy, kierowane do szerokiej publiczności, stosują przede wszystkim organizacje chrześcijańskie. Kościół Anglii też wychodzi do ludzi, ale stawiając na ożywienie związków ludzi z parafią. Chodzi o to, by kościół stał się miejscem dla wszystkich, nie tylko dla wierzących. Nie przypadkiem w wielu angielskich miejscowościach jest on dzisiaj nie tylko domem modlitwy, ale także spotkań, konferencji i koncertów.
Dlatego także władze kościelne zabiegają o to, by świątynie wszędzie stały się atrakcją turystyczną. Synod Kościoła Anglii postanowił, że we wszystkich 44 angielskich diecezjach zostanie powołana osoba odpowiedzialna za turystykę. Nie chodzi jedynie, i nawet nie przede wszystkim, o podreperowanie finansów parafii. Za tymi poczynaniami kryje się nadzieja, że zwiedzający kościół wrócą do niego już jako wierni. „Turyści mogą stać się pielgrzymami i naszym obowiązkiem jest im tę przemianę ułatwić” – powiedział biskup Londynu Richard Chartres.
Biskupi anglikańscy postawili też na popularyzację ślubów kościelnych, których liczba w ostatnich latach spadła tak bardzo, że dziś nieznacznie tylko przewyższa liczbę cywilnych (odpowiednio 60 tys. i 50 tys. rocznie). W tym celu przeszkolono księży, zalecając im, by zezwalali uczestnikom uroczystości na żywe reakcje, takie jak oklaski i wiwaty, i powtarzali fragmenty ceremonii na potrzeby robiących zdjęcia i filmy.
Największe zasługi na polu upowszechniania chrześcijaństwa ma jednak Alpha Course, instytucja działająca, co ciekawe, za przyzwoleniem wszystkich wyznań, od Kościoła katolickiego przez anglikanów po zielonoświątkowców. Alpha nie unika masowych kampanii (jej dziełem były wspomniane wcześniej plakaty z pytaniem do Boga), przede wszystkim jednak prowadzi popularne kursy wprowadzające w tajniki Biblii i wiary czy też, jak chętnie podkreśla, rozważania nad sensem życia i śmierci.
Alpha działa dziś w 7 tys. kościołów brytyjskich i w 30 krajach, również w Polsce, a przez ponad 20 lat przez jej kursy przewinęło się 2 mln ludzi w Wielkiej Brytanii i 11 mln na całym świecie. Średnia wieku uczestników to 27 lat i z tym właśnie Kościół wiąże szczególne nadzieje na przyszłość. „Alpha się rozwija, ponieważ każdy człowiek nosi w sercu głód duchowy” – tłumaczy jej obecny szef, pastor Nicky Gumbel. Wie, o czym mówi, bo sam, wychowany jako ateista, doświadczył nawrócenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.