Nowe zawsze jest gorsze, ale i ono kiedyś będzie stare – więc też będzie lepsze. Zapewne jedną z tajemnic Biblii jest, że to księga nienaruszalna i zarazem w kolejnych przekładach aktualizowana Tygodnik Powszechny, 14 grudnia 2008
To może mieć głębsze konsekwencje. Czy Jezus nie staje się „kolegą”, gdy zamiast mówić: „zaprawdę powiadam wam”, mówi po prostu: „zapewniam was”?
Jest to – zaprawdę powiadam ci, Arturze – sedno problemu. Z drugiej strony i Wujek, i moja Biblia Gdańska to są jednak językowe zabytki, a jak litera staropolska, to i duch staropolski, niby okay, a jednak z lekka muzealnie. Na nowe tłumaczenia jesteśmy skazani – i to jest dobre.
Wczoraj przed snem przeczytałem całą „nową” Księgę Koheleta jako normalną lekturę, bez porównywania z innymi przekładami, i muszę powiedzieć, że to się po prostu bardzo dobrze czyta. Oczywiście można wydziwiać: Biblia ma być książką do czytania, ale czy do aż tak łatwego czytania? Kohelet łatwy? Za dużo nut? Itd. Otóż fakt, że po polsku wyszła bardzo dobrze opracowana Biblia, którą się bardzo dobrze czyta, jest powodem do chwały autorów i radości czytelników.
To księga nie tylko o czymś, ale także o Kimś. Bóg jest kimś bliskim człowiekowi i zarazem Innym, transcendentnym. Czy uwspółcześniając język, nie ryzykujemy utraty tej inności?
Nie chcę się wymądrzać, bo nie jestem teologiem. Więcej, jestem onieśmielony sytuacją komentowania nowego wydania Biblii. Jednakowoż jako człowiek, dla którego „Pismo” jest podstawową, zawsze leżącą na biurku książką, mogę powiedzieć: Wszelkie słowo coś sobą zasłania i coś sobą odsłania. Amen.
Niektóre fragmenty Biblii mocniej zapisały się w kulturze, liturgii i naszej wyobraźni – zaczęły żyć własnym życiem. Choćby bohater jednej z przypowieści – bogaty młodzieniec, który w nowej wersji stał się „bogatym dostojnikiem”. Czy to nie narusza biblijnej tkanki wrośniętej w kulturę?
Narusza, ale nie likwiduje, czyli w sumie wzbogaca. W końcu nie jest tak, że to nowe wydanie ma zastąpić wszystkie stare. Tamte wydania dalej będą funkcjonować w kulturze. Nic też nie słyszałem, by od teraz to wydanie miało oficjalnie obowiązywać w Kościele katolickim.
Natomiast bardzo irytująca jest szata poligraficzna. Trzy lata temu wydano „Nowy Testament i Psalmy” jak trzeba, w brunatnym półskórku. Obecna edycja całości przypomina pudełko z grą komputerową – za daleko idący ukłon w stronę nowoczesności. Otwiera się ciężko, żeby dojść do wewnętrznych odsyłaczy, trzeba przełamać – na szczęście grzbiet mocny. Czy Pismo ma być łatwe w czytaniu, nie jest pewne, na pewno powinno być poręczne. Mam nadzieję, że „Święty Paweł” szykuje wersję podróżną.
Dała chyba także o sobie znać polityczna poprawność: słynny początek Psalmu 14, dawniej brzmiący: „Rzekł głupi w sercu swoim: »Nie ma Boga«”, otrzymał łagodniejszą formę: „Nierozumny myśli sobie...”.
Tak jest! Głupcy zniknęli. W Psalmie 53 tak samo. Czasami to złagodzenie jest stylowo niezłe. W „Przypowieściach Salomona” mam w mojej Biblii „Niewiasta piękna a głupia jest jako złote kolce w pysku świni”, teraz idzie: „Czym złoty kolczyk w ryju świni, tym piękno kobiety nierozsądnej” (XI, 22). Fraza okay, ale o poprawnościowej trosce niepodobna nie pomyśleć – „głupota” w licznych innych miejscach przekładu przetrwała, tu wyparowała, pół biedy, że świński ryj został.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.