Kościół poza nowoczesnością nie jest zrozumiały. Jeśli nowoczesność odrzuca, pozostaje sobą, ale tylko dla siebie – a takiej misji nie powierzył mu Jezus. Tygodnik Powszechny, 9 sierpnia 2009
Do dziś nie rozstrzygnięto kwestii, czy religijna socjalizacja uczy innego myślenia o egzystencjalnie ważnych tematach, a innego o nieegzystencjalnych, czy też tendencja ta opiera się na braku gotowości do pozostawienia jako otwarte ważnych pytań osobistych, tzn. na małej tolerancji dla dwuznaczności oraz na potrzebie pewności za wszelką cenę. Z pewnością jednak ktoś, kto chce pozostać w roli „bojownika wiary”, ukrywa czysto ludzkie motywacje i potrzeby oraz ich gratyfikacje za troską o „Kościół, wiarę i człowieka”. Dobre samopoczucie („silną wiarę”) uważa się wtedy za oznakę łaski, a wrogość do inaczej myślących maskowana jest koniecznością uprawiania apologetyki.
Widok pogańskich filozofów płonących w dzień sądu napawał Tertuliana otuchą. To, że skończył jako heretyk, nie zmusza do myślenia jego współczesnych naśladowców.
Katolickie Oświecenie
Wartość, jaką przywiązujemy do refleksji, zadecyduje o tym, czy będziemy tradycjonalistom zazdrościli, czy też uznamy, że ich religijności brakuje czegoś istotnego. Podobnie jak potomkowie Tertuliana, zwolennicy katolickiego Oświecenia uważają, że wiara w Chrystusa jest wszystkim, czego potrzeba do zbawienia, odrzucają jednak wniosek, iż w związku z tym nie ma sensu zadawanie pytań o cokolwiek innego, i nie uważają, że jedynym zadaniem katolickich teologów jest powtarzanie tego, co głosi Watykan. Zdaniem rzeczników katolickiego Oświecenia w takim ujęciu redukuje się bowiem teologię i jej zmaganie z Prawdą do katechezy – utożsamiając Prawdę z Kościołem, Kościół z Magisterium, a Magisterium z Papieżem.
Większość ludzi (nie tylko intelektualistów) czuje się zmuszona do namysłu nad swym doświadczeniem i swymi przekonaniami, chociażby po to, aby powiązać je w spójną całość. Świat bowiem jest i zawsze był – wbrew mrzonkom o monolitycznej Christianitas – pluralistyczny. Wystarczy studiować historię chrześcijaństwa, aby się przekonać, jak duża – od samego początku – istniała w nim różnorodność tradycji, także w kwestiach, w których moglibyśmy się spodziewać pełnej zgody. U źródeł Kościoła nie leży jednolity system wiary, lecz różniące się od siebie rodzaje chrześcijaństwa. Jedność trzeba było wypracować, nigdy jednak nie była ona jednolitością.
Dziś osiągnąć pewność w kwestiach wiary jest jeszcze trudniej niż w przeszłości. W świecie pluralistycznym konkurują ze sobą perspektywa zewnętrzna i wewnętrzna. „Jeśli widzimy, że ludzie tańczą – pisze wybitny filozof chrześcijański Robert Spaemann – ale nie słyszymy muzyki, to nie rozumiemy ruchów, jakie wykonują. Ten, kto nie podziela chrześcijańskiej wiary, będzie się starał wyjaśnić ją przez coś innego niż przez prawdę jej przedmiotu. Ostatecznie nie zrozumie jednak wiary (...).
Ten jednak, kto nie potrafi spojrzeć na wiarę z perspektywy zewnętrznej, z punktu widzenia której wiara chrześcijańska jest jedną z wizji świata, staje się sekciarzem lub fanatykiem, który zamyka się na uniwersalność rozumu. Chrześcijańska wiara wnosi roszczenie do tej samej uniwersalności, co rozum. Co więcej, pragnie, aby rozum w pełni pozostał sobą, i konstatuje, że nie dzieje się tak wówczas, gdy rozum nie stawia pytania o Boga”.
Dla każdego więc, kto identyfikuje się z pewnym konkretnym wyznaniem, refleksja nad wiarą, owo papieskie „Fides et ratio”, będzie zawsze dialogiem pomiędzy tradycją a osobistym doświadczeniem. Nie będzie jednak, bo jest to postawa wewnętrznie sprzeczna, tradycjonalizmem. Ortodoksja nie może być „zwróconą ku przeszłości nieruchomością”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.