Nieznośne brzemię wolnej woli?

Wolna wola połączona z rozumem sprawia, że rozeznając słuszność pewnych nakazów i zakazów, chcemy się dobrowolnie tym nakazom czy zakazom podporządkować. Don BOSCO, 10/2009



Gdzie jest źródło prawdziwej wolności człowieka?

W czystym sumieniu. Czyste sumienie daje wielką radość, pokój, lekkość. Wszyscy, którzy postępują nie tak jak trzeba, to gdzieś na dnie czują niepokój, rodzi się agresja lub depresja. Kiedyś w kościele, podczas mszy św., mała, może 4-letnia dziewczynka, nie dała się zupełnie opanować, robiła, co chciała. Siedziała na klęczniku tyłem do ołtarza, przychodzi do podniesienia i babcia mówi: „Uklęknij, bo jest podniesienie”, a mała ani drgnęła. No to ją zostawiła.

Wracają do domu i oczywiście mama pyta czy była grzeczna w kościele, babcia potwierdza, że grzeczna, a ta mała dziewczynka sama mówi: „Nie byłam grzeczna, nie chciałam uklęknąć”. Malutka, a już wiedziała, kiedy źle postąpiła. Dziecko może się czasem wygłupić, ale jak się wygłupiło i nie ma żadnej awantury, tylko spokojne a pełne miłości zwrócenie uwagi, to wydaje mi się, że na drugi raz, po czymś takim, nie postąpi już tak samo. Nie zwymyślano jej, ale nie powiedziano też, że malusieńkie i nie zrozumie. Od malutkiego też należy wymagać.

Jeśli mamy czyste sumienie, to czujemy się dobrze, a czujemy się tak tylko pełniąc wolę Boga, więc źródłem prawdziwej wolności jest pełnienie woli Bożej?

Tak, wolność, to wypełnianie woli Pana Boga w sposób wolny. Bo wówczas, jeśli czynimy dobro, to nie jesteśmy manipulowani albo sterowani. Właśnie ta moja wewnętrzna akceptacja polega na tym, że ja chcę wypełnić wolę Bożą. Mogę jej nie wypełnić a mogę wypełnić. Dlatego wolnym wewnętrznie można być wszędzie, niezależnie od sytuacji zewnętrznej. Opowiadano kiedyś o majorze wojska polskiego, którego bardzo torturowali gestapowcy, natomiast torturowali tak „szczęśliwie”, że nie zabili. Puścili go, co się rzadko zdarzało, no i zapytano go potem: „Co pan czuł, kiedy pana torturowali?”, a on powiedział: „Cały czas się modliłem, żebym nie zaczął ich nienawidzić, bo wiedziałem, że wtedy wygrywam”. I rzeczywiście, to była jego wewnętrzna wolność – nie nienawidzić maltretujących go oprawców. Mógł umrzeć za minutę.

Czy my się rodzimy z takim poczuciem wewnętrznej wolności, czy musimy jej uczyć dzieci w procesie wychowywania?

Trzeba przypominać dziecku, najpierw, żeby wiedziało, że czegoś nie wolno. Bo jeśli ojciec, matka kochają dziecko, to wtedy w duchu tej wielkiej miłości i autorytetu rodziców nie wolno mu np. kopać rytmicznie w stół, kiedy goście przyszli, nie wolno ganiać po kościele, nie wolno pluć itd. Ale uwagę zwracamy spokojnie, grzecznie, wtedy dziecko reaguje dobrze i nabywa dobrych nawyków, uczy się pewnego zachowania.

Rodzina to jest bardzo ważna sprawa, trzeba zwrócić uwagę na klimat w rodzinie, na stworzenie takiej atmosfery, żeby tam można było spokojnie wpływać na dziecko i uczyć miłości, podstawowych prawd. Potem będzie dziecku o wiele łatwiej przyjąć to. Z moim tatą nie było w ogóle dyskusji, jeśli tata powiedział, że tak albo nie, w rachubę nic już nie wchodziło. Z mamusią można było negocjować, ale z tatą nie. Nie przypominam siebie, żeby tata nakazał coś, co by było nie w porządku, żebym ja mógł powiedzieć, że głupio gadał. Wszystkie taty polecenia czy kary (czasem fizyczne), absolutnie potwierdzam. Miał świętą rację, nigdy nie nakazał czegoś głupiego.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...