Każdy problem w małżeństwie powinien być rozwiązany bez arbitrażu rodziców, bo wtedy się tworzą różne stronnictwa i to tylko pogłębia konflikt. Don BOSCO, 1/2010
Nie jest to proste...
Tym bardziej, że ogromną rolę odgrywają emocje, uczucia, które się pojawiają i to tak w dzieciach, jak i w rodzicach. Z jednej strony pewnego buntu nieraz, jakiegoś wręcz nawet czasami poniżenia.
A jeśli już uda się przejść przez taki dialog, to czy rodzice nie będą się mimo wszystko czuli odstawieni na boczny tor?
Dzieci, nawet dorosłe, zawsze będą potrzebowały rodziców. Nasze nas potrzebują. Z radością do nas przyjeżdżają, radzą się. Ale może właśnie dlatego, że staramy się szanować ich samodzielność, ich odrębność, pomimo że nie wszystko nam się zawsze podoba...
To odwróćmy sytuację, co jeśli to dorosłe dziecko wciąż potrzebuje swoich rodziców i nadmiernie obciąża swoimi sprawami?
Wysłuchać trzeba zawsze, zrozumieć i doradzić.
Nawet jeśli chodzi o konflikty małżeńskie dziecka?
W żadnym wypadku! Każdy problem w małżeństwie powinien być rozwiązany bez arbitrażu rodziców, bo wtedy się tworzą różne stronnictwa i to tylko pogłębia konflikt. Znamy sytuacje, kiedy tego rodzaju odwoływania i najlepsze rady tylko konflikt między małżonkami pogłębiały.
Czy nieprawidłowe relacje z rodzicami są częstą przyczyną rozpadu małżeństw?
Na pewno więcej niż połowa konfliktów, rozpadów małżeństw, z którymi mamy kontakt, jest spowodowana bezpośrednio lub pośrednio nieumiejętnością opuszczenia domu rodziców.
Z tego wynika, że trzeba wychowywać rodziców do tego, żeby byli gotowi na opuszczenie gniazda przez dzieci?
Tak i to przez cały proces wychowawczy, od okresu dojrzewania. Żona by mnie poprawiła, że to się zaczyna już w momencie, kiedy pozwalamy dziecku raczkować. Ale załóżmy, że taki 12-14-latek pyta „mamo, mam założyć szalik dzisiaj?”, jeżeli mama powie „tak, masz założyć” albo „nie musisz zakładać”, to jest błąd. Powinna mu kazać popatrzeć na termometr za oknem czy wyjść na balkon i samemu zadecydować. To jest decyzja, którą może już sam podjąć. Albo można też pomóc podjąć decyzję, np. przypominając: „wczoraj kaszlałeś”, ale decyzja musi zapaść samodzielnie.
Nastolatki raczej nie pytają, ale walczą o podejmowanie decyzji...
Ale rodzice im to często utrudniają. A jeżeli nie są przygotowane do samodzielnego podejmowania decyzji, to tym bardziej będą ostro walczyć, bo będą miały o co. Chociaż często dzieci same pozostają uzależnione od rodziców i jest to jeden z przejawów ich niedojrzałości do małżeństwa. Rzecz w tym, żeby się samodzielności nauczyły, kiedy decyzje jeszcze nie są aż tak ważne jak w starszym wieku.
Temu zawsze będzie jednak towarzyszył strach rodziców...
Wiem, że to jest szalenie trudne, doskonale o tym wiem. Dlatego popełniamy mnóstwo błędów i dlatego nie wszystko jest takie różowe. Szalenie ważne jest, żeby nie mówić dziecku „ja wiem, że tak jest lepiej”, tylko pomóc mu zrozumieć jak jest lepiej, dzieląc się własnym doświadczeniem.
Rozmawiali:
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
ks. Andrzej Godyń SDB
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.