Jak to możliwe, że „Solidarność” – wielomilionowy ruch społeczno-polityczny i organizacja związkowa, która walczyła z systemem komunistycznym na tyle skutecznie, że doprowadziła do kompromisu ze stroną partyjno-rządową oraz do wyborów, które wygrała, obecnie nie istnieje jako zinstytucjonalizowana siła polityczna? Znak, 10/2006
Owe bezprecedensowe zmiany miały miejsce po komunizmie, w warunkach „silnej obecności” partii komunistycznych i ich zasobów (miliony członków, w tym dziesiątki tysięcy zajmujących kluczowe pozycje w gospodarce, administracji, aparacie ścigania, sądownictwie, wojsku – rozbudowana organizacja – określona tożsamość ideowa). Charakterystyczne, że w większości krajów postkomunistycznych sukcesorki partii komunistycznych przetrwały i zwykle utrzymała się jedna taka partia, która odznaczała się stosunkowo dobrą organizacją, licznym członkostwem i posiadaniem „naturalnego” elektoratu, co dawało jej znaczącą przewagę nad partiami nowo powstającymi.
Bowiem sile partii postkomunistycznych towarzyszył „wielki brak” innych partii. Zacznijmy od tego, że w Polsce instytucja partii politycznej nie była doceniana. Partie nie stanowiły dorobku opozycji demokratycznej drugiej połowy lat 70. ani „Solidarności” z lat 1980–1981. W debatach i dokumentach opozycji z okresu 1982–1989 mówiło się o legalizacji „Solidarności”, a nie o partiach. Obrady Okrągłego Stołu doprowadziły do wyborów 4 VI 1989 roku, w których rywalizowały ze sobą nie partie, a dwa obozy: obóz władzy i drużyna Lecha Wałęsy. Przyszłemu Sejmowi nie dowierzano, o czym świadczy fakt, że wybitni przywódcy „Solidarności” – Władysław Frasyniuk, Zbigniew Bujak i sam Lech Wałęsa – do wyborów nie stanęli. Wydawało się, że to „Solidarność” będzie współrządziła, a nie Sejm i partie. Wynik wyborów – upadek listy krajowej oraz zdobycie przez kandydatów „Solidarności” już w pierwszej turze większości miejsc możliwych do zdobycia w Sejmie i w Senacie – oznaczał zwycięstwo „Solidarności”. Jego rezultatem było utworzenie przez solidarnościową opozycję koalicji z partiami do niedawna satelickimi – ZSL i SD – i powołanie rządu Tadeusza Mazowieckiego. W ciągu pół roku obóz solidarnościowy – niezorganizowany jednak w partię czy partie – zdobył władzę.
Ta historyczna rekonstrukcja ma dowieść, że solidarnościowe elity nie stawiały na partie polityczne. Całe ich myślenie i działanie koncentrowało się na „Solidarności” – było w tym coś z fiksacji. W przyszłość, ku „normalnej” demokracji parlamentarnej nie wybiegano. Ale tak być nie musiało. Na Węgrzech w styczniu 1989 r. parlament uchwalił prawo, które umożliwiało zakładanie partii, w lutym KC Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej zaakceptował system wielopartyjny. Do czerwca powstało kilkadziesiąt partii. Rozpoczęte wtedy obrady Okrągłego Stołu doprowadziły do wyznaczenia wolnych i demokratycznych wyborów na wiosnę 1990 r. W październiku parlament uchwalił prawo o funkcjonowaniu i finansach partii, gwarantujące pomoc finansową zarejestrowanym partiom w zależności od ich liczebności. Zatem na Węgrzech już pod koniec 1989 r. było wszystko: perspektywa całkowicie wolnych i demokratycznych wyborów, prawo regulujące funkcjonowanie i finansowanie partii oraz partie polityczne.
Tymczasem elita pezetpeerowska postawiła na partię. Na XI Zjeździe PZPR, 29 I 1990 roku, nastąpiło jej samorozwiązanie, ale towarzyszyło mu powołanie do życia Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej, której PZPR przekazała majątek. Wprawdzie komisja rządowa doprowadziła do przejęcia większości majątku PZPR przez państwo, ale SdRP zdołała utrzymać jakąś jego część, która zapewniła jej lepsze warunki materialne, niż miały wszystkie powstające od jesieni 1989 roku partie postsolidarnościowe.