W cieniu Karola Gustawa Junga

Jung był niezwykle twórczym psychologiem i pełnym ciekawych pomysłów psychoterapeutą; często miał dobry i głęboki wgląd w tajniki wewnętrznego krajobrazu człowieka. Lecz jego wizjonerska metafizyka prowadzi w moim przekonaniu na niebezpieczne i szkodliwe manowce. Znak, 3/2007




Pierwszym krokiem do autentycznej pokuty jest poznanie własnego zła. Spychanie go zatem i tłumienie na pewno niczego nie rozwiązuje. W tym jungowska psychologia głębi niewątpliwie ma rację. Nie ma natomiast racji, gdy twierdzi, że moralne dobro i psychiczne zdrowie polegają na integracji zła i ciemności. Autentyczna pokuta, która wymaga pozostawienia za sobą sfery czysto psychicznej, nie jest i nigdy nie była zwykłym wyliczaniem własnych grzechów. Autentyczna pokuta jest niczym zejście do piekieł, lecz pod warunkiem, że zyskana tam świadomość zła przemienia się w wielkie pragnienie dobra i staje się boską mocą. Ta przemiana możliwa jest tylko dzięki wierze, łasce i zdolności rozłączania światła i ciemności, nie zaś ich łączenia. Człowiek zstępuje do piekieł nie po to, by wydobywać zło na powierzchnię, oswajać je i integrować w swojej duszy, lecz po to, by wyzwolić spod jego władzy cząstki dobra. Zło jest przecież tylko pasożytem prawdziwego bytu; wygnane z naszej świadomości, skazane na tułaczkę w psychicznych i duchowych podziemiach, zawsze porywa ze sobą cząstki dobra, bez których nie mogłoby żyć. Jeśli człowiekowi uda się – a nie jest to, oczywiście, łatwa sztuka – uwolnić uwięzione dobro, zło po prostu umiera pozbawione pokarmu i powietrza. Umiera i przestaje istnieć; żadna jego asymilacja czy integracja nie jest potrzebna.

Potrzebna jest tylko jego świadomość, czego psychologia głębi wbrew własnej autoreklamie bynajmniej pierwsza nie odkryła. O tej potrzebie od setek czy nawet tysięcy lat doskonale wiedzieli mistrzowie duchowych dyscyplin uprawianych w wielu religijnych tradycjach. By czynić dobro, człowiek musiał najpierw poznać własne zło; chrześcijanin często uważał siebie za najgorszego grzesznika wcale nie po to, by siebie upokorzyć i zniszczyć, lecz po to, by tym silniej pragnąć dobra. Lecz jeśli świadomość własnego zła i ciemności ukrytej w sferze cienia nie wyjdzie poza sferę psychiczną, jeżeli nie otworzy się na działanie rzeczywistości duchowej, przyniesie szkodę. Zło bowiem nie tylko nie zostanie przetworzone, nie tylko nadal będzie roztaczało władzę nad cząstkami dobra, lecz „zintegrowane” czy „zasymilowane”, zacznie się panoszyć. Zaproszone do salonu i nobilitowane, będzie działać z pozycji siły. Każda zaś nobilitacja, każdy choćby najskromniejszy akt służący usprawiedliwieniu zła, jest jak potężna transfuzja krwi, która potęguje jego moc. Dlatego rzekoma integracja cienia, jaką proponują liczne Jungowskie książki i jaka ma miejsce w niektórych tylko – na szczęście! – psychoterapeutycznych gabinetach i grupach, niczemu dobremu nie służy. Nie tylko do zła zaprasza, lecz poucza nas, że nie jest ono wcale obce naszej naturze. Przeciwnie, stanowi jej niezbywalną i autentyczną część, tak samo godną wyrazu jak miłość i dobro. Przecież nasze złe skłonności są po prostu naturalne – powiadają wyznawcy Junga – ponieważ reprezentują „ciemną stronę” samego Boga, na którego obraz i podobieństwo zostaliśmy stworzeni. Na takie dictum zło rozzuchwala się już ponad wszelką miarę, zyskuje bowiem nie tylko ludzką aprobatę, lecz także boską sankcję. Człowiek zaś, który zło czyni, bez trudu już może uwierzyć, że postępuje po prostu zgodnie ze swoją boską naturą [5].


[5] Por. Philip Sherrard, The Religious Thought of Jung, (w:) Christianity; Lineaments of a Sacred Tradition, Holy Cross Orthodox Press, Brookline, Massachusetts 1988, s. 173.
«« | « | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...