Piętno stalinizmu

Dałoby się wymienić kilka powodów, dla których warto zapoznać czytelnika z pracą Anny Bikont i Joanny Szczęsnej. Ale jest też co najmniej jeden, który może powstrzymywać pióro recenzenta – to emocje, jakie wzbudza Lawina i kamienie. Trzeba się opowiedzieć „za” lub „przeciw”. Znak, 7-8/2007




Gdyby skupić się tylko na stalinizmie, który – nie bez racji – rodzi największe emocje i bezwzględnie obfituje w najbardziej hańbiące teksty wydrukowane w okresie PRL-u, to i w nim natrafimy na sytuacje wymykające się czarno-białej optyce. Czym innym bowiem było płacenie haraczu komunizmowi przez Tadeusza Różewicza czy Artura Sandauera (choć ten akurat wystawił sobie fatalne świadectwo w stanie wojennym), a czym innym pełna paroksyzmów publicystyka Borowskiego, czy opowiadanie Kazimierza Brandysa Nim będzie zapomniany oraz cyniczny inicjalny fragment o powstaniu warszawskim i Borze-Komorowskim w powieści Człowiek nie umiera. Na tym tle siłą rzeczy jaśniej świeci gwiazda tych, którzy nie ulegli. Była w tym gronie Hanna Malewska, Zbigniew Herbert, był outsider klepiący biedę – Leopold Buczkowski i, szykanowany przez komunistów, Jerzy Szaniawski. Byli poeci: Jerzy Braun i Wojciech Bąk. Nie ma ich u Bikont i Szczęsnej, bo to nie oni zawiedli. Tak jak nie ma Jana Parandowskiego. Korci, by zapytać, co miał autor Nieba w płomieniach, a czego nie mieli inni, że w środku stalinizmu 1 maja 1950 roku w swoim dzienniku Luźne kartki – ignorując świat na zewnątrz, schwytany w sidła polityki – rozmyślał o urokach i przytulnej atmosferze własnego pokoju.

Zapewne nie da się wyświetlić wszystkich przyczyn, które wpływały na decyzje poszczególnych literatów. Być może nigdy nie poznamy ich finalnej listy. Trzeba byłoby bowiem uwzględnić również czynniki psychologiczne, skrywane fakty z biografii. Jedyne, co pozostaje, to próba rekonstrukcji swoistej siatki motywacyjnej połączona ze świadomością, że każdy przypadek należałoby rozpatrywać indywidualnie. Wymieńmy więc kilka zasadniczych powodów, które rozstrzygnęły o aliansie artystów z systemem. Obok kuszenia dobrami materialnymi, postaw konformistycznych i oportunistycznych (których znaczenia nie należy przeceniać, ale też nie można całkowicie lekceważyć) pojawia się ludzka próżność, skaza wychodząca poza obszar sztuki, znana zwykłym zjadaczom chleba. Władza umiejętnie podsycała te uczucia, łechtała ambicje, zaspokajała potrzebę uznania, bycia na piedestale. Nie wolno również negować wagi tragedii wojennej i łączącego się z nią przeświadczenia o klęsce starych idei, co prowadziło do automatycznej apoteozy komunizmu (ten bowiem jawił się jako nieobciążony grzechami przeszłości). Swoją rolę odegrała też potrzeba włączenia się w tzw. rwący nurt historii, bycia w centrum zdarzeń. Entuzjazm odbudowy, przekonanie, iż uczestniczy się w narodzinach nowej rzeczywistości, z pewnością sprzyjały podjęciu decyzji o poparciu planów ekipy rządowej. Do tego dochodziła chwytliwa propaganda o akcie sprawiedliwości społecznej (w Hańbie domowej wspomina o niej jeden z nieugiętych – Jan Józef Szczepański) oraz równie miła wiedza o tym, że opowiadając się za komunizmem, rodzimy prozaik czy poeta mógł się poczuć częścią europejskich elit (w książce Bikont i Szczęsnej tezę taką formułuje Jacek Bocheński).


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...