Co takiego wydarzyło się w dziejach myśli psychologicznej, że dusza nie tylko przestała być przedmiotem zainteresowania współczesnych nauk empirycznych, ale sama została skazana przy tym na nieodwracalną, jak się zdaje, banicję? Znak, 1/2009
Poznajemy tylko powierzchnię rzeczywistości, zjawiska – fenomeny, a więc świat przekształcony przez nasze – w domyśle: zniekształcające – zmysły i umysły. Czy jest zatem coś, co możemy poznawać w sposób pewny? Nikt nie ujął tego dosadniej niż Kartezjusz:
Skoro bowiem już wiem, że samych ciał nie ujmuję właściwie za pomocą zmysłów albo za pomocą zdolności wyobrażania, lecz za pomocą samego intelektu, i że nie dzięki temu się je ujmuje, że się ich dotyka albo że się je widzi, lecz dzięki temu, że się je rozumowo poznaje (intelligantur), to poznaję w sposób niewątpliwy, że niczego łatwiej lub oczywiściej ująć nie mogę niż mój własny umysł[5].
A zatem to nasza psychika (później świadomość) jest jedyną rzeczą, którą możemy poznać w sposób wiarygodny – cała reszta jest już wątpliwa. Można by rzec, iż psychologia jako potencjalna nauka nie mogła sobie wymarzyć lepszych rekomendacji: oto bowiem pisana jej jest pozycja dyscypliny nie tylko najważniejszej, ale i w dodatku całkowicie pewnej. Jak wiemy, nadzieje te rozwiały się bardzo szybko…
IV
Stało się tak, bowiem substancjalne ujęcie duszy – czy to przez Platona, czy też przez Kartezjusza – powodowało konkretne, trudne do przezwyciężenia problemy. Po pierwsze, doświadczenie, które coraz więcej znaczyło w rozwoju społeczeństw Zachodu, zupełnie nie potwierdzało tezy o istotowej odrębności duszy i ciała.
Wszystko wskazywało na to, że ciało i dusza są ze sobą ściśle połączone, co było pierwszym krokiem do tezy, iż być może są przejawem tej samej rzeczywistości. Z kolei sama idea substancji, jako że nie była w żaden sposób dana w doświadczeniu – stawała się coraz bardziej mglista i kłopotliwa. Decydujący cios zadał jej już w XVIII wieku wybitny przedstawiciel empiryzmu David Hume, który w przepysznym eseju O nieśmiertelności duszy pisał:
Metafizyka zakłada, że dusza jest niematerialna i że niepodobieństwem jest, by myśl przynależała do substancji niematerialnej. Tyle że prawdziwa metafizyka powiada, że pojęcie substancji jest całkowicie niejasne i niedoskonałe i że jedyną ideą substancji, jaką mamy, jest idea złożenia konkretnych jakości tkwiących w nieznanym czymś. Materia i duch są więc w gruncie rzeczy tak samo niepoznawalne i nie możemy określić, jakie jakości tkwią w jednym bądź drugim[6].
Następnie Hume – a przypomnijmy, iż mamy dopiero rok 1783 – z werwą mnoży przykłady, które na parę stuleci weszły do kanonu argumentów mających uzasadnić pozbycie się substancjalnej, nieśmiertelnej duszy z zakresu najpierw filozofii, a później psychologii:
Słabość ciała i duszy w dzieciństwie są doskonale proporcjonalne, podobnie ich siła w wieku dojrzałym, ich pomieszanie w czasie choroby, ich zanik w czasie starości. Następny krok jest nieunikniony – ich wspólne unicestwienie w momencie śmierci. Ostatnie symptomy są następujące: nieporządek, słabość, niewrażliwość i głupota – wszystkie one zwiastują rychły rozpad umysłu. Dalsze postępowanie tych samych przyczyn doprowadza do wzmożenia skutków i całkowitego unicestwienia umysłu[7].
[5] R. Descartes, Medytacje o pierwszej filozofii, Warszawa 1958, s. 38.
[6] D. Hume, O nieśmiertelności duszy (Apendyks III), w: D. Hume, Badania dotyczące rozumu ludzkiego, Kraków 2004, s. 147.
[7] Tamże, s. 151.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.