Nie możemy być pewni, że nigdy nie zmienimy zdania ani że nie będziemy mogli zaakceptować stanu rzeczy, który dzisiaj wydaje się nam nie do przyjęcia.
Wartość ludzkiego życia nie wynika jednak jedynie z faktu uznawania go przez konkretnego człowieka, na przykład przez Eluanę bądź Terri, za wartościowe – szanujemy wartość ludzkiego życia dlatego, że jest życiem rozumnych i wolnych ze swej natury istot. Różnie bowiem żyjemy i różnie umieramy. Z tym, co dla jednych jest nie do zniesienia, inni radzą sobie, nie tracąc pogody ducha. Osoby gotowe do odebrania sobie życia zapewne i tak to w końcu zrobią. W roku 1991 został w Stanach Zjednoczonych wydany podręcznik o „wdzięcznym” tytule Final Exit[6] opisujący sposoby odebrania sobie życia nawet przez ciężko chore osoby.
W ciągu tygodnia od ukazania się na rynku znalazł się na liście bestsellerów, wyżej niż poradniki życia seksualnego i podręczniki traktujące o tym, jak szybko się wzbogacić. W wypadku oświadczeń woli wykonawcami woli nie są jednak sami zainteresowani. Do wykonania testamentów angażowana jest służba zdrowia – czyli nie jest to już tylko indywidualna decyzja zainteresowanego.
Skrócenie życia na wcześniej wyrażone życzenie jest formą eutanazji, biernej, ale jednak eutanazji. Uznanie prawa jednych do skrócenia im życia jest tutaj równoznaczne z uprawnieniem innych do odebrania tego życia. Czy uzasadnienie, że dokonuje się tego nie tylko zgodnie z wolą, ale i w najlepiej pojętym interesie autora „testamentu” wystarcza, by usprawiedliwić odebranie drugiemu życia?
Odwołanie się do najlepiej pojętego interesu i woli autora „testamentu” zakłada, że ma on prawo do decydowania o wartości własnego życia, a wyrażona wcześniej wola pozostaje wiążąca nawet w skrajnie zmienionych w stosunku do momentu podpisywania „testamentu” warunkach. Problem w tym, że w chwili realizowania „testamentu” warunki uległy radykalnej zmianie w stosunku do tych, jakie miały miejsce w chwili jego podpisywania.
Problem zmiany „testamentu”
Pytanie o to, czy mamy obowiązek dalej żyć, dlatego jest tak trudne, że zazwyczaj pojawia się w dramatycznych okolicznościach: cierpienia, zdrady, beznadziei, kalectwa, zagrożenia. Na ogół nie zastanawiamy się nad prawem do życia ani tym bardziej nad obowiązkiem życia, kiedy nic nam nie zagraża, a dni, miesiące i lata gładko płyną. Dopiero kiedy życie zaczyna nam boleśnie doskwierać, pytamy samych siebie, czy nie lepiej byłoby z nim skończyć.
To nie życie nas jednak zniechęca, ale trud życia, niewyobrażalny wcześniej, niechciany, zaskakujący, niemożliwy – jak się zdaje – do zniesienia. Nieistnienie kusi brakiem cierpienia, a istnienie nie pozwala o cierpieniu zapomnieć. I jakkolwiek zdumiewa nas, jak wiele potrafimy czasem znieść, to przychodzi chwila, w której mówimy: wystarczy, przebrała się miara, dłużej tego nie zniosę…
Trzeba mieć świadomość bolesnego przemijania, żeby formułować takie wnioski. W wypadku młodych, zdrowych, sprawnych i cieszących się życiem ludzi każde oświadczenie o tym, że w rysującym się im jako koszmarny stanie nie będą chcieli żyć, jest oświadczeniem na wyrost. Tym bardziej jeśli miałby to być trwały stan wegetatywny, w którym odczuwanie jest niemożliwe albo bardzo poważnie ograniczone. Zauważmy nadto, że zazwyczaj zmieniamy zdanie wtedy, kiedy znajdziemy się w dramatycznej dla nas sytuacji, a nie wtedy, kiedy ją sobie jedynie wyobrażamy.
[6] D. Humphry, Ostateczne wyjście. Praktyczne rady dla śmiertelnie chorych, jak samodzielnie lub z cudzą pomocą popełnić samobójstwo, bez miejsca wydania, 1993.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.