Zabrałem ją i wierzyłem najszczerzej, że odtąd już zagramy w jednej drużynie. Nie, nie przeciwko komuś... Po prostu zagramy razem: na dobre i na złe. Niestety „na dobre i na złe” okazało się lepszym tytułem serialu niż maksymą odnoszącą się do naszego sakramentalnego małżeństwa. Zeszyty Karmelitańskie, 1/2007
Gdy już dostrzegałem, jak Bóg z całą mocą wzywa nas do siebie, z całą złośliwą mocą atakowały mnie myśli o tym, że tak wielki grzesznik nie jest godzien udziału w Kościele Jezusa Chrystusa. Co na to powiedzą ludzie, którzy widzą, w jakim związku żyjemy? Czy nie staniemy się zgorszeniem?
Zorientowałem się jednak, że sam po prostu stałem się ofiarą, jak to nazywam – wyznania niedzielnego – w którym najważniejsze jest zewnętrzne przestrzeganie zwyczajów, a nie żywa wiara w żywego Boga. A mój żywy Bóg powiedział przecież, że przyszedł jako lekarz do tych, którzy źle się mają.
Nie bój się sądów ludzkich. Jeśli Bóg radykalnie, nieodwołalnie zamieszka w twoim sercu, dostrzeżesz w tej zasadniczości nutę najwyższej czułości, z jaką Pan przemawia do ciebie. Bóg nie jest tym, którym chcą cię straszyć w Kościele. Jest Bogiem miłości, który za nasze grzechy wydał na śmierć swojego Jednorodzonego Syna. Kościół, w gruncie rzeczy, jest taką wspólnotą, gdzie spotkasz podobnych ci ludzi, pogubionych, wątpiących, grzesznych. Tu jest także miejsce dla ciebie. Twoje doświadczenie, przykre doświadczenie zakręconego życia, może się okazać wielkim darem dla tej wspólnoty.
Wiosna...
Wiosna... – Jej obecność jest dla mnie takim samym znakiem Opatrzności, jak łaska modlitwy, a codzienne z Nią bycie – probierzem prawdziwości nawrócenia, mobilizacją do lepszego życia. Ba, to właśnie przy Niej owo nawrócenie nabiera sensu i przybiera konkretny kształt. Teraz zaczynam rozumieć, czym jest MIŁOŚĆ, właśnie przy Niej, która miała odwagę bronić mnie przed sobą samym, przed złością i nałogiem. Determinacja, z jaką Wiosna walczyła o nas, pozostanie do końca mojego życia przedmiotem mojej dla Niej wdzięczności i kontemplacji przedziwnych Bożych zmiłowań.
Był jednak taki moment, kiedy Wiosna obawiała się mojego zaangażowania w życie z Bogiem – to prawda, ale nie trwało to długo. Owoce tego życia bowiem okazały się darem dla całej naszej wspólnoty. Choć zmagamy się z trudną materią życia partnerskiego, prowadzenia domu, znoszenia się wzajemnie, choć uczestniczymy w konfrontacjach naszych charakterów, dostrzegamy w tym nie „krzyż Pański”, ale dar, który prowadzi nas do wyzwalania z egoizmu oraz szczerego oddania sobie i bliźnim. Wspólnie uczęszczamy na spotkania związków niesakramentalnych w naszym duszpasterstwie. Wspólnie zmagamy się z niełatwym w takich związkach wychowywaniem naszych dzieci (razem jest ich trójka, w tym dwoje w tzw. wieku trudnym), dzieci z poprzednich związków. Wiosna z dużym zrozumieniem przyjęła moją codzienną obecność na mszy św., poza tym nie okradam z czasu wspólnoty rodzinnej, jako że wstaję po prostu wcześniej, gdy reszta domowników jeszcze śpi. Ten czas przeznaczony wyłącznie dla Boga okazuje się czasem, który owocuje „dla ludzi”. I Wiosna o tym doskonale wie!.
***
ANTONI SZEPIETOWSKI (1962) – wykształcenie wyższe, dziennikarz, ojciec dwóch dorastających córek. Na prośbę autora imię i nazwisko zostało zmienione.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»