Bez cudownych recept

Albo sam zaatakuję, albo będę ofiarą. Tak coraz częściej myślą uczniowie prześladowani przez rówieśników. Nie zawsze udaje im się obronić przed przemocą ze strony kolegów. Fala w szkole narasta. Magazyn Familia, 1/2009



Większa grupa zwiększa szansę

Z Andrzejem Miziołkiem, psychologiem i psychoterapeutą z Ośrodka Pomocy Rodzinie Stowarzyszenia ASLAN rozmawia Witold Dudziński

◗ Jak chronić dziecko przed przemocą szkolną?

Najpierw trzeba wiedzieć, że źle się dzieje. Ale żeby rodzice, opiekunowie czy nauczyciele o tym wiedzieli, dziecko musi im ufać. Zadaniem rodziców jest budowanie zaufania od najwcześniejszych lat. Często jednak interesują ich tylko stopnie, a nie kwestia szkolnych relacji. Tymczasem dziecko musi wiedzieć, że ma prawo mieć problemy i mówić o nich. Warto też poznać kolegów dziecka i ich rodziców. Gdyby pojawił się jakiś problem, można się do tej wiedzy odwołać i wspólnie próbować ten problem rozwiązać. Przed wyborem szkoły dla dziecka dobrze jest poznać opinie innych rodziców o danej szkole.

◗ A co z dziećmi, które nie mogą liczyć na taką pomoc?

Wtedy ochrona dzieci spoczywa na szkole. Wychowawca musi wiedzieć, co się dzieje w klasie, kto jest mniej lubiany. Szczególną uwagę powinien zwrócić na kozły ofiarne – uczniów, na których łatwiej coś zrzucić, którym się dokucza. Ważnym sygnałem jest to, że uczniowie ci chodzą smutni, zdenerwowani albo zaczynają się gorzej uczyć czy wagarować. Ucieczka z lekcji jest jedną z metod młodych ludzi na to, żeby dać sygnał, iż dzieje się coś złego.

◗ Załóżmy, że nauczyciel już wie lub ma podstawy, żeby sądzić, że ma do czynienia z przemocą. Co dalej?

Grupa rówieśnicza w tym wieku jest specyficzna. Gdy któreś z dzieci zaczyna mówić dorosłemu, że oni „coś tam robią”, może być uznane za kapusia. W gimnazjach dość powszechnie używa się elementów slangu więziennego. „Frajer”, który wyniesie na zewnątrz, co dzieje się w grupie, jest skreślany. Nie jest łatwo działać tak, by nie pogorszyć sytuacji osoby prześladowanej.

Gdy dorosły zapyta: „Słyszałem od Jasia, że go bijesz”, usłyszy, że nieprawda, a potem zapytany, może chcieć się zemścić na „donosicielu”. Z drugiej strony nie jest dobrze ze strachu przed nasileniem się agresji udawać, że nic się nie dzieje. Trzeba podjąć zdecydowane kroki. Jeśli jest to wyśmiewanie, rozwiązaniem może być rozmowa z klasą: „Słuchajcie, wiemy, że są osoby wyśmiewane, obrażane, my się na to nie godzimy. Jak chcecie to rozwiązać?”.

„Wina” zostaje zdjęta z ofiary, odpowiedzialność przerzucona jest na grupę. W klasie zawsze są tacy, którzy chcieliby jakoś pomóc, ale się boją. Wsparcie nauczyciela daje im na to szansę. Zawieramy umowę klasową, że odrzucamy pewne zachowania, i umawiamy się, co robimy wtedy, gdy komuś się one zdarzą.

◗ A jeżeli już doszło do zastraszania czy bicia?

Wtedy warto podjąć kroki prawne: zgłosić sprawę do sądu rodzinnego, uruchomić zawodowego kuratora, żeby zrobił wywiad w rodzinach tych dzieci, które stosują przemoc, czasami zawiadomić prokuratora. Bardzo ważne jest, żeby ofiara, która doświadcza przemocy, wiedziała, że ma prawo być obroniona, bo to nie ona robi coś złego. Istotne, żeby wiedziała, że dorośli to widzą, reagują, że można na nich liczyć.

◗ Czasem rodzice sami próbują docierać do innych rodziców, w tym do rodziców agresora, i na nich wpływać. Czy to dobra metoda?

Każda metoda, która angażuje większą grupę, zwiększa szansę, że przyniesie jakiś skutek. Poczucie dziecka lub rodzica, że są sami przeciwko wszystkim, wzmacnia lęk i napięcie. Tymczasem odwołanie się do innych rodziców albo (w wypadku dziecka) do kolegów, zbudowanie sojuszu i wspólne zwracanie się do rodzica agresora, zwiększa siłę oddziaływania i szansę na rozwiązanie problemu. Bo trzeba też pamiętać, że rodzic sam może mieć problemy z agresją swojego dziecka, sam może być jej ofiarą.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...