Iqbal Masih dzielił los wielu pakistańskich dzieci zmuszanych do pracy. Jako jedyny się zbuntował. Usłyszał o nim cały świat, lecz za swoją odwagę zapłacił najwyższą cenę. Magazyn Familia, 2/2009
Iqbal tkał przykuty łańcuchem do krosna od świtu do nocy. Nie chciał i nie potrafił tak żyć. Wielokrotnie próbował uciec. Choć kolejne próby kończyły się niepowodzeniem i coraz dotkliwszymi karami, chłopiec się nie poddawał. We wszelkich trudach zawsze towarzyszył mu egzemplarz Biblii owinięty w zniszczoną szmatkę. Iqbal był katolikiem, co w muzułmańskim kraju, gdzie wśród 130 milionów mieszkańców żyje 120 mln muzułmanów, było swoistym ewenementem.
W październiku 1992 roku udało mu się zbiec skutecznie. Dotarł do Frontu Wyzwolenia Pracujących Dzieci, którego przywódcą był Eshan Ullah Khan. Ten od momentu spotkania z Iqbalem stał się jego przyjacielem i opiekunem. Nakłonił chłopca, żeby rozpoczął naukę w „Naszej Szkole”, jednej z dwustu szkół prowadzonych przez Front Wyzwolenia Pracujących Dzieci. Iqbal uczył się, ale nie przestał pomagać w uwalnianiu pakistańskich dzieci. Właściciele fabryk dywanów grozili zarówno jemu, jak i jego rodzinie. Ileż musiało być siły i odwagi w tym filigranowym chłopcu, żeby dalej iść przed siebie, nie poddając się.
Niech świat usłyszy
Loch – była to stara cysterna zakopana pod podwórzem, zamykana okratowanym włazem, wychodzącym na wilgotne i śliskie schody, które prowadziły w górę ku żelaznym drzwiom. Ci, którzy tam bywali, zapewniali, że na dole jest całkiem ciemno i że dopiero późnym popołudniem przez szpary w zardzewiałych drzwiach docierają z trudem pojedyncze promienie słoneczne. I że zupełnie nie ma czym oddychać, że się człowiek dusi.
W październiku 1994 roku Iqbala zaproszono do szwedzkiej miejscowości Lidköping na międzynarodową konferencję, poświęconą zagadnieniu wyzyskiwania dzieci w pracy. Tam przez pięć tygodni opowiadał o swoich losach i o tym, w jak nieludzki sposób traktuje się dzieci w Pakistanie, zmuszając je do pracy i stosując wobec nich straszne kary, gdy jej nie wykonują – np. zamykanie w „lochach”. Pisały o nim gazety. Pokazywała go telewizja.
Iqbal uświadamiał świat, a w Pakistanie właściciele fabryk dywanów straszyli jego matkę, że zajmą się nim po powrocie. W grudniu tego samego roku pojechał do Bostonu, gdzie odebrał nagrodę Fundacji Reebok Human Rights – Reebok Youth In Action Reward. Jego pobyt w Stanach Zjednoczonych obfitował w wiele wrażeń, m.in. wybrano go Osobowością tygodnia jednej z największych amerykańskich stacji telewizyjnych – ABC. Odwiedzał także amerykańskie szkoły.
Jedną z takich wizyt upamiętnili uczniowie, tworząc wzruszający film o działalności Iqbala. Pada w nim pytanie do chłopca, dlaczego decyduje się wrócić do kraju, gdzie może go spotkać krzywda. Ten odpowiada, że tam zaczął i tam chce skończyć. Zdawał sobie sprawę z zagrożenia, ale uważał, że musi wrócić do Pakistanu, by nadal pomagać. Tak postanowił, mimo że mógł zostać w Stanach. Marzył, żeby zostać adwokatem i w życiu dorosłym występować w prawnej obronie dzieci. Nawet Eshan Ullah Khan nie umiał powstrzymać go przed powrotem.
120 pocisków
Ikebal wyszedł z Lochu trzy dni później. Kiedy go zobaczyliśmy, jak przechodził przez podwórze, ledwo trzymając się na nogach, oślepiony nadmiarem światła, z rękoma pogryzionymi przez owady i w pęcherzach, wszyscy bardzo mu współczuliśmy, a równocześnie byliśmy z niego dumni.
Wrócił do Pakistanu i pokazał dzieciom ze swojego kraju, że ich nie opuścił, że nadal będzie obok nich, przeciwstawiając się temu, co je spotyka. Nie zdążył. 16 kwietnia 1995 roku w Wielkanoc został zabity 120 pociskami z broni palnej. Sprawców zbrodni nigdy nie ustalono, ale powszechnie wiadomo, że morderstwo chłopca zostało zlecone przez mafię producentów dywanów. Wiadomość wstrząsnęła światem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.