Dzisiejsi twórcy nie walczą już przecież z powszechną obłudą i hipokryzją. Wręcz przeciwnie. To ich idee, którymi tłumaczą użycie – dla swoich celów – ważnych, najczęściej religijnych symboli są albo fałszywe i pokrętne, albo płytkie i banalne. Powściągliwość i Praca, 5/2006
Praca Doroty Nieznalskiej pt. Pasja, przedstawiająca wspomniany krzyż z naklejonym zdjęciem genitaliów, różnie była uzasadniana przez różnych jej admiratorów. Opiekun młodej artystki i jej profesor z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych Grzegorz Klaman bronił ją słowami: "Znam Dorotę od lat 90-tych, gdy zaczęła studia w ASP. Dobrze poznałem jej sztukę i wiem, że nigdy nie była przeciwna religii i nie atakowała Kościoła katolickiego (tych samych słów używał Felicien Rops, oskarżany o nadużycie religijnych symboli w rysunku Kuszenie św. Antoniego). Praca Pasja – wbrew niektórym opiniom – nie jest wymierzona przeciwko krzyżowi. Według mojej wiedzy praca miała interpretować kwestię zniewolenia ciała przez mężczyzn dobrowolnie trenujących w siłowniach..."
Słuchając takich obrońców (skądinąd ciekawych artystów), nie sposób nie załamać rąk. Profesor tłumaczy, iż jego studentka, obecnie absolwentka wyższej uczelni artystycznej, wybierając dla swojej pracy ewidentny symbol religijny i łącząc krzyż z tytułowym słowem Pasja, absolutnie nie orientowała się, że zestawienie takie na całym świecie kojarzy się z męką i śmiercią Jezusa Chrystusa. Sama artystka przez długi czas utrzymywała, że dosadność swojej pracy uświadomiła sobie dopiero, gdy zajęła się nią prokuratura (rzecz ciągnie się od roku 2003). Obecnie Nieznalska przyznała przed sądem, że jednak jej Pasja z założenia miała być radykalna. Sąd w Gdańsku próbował dociec, do jakiego nurtu sztuki należy zaliczyć twórczość Nieznalskiej. Artystka odpowiedziała, że jest to nurt sztuki krytycznej, zaangażowanej, która podejmuje trudne tematy społeczne i posługuje się radykalnymi środkami, by wzbudzić emocje u odbiorcy... Innymi słowy – za wszelką cenę skandal i medialny szum, które zwracają uwagę masowej publiczności na nazwisko artystki i zapewniają jej powszechną rozpoznawalność, a co za tym idzie przyszły sukces komercyjny.
O wartościach artystycznych już się nie mówi. Jeżeli takie jeszcze można dostrzec w Kuszeniu św. Antoniego Ropsa, które podbudowane było wątpliwymi, ale widocznymi, spontanicznymi emocjami, to praca Nieznalskiej nie zawiera już nic, oprócz zimnej, wyrachowanej kalkulacji.
Z prawdziwymi dziełami sztuki, niosącymi wartości artystyczne, można się zgadzać lub nie. Można podjąć dyskusję z oryginalną wizją artysty, np. z interpretacją Francisa Bacona (1909 – 1992) potwornie deformującą przedstawienie Ukrzyżowania, ale tylko w przekonaniu, że dzieło nie jest szyderstwem ani cyniczną zabawą z krzyżem jako znakiem wiary. Artysta bowiem, kiedy tworzy dzieło, nie tylko powołuje je do życia, lecz także poprzez to dzieło objawia też swoją osobowość... Tak więc historia sztuki nie tylko jest historią dzieł, lecz także ludzi – w Liście do artystów w 1999 r. pisał zmarły ubiegłego roku Ojciec Święty Jan Paweł II. Praca pozbawiona jednak wartości artystycznych, a kreująca w swoim zamyśle czyjeś poniżenie lub uwłaczające wyszydzenie, i zrealizowana tylko dla wywołania wykalkulowanego skandalu, niewiele się różni się od rasistowskich rysunków i haseł wypisywanych przez nieświadomych swojej głupoty wyrostków na ulicznych murach i w brudnych bramach. Mimo że współczesna sztuki ma różne twarze, to przecież na dyplomowanym twórcy ciąży jakaś odpowiedzialność za siebie, za dzieło i w pewnym sensie za jego odbiorców.