Człowiek pragnie sacrum, ale często jest to „dzikie sacrum”. Nie zgadzam się z Tertulianem, który twierdził, że dusza ludzka jest z natury chrześcijańska, tak naprawdę dusza ludzka jest z natury pogańska. Człowiek jest z natury poganinem, bo tam, gdzie jest wielu bogów, łatwiej znaleźć miejsce dla swojego egoizmu. List, 9/2006
Jak znaleźć trwały, religijny punkt oparcia, kiedy upadają nawet wielkie religijne tradycje?
Przede wszystkim proponowałbym odwołać się do zwyczajnego zdrowego rozsądku. Wróćmy do niego, wróćmy do racjonalnego myślenia. Jeden z polityków obraził się kiedyś na mnie, gdy w swoim czasie powiedziałem w telewizji, że przyjdzie taki moment, kiedy Kościół będzie musiał bronić Oświecenia i jego racjonalnego myślenia. Myślę, że to jest akurat ten czas. Nie chodzi tu o suchy racjonalizm, ale właśnie o racjonalność, zakładającą też istnienie tajemnicy, wobec której człowiek staje bezbronny: „Jak to się dzieje, że mam świadomość samego siebie? Jak to jest, że istnieje jakaś odpowiedniość pomiędzy tym, co jest rzeczywiste, a tym, co jest moim myśleniem?”. Same tajemnice.
Fides et ratio – wróćmy do wiary i do rozumu. To są dwa skrzydła, które unoszą ludzkiego ducha. Przyjęcie tylko jednego punktu widzenia (np. tylko wiary lub tylko rozumu) przypomina próbę lotu przy pomocy jednego i w dodatku oskubanego skrzydła.
Kościół jako strażnik racjonalności…
Tak! Bronię tej tezy i głoszę ją, jak i gdzie tylko mogę. Dlaczego? Niektórzy mądrzy publicyści zwracają uwagę na ważną sprawę: podobne tendencje do odchodzenia od racjonalności w kulturze już przecież się pojawiały. Tak było w latach 20. i 30. w Niemczech; na tym wyrosła potęga Hitlera i nazizmu. Hitlerowcy głosili narodowy socjalizm, ale ich drugą ideologią był rodzaj swoistej gnozy – wiara w wielkość swojej rasy i wtajemniczenie. Przecież hitlerowscy specjaliści jeździli do Tybetu, żeby badać rzekomą tradycję Atlantów przechowywaną przez Aryjczyków, a w Europie specjalny oddział SS poszukiwał Graala. Proszę zauważyć, jak szalenie niebezpieczna jest taka irracjonalna formacja, która dostaje do ręki najnowsze osiągnięcia techniki.
Z jednej strony racjonalność, a z drugiej… Ojciec Joachim Badeni OP zapytany kiedyś przez LIST, dlaczego ludzie wolą wybrać się na film „Władca pierścieni” niż do kościoła, odpowiedział, że w filmie jest jakaś tajemnica, a dzisiaj w kościele bardzo często jej brakuje. Może ten powrót „dzikiego sacrum” jest wynikiem tego braku?
Tak, bardzo brakuje tajemnicy, dlatego że naszą kościelną odpowiedzią na duchowe potrzeby ludzi jest często moralizatorstwo. Ono, jak się nam wydaje, jest dla wszystkich zrozumiałe: „nie zdradzaj żony”, „nie bij dzieci ponad miarę” i takie tam. Boimy się pójść głębiej. Nasze duszpasterstwo jest spóźnione o jedną epokę – obecnie dostosowujemy się do zlaicyzowanej mentalności scjentystów XX w. Tymczasem jesteśmy w XXI w., ludzie szukają tajemnicy, a my jej im nie dajemy, nie pokazujemy im na przykład cudowności liturgii.
Bardzo mi odpowiada teza, którą głosi dominikanin, kardynał Schoenborn z Wiednia, że lekiem na laicyzację współczesnego świata jest piękna liturgia. Ale piękna nie w tym sensie, że schola ładnie zaśpiewa na trzy głosy, ale że dzięki jej śpiewowi uda się zbudować atmosferę otwarcia na Tajemnicę. No bo cóż bardziej tajemniczego jak to, że chleb staje się Ciałem i że można to zobaczyć oczyma wiary, a nie „mędrca szkiełkiem i okiem”. Przecież po przeistoczeniu śpiewamy zawsze Misterium idei: „Oto wielka tajemnica wiary”. Tylko czy my, duszpasterze, potrafimy stworzyć duchową atmosferę takiej czujności, uważności i swoistego duchowego napięcia, które pomoże to zobaczyć? Każda Msza powinna mieć wymiar mistagogiczny. Mystagogia to bardzo mądre starochrześcijańskie słowo, o którym zapomnieliśmy, a które oznacza „wprowadzanie do tajemnicy”.
Poszukiwanie przez ludzi tajemniczości odbieram jako wyzwanie, bym jako duszpasterz, kapłan odprawiający Mszę św., kaznodzieja lepiej umiał sprawować tajemnicę wiary. Jestem jak najbardziej zwolennikiem wiedzy, teorii. Musi być obecna teologia, musi istnieć religioznawstwo, ale wtajemniczanie w wiarę, mystagogia to coś innego niż naukowy wykład. Jan Paweł II powiedział kiedyś, że New Age jest fałszywą odpowiedzią na prawdziwe pytania, potrzeby ludzi. W ludziach obudziła się potrzeba duchowości. Jeżeli my nie potraimy ukazać głębi, piękna, mocy, tajemnicy Słowa Bożego i Boże obecności w liturgii, to ludzie odejdą, będą szukali gdzie indziej.