Margaret Mead, antropolog, opisała kilkadziesiąt lat temu plemię z Wysp Samoa, w którym nieznany był bunt pokoleń. Młodzież nie kontestowała swoich rodziców, nie podważała także istniejących w społeczności zasad, wchodziła w dorosłość bezkonfliktowo. Same plusy, jak mogłoby się wydawać... List, 12/2007
Ukryte mechanizmy dziedziczenia rządzą nie tylko poszczególnymi osobami, ale nawet całymi rodzinami. Bywają takie, w których na przykład lęki, doświadczone nawet kilka pokoleń wcześniej są przenoszone, a czasami wręcz wyolbrzymiane, w następnych. Wielokrotnie pracowałem z rodzinami, w których dziadkowie przekazywali swoje wojenne doświadczenia nie tylko w formie powtarzanych opowieści, ale także, na poziomie emocjonalnym. Lęk, który w ich sytuacji był jak najbardziej adekwatny, w następnych pokoleniach był uogólniany w stosunku do całego świata. Konsekwencją tego był między innymi paniczny strach dzieci, pojawiający się przed każdym wyjściem z domu. Uczulanie dzieci na niebezpieczeństwa jakie spotkać je mogą na ulicy, czy ze strony obcych ludzi, jest oczywiście czymś niezwykle ważnym, ale jeśli rodzic przekazuje mu tylko swoje własne lęki, to po pierwsze - dziecko traci emocjonalne wsparcie w rodzicu, a po drugie - sprawia, że dziecko przez pryzmat obaw rodziców postrzega to, co się wokół niego dzieje. Ten lęk bywa wyczuwany przez tych, którzy rzeczywiście chcą komuś zrobić coś złego. Stąd dzieci, zarażone strachem przez swoich rodziców, stają się często ofiarami takich ludzi.
Wysłuchiwane przy rodzinnym stole opowieści nie są obojętne dla naszego doświadczenia. Niezwykle ważne jest to, jaki przekaz o świecie rodzina pozostawia następnym pokoleniom. Czy będzie się go przedstawiać jako bezpieczny, taki, w którym ludziom można zaufać, czy też wręcz przeciwnie - będzie on pełen zła, nic dobrego nas w nim nie spotka, bo ludzie są fałszywi i zawistni. To może zdecydować o tym, czy ktoś będzie umiał zbudować dojrzałe relacje, oparte na zaufaniu, czy też zostanie więźniem we własnym domu.
Oprócz historii, które wspomina się przy wspólnym stole, są i takie, które wiodą żywot utajony. Członkowie rodziny starają się ukryć pewne fragmenty własnej historii, zwłaszcza jeśli dotyczą one czegoś wstydliwego czy trudnego do zaakceptowania, np. alkoholizmu, choroby psychicznej, pobytu w więzieniu, nieślubnego dziecka, samobójstwa. Są to tzw. trupy w szafie. O tym, co kiedyś się wydarzyło, wiedzą tylko niektórzy i to oni mogą ewentualnie o nim rozmawiać. Pozostali mogą się tylko domyślać i zazwyczaj intuicyjnie to robią. Ukrywanie takiej tajemnicy pochłania dużo energii i destrukcyjnie wpływa na relacje, pojawia się podejrzliwość i brak zaufania. Jej ujawnienie jest rzeczą trudną, wywołującą silne emocje lęku, wstydu czy złości. Ostatecznie w większości przypadków przynosi jednak ulgę, wzrasta zaufanie i poczucie wspólnoty, chociaż bywa, że trzeba za to zapłacić pewną cenę, np. rezygnować z idealnej wizji własnej rodziny.
Pracowałem kiedyś z rodziną, w której taką tajemnicą była samobójcza śmierć dziadka jednego z małżonków. O tym, że nie umarł on śmiercią naturalną, dowiedzieli się oni dopiero tuż przed narodzeniem ich własnego dziecka. Od tej pory żyli w ciągłym strachu, że historia może się powtórzyć. Kiedy dostrzegli, że ich dziecko, wchodzące w okres dojrzewania, wycofuje się z kontaktów zarówno z nimi, jak i z rówieśnikami, bywa smutne, obudziły się w nich skojarzenia: „dziadek miał depresję i też tak się zachowywał". Zaczęli bacznie mu się przyglądać, sprawdzali, czym się zajmuje, co czyta, jakiej muzyki słucha. Chłopiec czuł, że rodzice go szpiegują, że mu nie ufają, zaczął się jeszcze bardziej wycofywać. Podczas terapii rodzice bardzo szybko podchwycili metaforę „trupa w szafie". Sami zaczęli opisywać przy jej użyciu to, co się dzieje w ich rodzinie - kto zna tajemnicę, a kto się domyśla, kto zaś stara się, żeby nie ujrzała ona światła dziennego. Ostatecznie zdecydowali się na jej ujawnienie, co znacząco poprawiło ich relacje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.