Kto dzisiaj sięga po katolickie czasopisma? Ich udział na rynku prasy w Polsce to zaledwie 2,4%, a jeszcze przed wojną co czwarta gazeta w Polsce była katolicka. Czy takich potrzeb – duchowych czy intelektualnych – już nie mamy? Idziemy, 21 września 2008
– Czytelnicy nie oczekują kazań. Mają je albo w kościele, albo codziennie w życiu, kiedy non stop ktoś ich poucza. Oni się chcą czegoś dowiedzieć. Nie w każdym artykule musi być przywołany Pan Bóg, Kościół i zdjęcie księdza – prof. Olędzki zwraca uwagę, ze prasa katolicka powinna korzystać z katalogu zadań dzisiejszego wydawcy i nie być zbyt dydaktyczna. – Jest tyle ważnych tematów: jak ludzie sobie radzą w życiu ze swoimi problemami, które wcale nie są inne od tych, które ma czytelnik. W liczącej 2 tys. lat historii Kościoła jest tyle ciekawych zdarzeń, że jest co opisywać, przybliżać – tłumaczy prof. Olędzki. – A zadaniem dobrej, chrześcijańskiej prasy jest trafiać również do niewierzących – przypomina jeszcze.
Z kolei bp Lepa wśród wyzwań stojących przed prasą katolicką wyróżnia szczególnie to, że powinna być nie tylko środkiem i narzędziem, ale także miejscem ewangelizacji. Ma nie tylko mówić o modlitwie i świadectwie, ale także modlitwę udostępniać. Dziennikarze zaś powinni dawać własne świadectwo. – Praktyka pokazuje, że takie media odnoszą największy sukces – mówi. Innym, podkreślanym przez bp. Lepę, gwarantem sukcesu, jest wzajemna współpraca i uzupełnianie się: od praktyki wzajemnego cytowania począwszy, przez kontakty osobiste redaktorów, aż po realizację wspólnych projektów medialnych.
– Szczególnie wymowną postacią współpracy jest obrona innego pisma czy radia katolickiego, które zostało zaatakowane w celu zmarginalizowania jego znaczenia – mówi bp. Lepa, odnosząc się m.in. do dyskusji o Radiu Maryja. Niestety, tak się w praktyce nie dzieje. Powszechne jest, że do dyskusji o życiu Kościoła i świata w masowych mediach, także w ich redakcjach katolickich, zaprasza się niemal wyłącznie publicystów związanych z prasą niekatolicką. – To najczęściej wynika z lenistwa prowadzącego program czy audycję lub z wygody, kiedy zaprasza on tych, którzy potwierdzą jego tezę – tłumaczy prof. Olędzki. Podobnie jednak pomijają się nawzajem same media katolickie, a często traktują wręcz jak zagrożenie. – Jeżeli nie potrafią ze sobą współpracować, to niechby przynajmniej sobie nie przeszkadzały – podkreśla prof. Olędzki.
To, że ewangelizacja przez media trafia głównie do już przekonanych, a nie sięgają po nie ci, którzy ich najbardziej potrzebują, nie jest jedynie winą tych mediów. – Nie wystarczy wydawać nawet najlepszy, najciekawszy tygodnik. Musi być ktoś, kto go odbiorcy wskaże, zachęci do czytania, sam da świadectwo jego przydatności w życiu i pracy duszpasterskiej. Będzie także przewodnikiem w rozumieniu jego treści – mówi bp Lepa. Jednocześnie jednak tłumaczy księży z ich częstego braku zaangażowania w propagowanie prasy katolickiej nawałem zajęć, zaabsorbowaniem duszpasterstwem i katechizacją.
Nikt ich jednak nie zwolni z – jak pisał bł. ks. Ignacy Kłopotowski – „edukacji medialnej”, czyli wychowywania wiernych do świadomego, odpowiedzialnego i selektywnego odbioru mediów. Ksiądz Kłopotowski apelował do duchowieństwa: „Lud weźmie taką gazetę i książkę, jaką my, kapłani, jego przewodnicy duchowi, podamy mu do ręki. (...) Stąd prasę katolicką i czytelnictwo katolickie powinniśmy my, kapłani, wziąć do serca swego i całym wpływem swym szerzyć ją". Tan sam obowiązek ks. Kłopotowski składał również na ręce wszystkich katolików, głównie rodziców, katechetów, wychowawców młodzieży. Przypominał także często, że z czytania – jak choćby w przypadku historii nawróceń św. Augustyna i św. Ignacego z Loyoli – rodzi się wiara.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.