Prawdziwe niebezpieczeństwo polega nie na przemijaniu czasu, lecz na jego złym wykorzystywaniu, gdy odrzuca się życie wieczne ofiarowane przez Chrystusa. Przemijanie staje się prawdziwym nieszczęściem, jeśli nie jest drogą ku temu, co doskonałe i ostateczne. Idziemy, 2 listopada 2008
Tego, że niekiedy deformujemy biblijne pojęcie przemijania, zacząłem się domyślać dopiero w trakcie szperania po patrystycznych objaśnieniach znanej wypowiedzi Apostoła Pawła: „Przemija postać tego świata” (1 Kor 7,31). O co zatem chodziło pierwszym chrześcijanom, kiedy modlili się „Niechaj przyjdzie Twa łaska i niech przeminie ten świat!”, co cytuję za Didache, tekstem mniej więcej współczesnym Apokalipsie, napisanym w roku ok. 100.
Przemijanie jako coś pozytywnego
Pierwsze zaskoczenie przeżyłem podczas lektury św. Ireneusza. Przypomnijmy, że jest on jednym z najstarszych pisarzy chrześcijańskich – jego mistrz, biskup Polikarp, był bezpośrednim uczniem Apostoła Jana. Otóż dla Ireneusza przemijanie to coś ze wszech miar pozytywnego i upragnionego. Przede wszystkim nie dotyczy ono ani świata, ani naszego życia, ale tylko obecnej postaci jednego i drugiego.
Ireneusz cieszy się na myśl, że przeminie postać tego świata – podobnie jak rodząca marzy o chwili, kiedy usłyszy głos swojego dziecka i skończą się jej bóle, podobnie jak żołnierz nie może się doczekać końca męczących manewrów. Przemijająca postać tego świata ustąpi miejsca jego postaci ostatecznej. Ireneusz jest absolutnie pewien tego, że ziemia zostanie przemieniona w niebieskie Jeruzalem, a wszyscy Boży przyjaciele dostąpią chwalebnego zmartwychwstania.
Bardzo podobnie mówili na temat przemijania inni Ojcowie. Orygenes, bezdyskusyjnie najwybitniejszy teolog Kościoła męczenników, w homilii do Księgi Liczb pisał: „Wyobraź sobie, w jaki sposób przemija niebo i ziemia, oraz jak przemija postać tego świata. Usuń sprzed swego wzroku blask tego słońca i daj owemu światu, który ma nadejść, siedmiokrotną światłość słońca, albo raczej daj mu samego Pana jako blask.
Wyobraź sobie obecnych przy Nim aniołów chwały... Wyobraź sobie ponadto, jak mogą być tam obchodzone święta Pana, jakie się tam odbywają uroczystości, jaka panuje tam radość. Przebywając na tym świecie, świętujemy tylko po części, a nie w pełni. Wówczas nastanie prawdziwe i nieprzerwane święto, a Księciem tego święta, Oblubieńcem i Panem, będzie sam Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel”.
Dopiero po znalezieniu kilku następnych patrystycznych objaśnień tej wypowiedzi, że „przemija postać tego świata”, zerknąłem do jej wersji greckiej. I tu czekała mnie niespodzianka. Przecież paragein znaczy również „odchodzić” (Mt 9,9 i 27; J 8,59), „przechodzić” (Mk 1,6; 2,14), „mijać” (J 9,1). Odejście, mijanie, nie mogło się ludziom mówiącym po grecku kojarzyć z przemijaniem w naszym rozumieniu. A w każdym razie mogło im się tak nie kojarzyć. Tak czy inaczej, modlitwę: „niech przeminie ten świat” umieściłbym razem z pragnieniem dziecka: „Kiedyż wreszcie przeminie moje dzieciństwo i stanę się człowiekiem dorosłym”.
Potwierdzeniem tego jest słynny zapis z listu Apostoła Piotra, że należy starać się o przyspieszenie końca świata: „staracie się przyśpieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Oczekujemy bowiem, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2 P 3,12n).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.