Nie możemy być tylko widzami

Ująć w jednym zdaniu, co jest najważniejsze we Mszy świętej, jest bardzo trudno. Gdyby jednak chcieć tak odpowiedzieć, to trzeba by stwierdzić, że najważniejsze jest to, że w niej Chrystus, Jego śmierć i zmartwychwstanie, się dla nas uobecniają. Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym, 1(94)/2008



Czego jeszcze trzeba się wystrzegać?


Warta podjęcia jest również kwestia śpiewu liturgicznego. We wszystkich dokumentach Kościoła mówi się, że właściwym śpiewem liturgicznym jest śpiew gregoriański, ale zdaję sobie sprawę, że dziś trudno by było wykonywać ten śpiew w każdej Mszy świętej. To jest postawienie bardzo wysokiej poprzeczki. Trzeba jednak pamiętać, że śpiew ma być śpiewem duchowym, który rzeczywiście odpowiada akcji liturgicznej oraz okresowi roku liturgicznego. Mają to być pieśni a nie piosenki, które pod względem melodycznym i treściowym odpowiadają temu, do czego się odnoszą. Przy okazji chciałbym zasugerować i poprosić wspólnoty, aby nie gubić tradycyjnych pieśni adwentowych, pasyjnych, wielkanocnych czy kolęd, które doskonale pasują i są dostosowane do części Liturgii. Nawet, jeśli we wspólnotach są młodzi ludzie, to myślę, że można jedną taką pieśń zawsze proponować. Warto w tym kontekście przypomnieć, że od Soboru Watykańskiego II, w Konstytucji o liturgii bardzo mocno akcentuje się, że śpiew w Liturgii to nie jest oprawa, dodatek czy rama, ale integralna część Mszy świętej.

Warto zwrócić również uwagę na to, że udział we Mszy świętej także we wspólnocie nie powinien iść w kierunku namnażania zewnętrznych znaków uczestnictwa w niej, np. podniesionych rąk, czy innych elementów, których nie ma na Mszy świętej parafialnej czy papieskiej. Jeśli ktoś uważa, że poprzez podniesienie rąk bardziej włącza się w wielbienie Boga, nie do końca ma rację, gdyż trzeba przede wszystkim wznosić serca. Ponadto trzeba bowiem pamiętać, że we Mszy świętej tym, który pośredniczy między zgromadzeniem a Bogiem jest kapłan, występujący w imieniu Chrystusa i Kościoła, i to wyłącznie on ma prawo do podnoszenia rąk w zanoszeniu modlitw. Wszelkiego rodzaju gesty wnoszą dużo emocjonalności, a zwalniają z zaangażowania rozumu i serca we Mszy świętej, a jeśli są dopuszczone w malej wspólnocie, to trzeba się wystrzegać przenoszenia ich np. na Mszę parafialną.



Jest więc miejsce na spontaniczność we Mszy świętej?


Myślę, że miejscem na wyrażenie spontaniczności jest śpiew i modlitwa wiernych pod warunkiem, że ta modlitwa wiernych nie służy pokazywaniu się jakiejś osoby we wspólnocie. Natomiast nie widzę miejsca na spontaniczność wiernych w innych miejscach Liturgii. Ludyczność i elementy bardzo zewnętrzne, moim zdaniem, przeszkadzają w przeżywaniu tajemnic Eucharystii. Koniecznie trzeba tu dopowiedzieć, że u nas utarło się wprowadzanie wszystkiego do Mszy świętej. Tymczasem dobrze by było, żeby we wspólnotach oddzielić to, co jest Mszą św. i związane z nią zachowanie, od tego, co nią nie jest. Msza święta nie jest akademią, którą robimy Panu Bogu. To Bóg do nas przychodzi. Natomiast poza Mszą świętą można robić inną formę modlitw wspólnotowych, czy celebracji Słowa Bożego, które mogą być spontanicznym wielbieniem Boga. Postulowałbym, aby te rzeczy bardzo rozdzielać. Podobnie jest z modlitwą charyzmatyczną w czasie uwielbienia po Komunii świętej, którą również sugerowałbym przenieść na inną formę celebracji, poza Eucharystię. Podobnie jest z modlitwą o uzdrowienie w czasie Mszy świętej. W czasie każdej Liturgii mogą być sprawowane różne sakramenty i sakramentalia, np. sakrament namaszczenia chorych, natomiast Kościół nie przewiduje połączenia modlitwy o uzdrowienie z Mszą świętą.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...