W łazience

Wszystkie te potrzeby, które nie zostały zaspokojone w domu rodzinnym, w małżeństwie mają szansę spełnienia. Przynajmniej taką mamy okazję. Kolejną szansę. Na tyle istotną, że wartą wielu zabiegów i starań. Warto, 3/2008



Pewien znany amerykański terapeuta par małżeńskich napisał, że małżeństwo jest drugą psychiczną szansą człowieka. Wszystkie te potrzeby, które nie zostały zaspokojone w domu rodzinnym, w małżeństwie mają szansę spełnienia. Przynajmniej taką mamy okazję. Kolejną szansę. Na tyle istotną, że wartą wielu zabiegów i starań.

Wchodząc w małżeństwo, mamy sporo oczekiwań, planów i dużo determinacji do zaspokojenia tego, czego potrzebujemy. Większą, niż w relacji z rodzicem. Gdy matka lub ojciec w otwarty lub nieświadomy sposób bagatelizuje nasze potrzeby, zwykle nie odważamy się na krytykę. W małżeństwie mamy więcej odwagi i zarazem czujemy mniejszy strach przed odrzuceniem przez tę najważniejszą osobę.

Widząc, jak nasi rodzice nie potrafią się porozumieć w najprostszych sytuacjach i toczą ze sobą boje, postanawiamy w naszych młodych umysłach, że nasze małżeństwa będą w bardziej konstruktywny i łagodny sposób rozwiązywały konflikty. I z takim zapałem dochodzimy do pierwszego etapu małżeństwa.

Proces budowania porozumienia rozpoczęty. Pierwsze dwa dni są spełnieniem oczekiwań. Trzeci dzień: on, na naszą prośbę zmiany jakiegoś zachowania odburknął tylko i włączył telewizor. Ona, nieco zdziwiona, próbuje łagodnie powrócić do dyskusji. Uf, jakoś się udało. Tydzień później: ona zamyka się w łazience. On chciał czegoś, na co ona nie miała ochoty. On nie zrozumiał. Pokazuje jej, że od związku oczekiwał spełnienia swoich potrzeb. A ona przecież ma ten sam pomysł na małżeństwo. Jednak potrzeby czasem się różnią.

Obiecują sobie, że następnym razem postarają się rozwiązać tę sprawę – on będzie bardziej delikatny, a ona nie ucieknie. Jak to się mogło stać? Czyżbyśmy właśnie tracili swoją ostatnią szansę? Ludzie wokół mówią: musicie się „dotrzeć”, to dopiero początki. Dlaczego w ogóle coś „trze”? Przecież już się dobrze poznaliśmy, tak wiele mieliśmy wspólnego. A nagle on wcale nie chce rozmawiać o uczuciach, nie chce analizować każdego wypowiedzianego słowa. Ona nie potrafi, tak po prostu, być żoną bez tych zbędnych pytań i wątpliwości.

Czyżbyśmy to wszystko sobie wymyślili? I czy prawdą jest, że to się stało tak nagle? Zbudowaliśmy sobie obraz swojego małżonka zanim on jeszcze stanął z nami na ślubnym kobiercu. Zaplanowaliśmy małżeńskie sobotnie poranki, jego spojrzenie zachwycone ciałem żony i jej ochotę do leżenia z mężem na kanapie po obiedzie, choć naczynia dojrzewają w zlewie.

Moje życie nie chce płynąć podręcznikowo. Miesiąc miodowy to nie jest okres, do którego z radością bym powróciła. Ba! Ja nie chcę do niego wracać! Rozpoczęłam pierwszy etap rozczarowaniem. Niełatwo się do tego przyznać. Jak powiedzieć, że nie zostały spełnione nasze oczekiwania, a naszym potrzebom doskwierał bolesny głód? Pan Bóg dał nam inne rozwiązanie – swoje własne. Uśmiecham się na samą myśl o tym, że zamiast wspominać z rozczuleniem i tęsknotą przeszłe dni, mam pełno ciepłych myśli o jutrze, o przyszłych latach.

Uczymy się porozumienia, a z każdym dniem jesteśmy w tym lepsi. Każde kolejne pozytywne rozwiązanie jest jak dobra ocena, jak błogosławieństwo. Rozmowa dwojga ludzi bywa darem. Bywa rzadkością. Często też jest niedoceniana, ale wiesz o tym dopiero wtedy, gdy odczuwasz jej brak. Zamykając się w „swojej łazience”, pragnę coś osiągnąć. Chcę naprawdę dobrze. Przecież wtedy coś mówię.

Mówię bardzo głośno i wyraźnie. Siedząc w niej sama, pragnę porozumienia. Pragnę do granic rozpaczy i determinacji. I nigdy bardziej nie jestem sama. Nigdy bardziej nie „rzucam grochem o ścianę”. Nigdy mocniej nie czuję się zraniona. Nigdy bardziej nie rezygnuję z mojej szansy. Wyszłam za mąż, to i z łazienki wyjdę.

Urszula Czudek - psycholog



«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...