Po co nam polityka historyczna? Każde społeczeństwo potrzebuje pewnego najbardziej podstawowego kodu, czyli zbioru elementów, które je łączą: symboli, wydarzeń, przekonań, bohaterów. Nie jest obojętne, co ten kod tworzy, jakie wydarzenie z przeszłości uznajemy za godne upamiętnienia i jakie postawy za warte upowszechnienia. Więź, 5/2007
“SOLIDARNOŚĆ” I EUROPA
Projekt takiego ośrodka powstał – co zupełnie naturalne – w Gdańsku. Miejsce narodzin “Solidarności“, siedziba Stoczni im. Lenina i władz krajowych Związku (wraz z jego archiwum) to najlepsza lokalizacja dla instytucji, który ma dbać o pamięć ruchu. W Trójmieście znajdują się pomniki stoczniowców poległych w 1970 roku i prezentowana na terenie stoczni wystawa o dziejach “Solidarności”. Tutaj urzęduje także Lech Wałęsa, laureat pokojowej nagrody Nobla, historyczny przywódca „S” i jej rozpoznawalny na całym świecie symbol. Wszystkie te elementy wzięto pod uwagę w projekcie Europejskiego Centrum Solidarności.
W inicjatywę angażują się zarówno władze centralne, jak samorządowe – ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego, prezydent Gdańska, marszałek województwa pomorskiego oraz Fundacja Centrum Solidarności i NSZZ “Solidarność”. Obok funkcji badawczych, edukacyjnych i muzealnych, ośrodek ma mieć także wymiar międzynarodowy. Ma to znaczenie kluczowe. Aby przywrócić “Solidarności” należne jej miejsce w świadomości historycznej Europejczyków, trzeba przypomnieć walkę ruchu o demokrację i jego udział w rozpadzie bloku sowieckiego w 1989 roku. Bez polskiej dekady oporu pozostałe „demoludy” nie odzyskałyby tak łatwo i tak szybko wolności. Trzeba pokazać „Solidarność” jako prekursora drugiego zjednoczenia Europy, które ostatecznie doszło do skutku w 2004 roku wraz z przyjęciem do Unii krajów uwolnionych od komunizmu. Centrum powinno przypominać o pomocy, jakiej zdelegalizowanemu związkowi tak licznie udzielili w latach osiemdziesiątych mieszkańcy zachodniej Europy, ale też stać się gospodarzem debat o współczesnym wymiarze europejskiej solidarności.
Gdański ośrodek musi być jednocześnie muzeum ruchu i jego ambasadą, miejscem pracy nad eksportowym wizerunkiem „S”. Bo kultywowanie dziedzictwa “Solidarności” to więcej niż obowiązek pamięci – to polska racja stanu. W tej sprawie można – i trzeba –zbudować konsensus wszystkich sił politycznych wywodzących się spod znaku „S”.
***
Jan Skórzyński – historyk i publicysta, autor m.in. „Od Solidarności do wolności” i „Gdy niemożliwe stało się możliwe. Kalendarium Solidarności 1980-89”, redaktor naczelny słownika biograficznego „Opozycja w PRL”. W latach 2000-2005 był zastępcą redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. Obecnie pracuje w Biurze Edukacji Publicznej IPN. Mieszka w Warszawie.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»