Wspólne marnowanie czasu

Tygodnik Powszechny 11/2010 Tygodnik Powszechny 11/2010

Nie znam nic trudniejszego niż przeżycie życia z jedną osobą. Ale nie znam też nic piękniejszego.


W sferze seksualnej najszybciej widać, czy relacja małżeńska się rozwija, czy zamiera. Już choćby z tego powodu ma znaczenie dla duchowości...

Nawet więcej, seks w oczywisty sposób jest więziotwórczy – buduje relację. Ale nie zgodzę się, że w sferze seksualnej najszybciej widać słabości relacji małżeńskiej. One najpierw pojawiają się w ogólnej komunikacji, w zanikaniu umiejętności rozmawiania, poświęcania sobie uwagi, wspólnego marnowania czasu (bo także tym jest miłość). Bez tego nie będzie udanego seksu rozumianego jako zjednoczenie – także duchowe. Nie potrafię traktować seksu jako lekarstwa na cokolwiek – widzę w tym instrumentalizację współmałżonka. Seks rodzi się w głowie i w tejże głowie rodzą się także inne sposoby wyrażania bliskości, więzi, sympatii, zrozumienia, przebaczenia i otwartości. To, co mamy w głowie, jest bardziej pierwotne niż sposób, w jaki wyrażamy to w łóżku.

Jan Paweł II nazwał małżeństwo prasakramentem, czyli pierwszym objawieniem miłości Boga do człowieka, starszym od Kościoła i zakorzenionym w naszej naturze...

Żydzi mówią podobnie, że małżeństwo jest tym, co pozostało z raju. Sakrament łączy niebo z ziemią – to, co ludzkie, z tym, co Boskie. W przypadku małżeństwa mamy do czynienia z naturalną ludzką rzeczywistością – przecież to nie Jezus wymyślił, iż ludzie będą się pobierać. Tej ziemskiej rzeczywistości nadajemy głęboki sens religijny, mówimy, że jest unikalnym doświadczeniem Bożej łaski. Tutaj znakomicie widać, że życie duchowe nie jest oderwane od życia świeckiego, że duchowość to nie tylko pobożność, bo w samym sercu życia świeckiego – w najgłębiej angażującej relacji międzyludzkiej – odnajdujemy Boga.

Dlaczego zatem małżeństwo jest takie kruche?

Nie znam nic trudniejszego niż przeżycie całego życia z jedną osobą. Ale nie znam też nic piękniejszego. Piękno i trud małżeństwa są ze sobą nierozerwalnie związane. To odpowiedź uniwersalna, ponadczasowa: małżeństwo to związek dwojga grzeszników. W naszych czasach dochodzi jeszcze kultura indywidualizmu, która bardzo ułatwiła rozejście się. Małżeństwo jest wspólnotą, która z definicji wymaga wyrzeczenia, pokory, akceptacji zmienności własnej i współmałżonka. Udane małżeństwo jest niemożliwe bez przedłożenia „my” ponad „ja”. W kulturze indywidualizmu trudniej o taką postawę.

Personalizm też stawia na jednostkę.

Ale w przeciwieństwie do indywidualizmu widzi ją w relacjach do innych, we wspólnocie. Sądzę zresztą, że długofalowo patrząc, kluczowym zadaniem chrześcijan dzisiaj, jeśli chodzi o małżeństwo, jest przebudowywanie kultury – czyli systemu wartości, sposobu myślenia o sobie w świecie, o własnym życiu – z indywidualistycznej na bardziej personalistyczną.

A co z sakramentem, jeśli te relacje stają się destrukcyjne? Czy mimo wszystko jednostka i jej dobro nie stoją wyżej niż nawet najbardziej uświęcone struktury?

Przyjęcie nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa to nie owoc nacisku na struktury, lecz konsekwencja uznania, że małżonkowie świadomie ślubowali również być znakiem tego, JAK Bóg kocha – czyli naśladować miłość bezwarunkową i nieodwołalną. Co robić, gdy to się całkowicie nie udaje? Jak połączyć zrozumienie dla ludzkich słabości z wiernością zasadzie danej przez samego Chrystusa? Tradycja katolicka do tej pory uznaje tylko dwie odpowiedzi: stwierdzenie nieważności związku lub separacja. Czy można znaleźć inne dobre odpowiedzi? Ja ich nie znam. A że trudno w tej sprawie o proste rozwiązania – przyznał nawet sam Benedykt XVI.

Rozmawiał Artur Sporniak



ZBIGNIEW NOSOWSKI jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Więź”, dyrektorem programowym Laboratorium „Więzi”, autorem książki „Parami do nieba”
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...