Trwanie w cieniu murów gargańskiego sanktuarium to dla ducha doświadczenie niezwykłe. Można trafić tu wbrew własnej woli, bez znajomości języka, potem napatrzeć się na szczególnie trudne przypadki duchowych zniewoleń i, jak pokazuje historia naszej rozmówczyni, uznawać to z perspektywy czasu za największą łaskę...
Jak trafiły siostry na Monte Sant'Angelo, w sąsiedztwo Groty Objawień św. Michała Archanioła?
Ks. Władysław Suchy CSMA, rektor tutejszego sanktuarium, prosił nas o pomoc w tym miejscu już dużo wcześniej, gdy tylko michalici objęli je swoją opieką. Niestety z powodu braku powołań nie byłyśmy w stanie się tej pracy podjąć. Wreszcie w 2008 r. nowa Matka Generalna, m. Natanaela, zdecydowała, że zamkniemy jeden z domów w Polsce, by móc otworzyć placówkę tutaj, w Monte Sant'Angelo. Miejsce to, któremu patronuje św. Michał, jest w końcu jakby naszą duchową kolebką. Na początek Matka Generalna przysłała tutaj trzy siostry i z tej pierwszej trójki, z uwagi na różne potrzeby zgromadzenia, do tej pory zostałam w tym miejscu tylko ja.
Jakie zadania stoją przed Siostrami w tym miejscu?
Od samego początku byłyśmy zaproszone do pracy w sanktuarium, do posługi przy przyjmowaniu pielgrzymów i ich intencji. Jedna z sióstr zajmuje się również obsługą zakrystii. Zimą jest tu spokojnie, ale w lecie mamy od godziny 7:00, co 45 minut Msze Święte, tak że pracy jest bardzo dużo. Jedna z sióstr jest też odpowiedzialna za administrowanie Domem Pielgrzyma.
Jak minęło te prawie dziesięć już lat w tak bezpośredniej bliskości świętego Michała Archanioła? Czy odkryły tu Siostry coś nowego dla swojej duchowości?
Mogę w swoim imieniu powiedzieć, że odkryłyśmy swoją duchowość na nowo w tym zawołaniu "Któż jak Bóg", w uwielbieniu Boga ze św. Michałem. Doświadczamy tutaj bardzo wielu sytuacji, kiedy przyjeżdżają osoby osaczone, opętane. Są osoby, które nie mogą wejść do groty; obecność św. Michała nie pozwala im na przekroczenie jej progu. I są to sytuacje, które naprawdę uczą nas na nowo dostrzegać potęgę świętego Michała w dzisiejszym świecie. To jest coś niesamowitego.
Jednak do domu pielgrzyma przyjeżdża również wielu "zwykłych" pielgrzymów, którzy po prostu chcą się w tym miejscu pomodlić. Obserwując ich przez tyle lat, czy może Siostra powiedzieć z jakimi sprawami przyjeżdżają oni do św. Michała Archanioła?
Wiele osób przyjeżdża tu właśnie modlić się o dar uwolnienia siebie czy bliskich, bo wiedzą, że jest to miejsce szczególne, a święty Michał jest specjalistą od wyrzucania demonów. Ale są też osoby, które przyjeżdżają na przykład prosić o dar potomstwa, o zgodę w rodzinie. To są takie intencje, które najczęściej są polecane św. Michałowi.
Jakie świadectwa napływają po takich spotkaniach ze św. Michałem w tym miejscu? Coś Siostrze przez te lata utkwiło szczególnie w pamięci?
Wielu jest pielgrzymów, którzy powracają. Ja spotkałam osobiście parę małżeńską, która bardzo długo nie mogła mieć dzieci i po roku od pierwszej pielgrzymki przyjechali już z dzieckiem na dziękczynienie. Dużo jest takich przypadków, gdyż Włosi mają zwyczaj, że jako dziękczynienie przynoszą wota, w zależności od tego co od świętego Michała czy za pośrednictwem świętego Michała otrzymali. Więc jeżeli są to dzieci, to wotami są serduszka z wypisanym imieniem dziecka, czy np. maskotki. Bardzo wiele takich przedmiotów oddajemy na ręce księdza rektora i później są one składane w archiwum albo tutejszym muzeum.
Na pewno jest też dla mnie niesamowitym doświadczeniem, gdy ktoś przyjeżdża po raz pierwszy i opisuje mi dokładnie całą grotę w detalach, ponieważ śnił mu się święty Michał i śniła mu się grota. Przyjechała na przykład jedna pani, mówiąc: „Ja przyjechałam z drugiego krańca Włoch i nie wiedziałam nawet, że jest takie sanktuarium, ale śnił mi się święty Michał”. Wtedy zaczęła szukać informacji w internecie, dowiedziała się o istnieniu Monte Sant’Angelo i przyjechała. Mówiła mi ona tak: "Siostro, śnił mi się św. Michał, wyglądał dokładnie tak jak tutaj i jeszcze powiedział mi, że zostawił odciśniętą stopę. Przyjechałam tu i przekonałam się, że rzeczywiście tak jest".
Później miałyśmy przypadek dziewczyny, która była osaczona, i jej mamie z kolei przyśnił się święty Michał, polecając, by zabrała swoją córkę tutaj, a ta zostanie uwolniona. Ta dziewczyna powiedziała, że mama musi po prostu wziąć ją za rękę, przeprowadzić do świętego Michała i położyć jej rękę na tym odcisku stopy świętego Michała. To była bardzo długa walka, bo diabeł oczywiście zaraz się zamanifestował, ale dziewczyna została uwolniona. Mama tej dziewczyny, z pomocą swoich przyjaciółek, po prostu przyciągnęła ją do świętego Michała. To są sytuacje, które zawsze się jakoś przeżywa.
A jakieś Siostry osobiste szczególne doświadczenie?
Szczególną łaską jest sam fakt, że jestem tutaj. Nigdy nie myślałam o tym, aby wyjechać ze swoją posługą zagranicę, nawet nie przeszło mi to przez myśl. To moja siostra przełożona, która posługiwała już wcześniej zagranicą, zgłosiła nas do wyjazdu. A ostatecznie wyszło tak, że decyzją Matki Generalnej pojechałam bez niej. Przyjechałam tu bez znajomości języka, uczyłyśmy się od zera na trzymiesięcznym kursie, swoją pomoc zaoferowali też księża. Po trzech miesiącach rozpoczęłyśmy pracę; początki, bez języka, były jednak bardzo trudne.
Czy wraz z rozwojem tego miejsca, po przejęciu go przez księży michalitów, widać też wzrost duchowy lokalnej społeczności, wzrost liczby pielgrzymów, wzrost kultu św. Michała Archanioła?
Pielgrzymów rzeczywiście jest coraz więcej. Michalici rozpromowali sanktuarium przez internet, zachęcają do przyjeżdżania grupy, prowadzą też rekolekcje dla tych grup. I to odbija się echem również na innych kontynentach. Był tu np. mężczyzna z USA, który wziął jeden kamyczek z groty i jak wrócił do swojego kraju zaczął opowiadać w swoim otoczeniu o relikwiach św. Michała i swoim doświadczeniu mocy ich działania. Tak rozpropagował ten kamień, że w ciągu jednego miesiąca mieliśmy ilość zamówień, której nie byłyśmy w stanie "przerobić". I takim sposobem to się wszystko rozrasta. Meksyk, Ameryka Łacińska, bardzo dużo mamy dziś zamówień stamtąd.
Po rozpoczęciu peregrynacji przyjeżdża też chyba więcej grup z Polski?
Rzeczywiście, dużo grup przyjeżdża "w rewizytę". Wiele osób, które uczestniczyły w peregrynacji przyjeżdża, by zobaczyć to słynne miejsce, z którego przybył do nich anioł.
Czym jest w takim razie tutejsze sanktuarium dla Montanarów, dla ludzi, którzy tu żyją?
Dla nich również to szczególne miejsce. Dzięki objawieniom miasteczko się rozrosło, zaczęli napływać turyści. Dzięki temu miejscowi mają z czego żyć, gdyż dookoła są tylko skały.
Natomiast sam św. Michał Archanioł jest dla Montanarów świętością najwyższą, co sprawia, że... niewielu z nich decyduje się w ogóle wchodzić do prezbiterium sanktuarium. Mówią bowiem, że święty Michał jest tak wielki, że oni nie czują się godnymi stawać przed jego obliczem. Cały czas zdarzają się też pielgrzymi, którzy drogę na górę Gargano pokonują na piechotę, a do samej groty wchodzą na klęczkach. To tradycja sięgająca jeszcze pierwszych wieków tutejszego kultu, gdy na każdym stopniu prowadzącym do groty pielgrzymi odmawiali na kolanach modlitwę.
A procesja 29 września? Jak miejscowi ją odbierają?
Montanarowie mówią często, że św. Michał nie może ruszyć się z groty, gdyż wtedy grota się zapadnie. Na procesję wychodzi więc kopia figury z oryginalnym mieczem. To właśnie moment, w którym biskup sięga po ten miecz, jest dla nich momentem najbardziej emocjonalnej modlitwy. Proboszczowie poszczególnych tutejszych parafii również błogosławią je w trakcie procesji tym właśnie mieczem.
W przeszłości, w sytuacjach np. klęsk żywiołowych, zdarzało się, że miejscowy biskup wychodził z tym archanielskim mieczem przed sanktuarium i błogosławił. Po takim błogosławieństwie wszystkie klęski miały ustawać. Dlatego ten miecz to dla miejscowych taka szczególna świętość.
Jak zachęciłaby siostra tych może jeszcze niezdecydowanych czytelników do przyjazdu do sanktuarium św. Michała na Gargano?
Drodzy Czytelnicy, serdecznie Was zapraszam, bo św. Michał naprawdę robi wielkie rzeczy, wielkie cuda. Warto zobaczyć tę coroczną procesję, która jest manifestacją jego świętości i mocy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.