Nie od razu po nawróceniu zabrałem się do pisania ikon. Zaczęło się to dopiero, gdy zawaliło mi się życie. Nagle ciężko zachorowałem i trafiłem do szpitala na oddział intensywnej terapii. W czasie mojej choroby odeszła ode mnie żona i zostałem sam z trójką małych dzieci.
Kiedy już ukończyłem studia, wszędobylscy „informatorzy” donosili, gdzie trzeba, że piszę ikony. Do mojego mieszkania wiele razy bez uprzedzenia wdzierali się funkcjonariusze milicji i nie przedstawiając odpowiednich dokumentów, dokonywali rewizji. Szukali ikon. Przewracali dom do góry nogami, szperali w rzeczach osobistych, żądając, bym pokazał im, gdzie ukrywam ikony.
Teraz wszystko się zmieniło. Być może, ktoś z tych dawnych donosicieli albo rewidujących moje mieszkanie ma dzisiaj w swoim domu ikony. Drogi Boże nie są drogami ludzkimi...
W Rosji, na Ukrainie i Białorusi zostało zniszczonych dziesiątki tysięcy ikon, a jeśli wziąć pod uwagę, że zrównano z ziemią setki cerkwi, to można założyć, że prawdopodobnie zniszczeniu uległy nawet miliony ikon. Czy z tego powodu została przerwana tradycja?
Tradycja bizantyńska została u nas przerwana jeszcze za panowania Piotra I, kiedy w życie duchowne wkroczyło życie świeckie. W efekcie ikona stawała się coraz bardziej wyobrażeniem realistycznym na modłę zachodnią. Ikony osiemnasto- i dziewiętnastowieczne nie są już właściwie ikonami, tylko obrazami i przejawem odejścia od prawosławnej tradycji. Co więcej, rewolucja z 1917 roku obróciła wniwecz wszystko. Dopiero po rozpadzie Związku Radzieckiego – ściśle mówiąc tuż przed rozpadem – w społeczeństwie zaczęło się przewartościowanie całej narodowej spuścizny, w tym również tradycji ikony zarówno wschodniej, jak i bizantyńskiej. Ikony stały się szeroko dostępne, podobnie święte księgi. Wszystko zaczęło się szybko odradzać. Powraca również ikonopisarstwo, chociaż, niestety, przybiera ono często postać produkcji masowej, więc autentycznych ikon powstaje niewiele. Z czasem jednak wszystko wróci na swoje miejsce.
W jakim stylu Pan pisze swoje ikony?
Dla mnie praca nad ikoną to proces twórczy. Nie potrafię zamknąć się w jakichś ciasnych, formalnych ramach. Daleki jestem też od wdawania się w czysto teoretyczne zagadnienia. O wiele ciekawsze jest pisanie ikon samo w sobie, pisanie w atmosferze twórczej wolności. Swoje ikony piszę nie na drewnie, a na współczesnych drewnopochodnych płytach MDF. W tradycyjnym ikonopisarstwie praktycznie nie miało zastosowania szkło, ze względu na swoją kruchość, ja natomiast często je stosuję. Nie używam natomiast tradycyjnej farby – tempery jajowej. Robię tak, by nie zestawiać wykluczających się materiałów i by móc pisać szybko i sprawnie. Mam taką zasadę: gdy przyjdzie mi do głowy jakaś idea, muszę ją jak najszybciej uchwycić. Jeśli ślepo poddałbym się tradycji, realizacja projektu trwałaby bardzo długo, a być może w ogóle by do niej nie doszło. Tak więc na swój własny użytek postanowiłem zrezygnować ze wszystkiego, co jest dla mnie jakimś twórczym balastem. Być może to błąd. Nie wiem...
Czy obecnie istnieją jakieś szkoły pisania ikon?
Istnieje wiele szkół i stylów pisania ikon. Do najbardziej znanych należą: szkoła moskiewska, gruzińska, ukraińska, grecka, koptyjska... Wspólną ich cechą jest używanie tradycyjnych technik: podkład ikony to drewniana deska, na niej złoto listkowe i barwy tempery jajowej. Od strony technicznej wszystko jest autentyczne i właściwie. Takich autentyków jest teraz bardzo dużo, nawet zbyt wiele. Mnóstwo prac jest nieprzemyślanych. W tej wielości mnie osobiście najbardziej podoba się szkoła gruzińska. Na pierwszy rzut oka ikony gruzińskie wydają się prymitywne, dziecięco naiwne, zbyt uproszczone, ale tak naprawdę tchną tradycją i wolnością.
Uważam jednak, że nie powinno być żadnego podziału na szkoły czy style. Ważne, by ikona odznaczała się swobodą realizacji. W tym sensie Zachód jest mi o wiele bliższy, chociaż nie najlepiej znany.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.