Rozważania nad bioetyką, biorąc pod uwagę złożoność i wielopłaszczyznowość tej dyscypliny wiedzy, pozwalają dostrzec, że zasadniczy spór w myśleniu i wartościowaniu etycznym toczy się między użytecznościowym traktowaniem ludzkiego życia, a takim, które domaga się dla życia ludzkiego bezwzględnego szacunku. Jest to, inaczej ujmując, konflikt utylitaryzmu z personalizmem.
Szczególnie dramatycznie i drastycznie utylitaryzm traktuje ludzkie życie w jego wczesnej, inicjalnej fazie. Nie sposób w tym miejscu przywołać głośnej dzisiaj, choć niekoniecznie jakościowo doniosłej, debaty wokół in vitro. Trzeba wyraźnie przypomnieć, że sztuczne zapłodnienie in vitro oznacza utylitarny sposób podejścia do ludzkiego życia. Spośród zapłodnionych kilku embrionów, jeden – „najlepszy”, to znaczy najsilniejszy, zostaje implantowany do łona matki, co oznacza, że daje mu się szansę życia. Natomiast pozostałe embriony, tzw. „nadliczbowe”, są bądź likwidowane, bądź utylizowane. To znaczy, że są traktowane jako „odpady” produkcyjne przy wytwarzaniu technologicznie mniej lub bardziej cennych produktów. Na tej samej linii produkcyjnej pojawia się możliwość utylizacji również i bardziej rozwiniętych embrionów, płodów, pozyskiwanych w drodze aborcji.
Mniej więcej w latach 60. w krajach Europy Zachodniej i Stanach Zjednoczonych dokonano jednorazowego pobrania komórek od nienarodzonych. Użytym materiałem były płody pozyskane drogą zaplanowanej i przeprowadzonej aborcji (a więc świadomego i odpowiedzialnego działania, a nie samoistnego poronienia). Konkretnie, pobrano komórki z tkanki płucnej i wyprowadzono z nich tzw. linie komórkowe. W oparciu o te linie hoduje się dzisiaj nowe komórki, które wykorzystywane są do produkcji szczepionek. Tak więc do chwili obecnej używane są dwie linie komórkowe, tzw. MRC-5 i WI-38. Jedna została uzyskana w Stanach Zjednoczonych, druga w Anglii. Były pobrane z płodów czternasto- i dwunastotygodniowego. Sposób wytworzenia tych linii komórkowych jest uznany przez Światową Organizację Zdrowia i Europejską Farmakopeę – agendę Komisji Europejskiej. W praktyce oznacza to, że szczepionki skojarzone przeciw odrze, śwince i różyczce są szczepionkami wytwarzanymi z użyciem linii komórek ludzkich. W realiach polskich są one stosowane od 2004 roku w ramach szczepień obowiązkowych.
Analogicznie pozyskiwane są zresztą nie tylko szczepionki, ale także niektóre kosmetyki, a nawet afrodyzjaki. Tak więc na przykład szwajcarska firma farmaceutyczna Neocutis jako składników niektórych produktów używa komórek z ciał dzieci zabitych podczas aborcji. Według relacji przedstawicieli firmy „kluczowym składnikiem” jej kremów jest „przetworzone białko skórne” (PSP), sporządzone w warunkach laboratoryjnych, z tkanki skórnej pobranej z ciała czternastotygodniowego abortowanego dziecka. Oczywiście, oficjalny przekaz publiczny nazywa ten fakt „przetransferowaniem embrionu poza organizm matki”. Z kolei w Chinach, konkretnie w chińskim mieście Canton w prowincji Guangdong, podawane są w restauracji ziołowe „zupy” przygotowane z ciał zabitych w wyniku aborcji dzieci. Ta specyficzna „potrawa” ma poprawiać ogólny stan zdrowia, a zwłaszcza zwiększa popęd seksualny.
O ile problem kosmetyków czy afrodyzjaków jest statystycznie niewielki, o tyle problem szczepionek, zwłaszcza obowiązkowych, jest problemem bardzo poważnym.
Ocena etyczna tego typu szczepionek z punktu widzenia etyki personalistycznej, a więc odnoszącej się do godności człowieka, musi być niewątpliwie negatywna – jest to proceder absolutnie i jednoznacznie zły. Nie dlatego, że pobiera się ludzką tkankę ze zwłok, to samo wszak czyni się w przypadku przeszczepów pojedynczych (pobieramy np. serce od zmarłego), ale dlatego, że czyni się to, uśmiercając człowieka, nie dając mu szansy życia. Zabija się, by następnie utylizować. Ponadto, mówiąc potocznie, czyni się to wszystko, idąc na skróty, bowiem wbrew panującym niekiedy opiniom, ten sposób pozyskiwania szczepionek z płodów nie jest jedynym skutecznym. Wirusy niezbędne do produkcji szczepionek można hodować również na liniach komórkowych, które dadzą się pobierać od dorosłego człowieka (bez szkody dla jego życia i zdrowia) bądź z krwi pępowinowej. Różnica polega jedynie na stopniu potencjalności rozwoju tych komórek – te pobrane od płodu w początkowej fazie lepiej i szybciej rosną i namnażają się.
Mamy zatem sytuację bardzo specyficzną, a zarazem dość dzisiaj typową – to, co etycznie naganne, jest legalnie dozwolone i w pewnym sensie narzucane w praktyce życia. Co można w tej sytuacji robić?
Po pierwsze, należy dążyć do zmiany niesprawiedliwego prawa. W Polsce dokonywane już były próby interpelacji ustawy dotyczącej „stosowania w Polsce szczepionek, których komponenty pochodzą z ciał dzieci zamordowanych w drodze aborcji”. Ministerstwo zignorowało interpelację, przy okazji manipulując jej treścią i ustosunkowując się do problemu „pochodzenia surowców używanych do produkcji szczepionek stosowanych w Polsce”. Nie można oczywiście na tym poprzestać w działaniach. Po drugie, należy dbać o prawdę języka stosowanego w dyskusji. Omawiane szczepionki to nie problem „surowca” czy „tkanki”, to problem „abortowanych płodów”. Po trzecie, należy domagać się, by firmy farmaceutyczne umieszczały dokładną informację, czy źródłem pozyskania komórek był ludzki embrion czy np. krew pępowinowa. Domagamy się takich informacji w sprawach zdecydowanie mniejszej wagi, jak na przykład modyfikacja genetyczna żywności, tym bardziej jest to zasadne w tym przypadku.
Po czwarte wreszcie, należy zwrócić uwagę na dramatyczne w tym kontekście pytanie: co mają zrobić rodzice, którzy stoją przed dylematem szczepienia bądź nie swoich dzieci? Rodzice mają obowiązek troski o życie swoich dzieci, a zatem w sytuacji, w której na rynku nie ma innych szczepionek lub nie ma informacji na temat źródeł ich pochodzenia, są zmuszeni do stosowania istniejących szczepionek i nie ponoszą za to winy, w przeciwieństwie do firm, które je wytwarzają.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.