Dawid Podsiadło przyznaje, że cieszą go komentarze i rozmowy z ludźmi, którzy jak on przyjechali do Warszawy, nawet jeśli starają się zagłuszyć własną tożsamość.
Obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości odbyły się z udziałem setek tysięcy młodych Polek i Polaków. Młodzi ludzie pokazali, że rozumieją, co znaczy patriotyzm. Także lokalny. Pytani o to przez autorów raportu „Młodzież 2018” odpowiadali, że „trudno jest kochać całą ojczyznę, jeśli w sposób szczególny nie kocha się rodzinnych stron”. O tym, że to nie tylko puste słowa może świadczyć ogromna popularność piosenki „Małomiasteczkowy” Dawida Podsiadły. Jego kolejny już hit na kanale YouTube ma prawie 25 milionów wyświetleń. Wielu twierdzi, że motyw tego utworu piosenkarz zaczerpnął z własnego życiorysu, bo sam urodził się w małym mieście.
***
„Mała ojczyzna to szczególne miejsce, z którym wiążą się najpiękniejsze wspomnienia.(…) Tworzą ją nie tylko miejsca, ale i ludzie ze swoją historią, kulturą, tradycją i wierzeniami. Mała ojczyzna sprzyja powstawaniu silnych lokalnych więzi. Miejsca bliskie sercu człowieka są pewnym punktem oderwania się od zmiennej i niepewnej codzienności” – wyznaje Ania, mieszkanka Warszawy urodzona w Świdnicy. Jedna z osób, które wzięły udział w badaniach, których wynikiem jest wspomniany wyżej raport. Socjologowie już kilka lat temu sformułowali tezę, że pochodzenie z prowincji przestaje być obciążeniem. Bo w wielkim mieście ludzie, niezależnie od miejsca urodzenia, zbliżają się do siebie mentalnie i kulturowo.
Dawid Podsiadło przyznaje, że cieszą go komentarze i rozmowy z ludźmi, którzy jak on przyjechali do Warszawy, nawet jeśli starają się zagłuszyć własną tożsamość. „Bywa, że w przeciwieństwie do mnie nie godzą się na to, kim są, tylko próbują się dopasować do Warszawy, kupując lepsze ciuchy. Ale mają też większe problemy, bo muszą chodzić na spotkania w sprawie pracy albo mają szefów, którzy przypominają, gdzie, kto się urodził. Im ta piosenka daje siłę” – zapewnia.
***
Dr Krzysztof Mazur, prezes Klubu Jagiellońskiego, stowarzyszenia, które utworzyli ludzie z „Polski średnich miast”, o „Małomiasteczkowym” pisze w jednym ze swoich felietonów. W jego opinii Dawid Podsiadło w swojej twórczości potrafi nazwać ważne trendy, a słuch muzyczny idzie u niego w parze z genialnym słuchem społecznym. „Państwo powinno znać mocne strony każdego małego miasta i umieć je wzmacniać” – pisze Mazur, nawiązując do hitu Dawida Podsiadły. Podkreśla też, że „Małomiasteczkowy” świetnie opowiada słodko-gorzką relację między mniejszymi ośrodkami a wielkimi metropoliami. – Zdezelowany bus, którym dojeżdża się do pracy, małomiasteczkowy kompleks, próba naśladowania sznytu wielkich metropolii i wreszcie to rozczarowanie nowym osiedlem, które okazało się nie tak cudowne, jak sobie wyobrażaliśmy – to wszystko odnajdziemy w utworze i teledysku – podsumowuje dr Mazur.
***
Zastanawiając się nad fenomenem ogromnej popularności ostatniej płyty Dawida Podsiadły, trzeba wspomnieć, że w polskiej prozie, w tekstach piosenek, w scenariuszach filmów ostatnich lat nie ma zbyt wielu utworów, które starałyby się powiedzieć coś interesującego i jednocześnie istotnego o polskiej prowincji. Polscy twórcy raczej omijają polskie wsie i małe miasteczka jako miejsca zbyt trudne albo za mało interesujące dla swoich tekstów czy filmów. A jeżeli już się takie tematy pojawiają, pokazywane są niemalże zawsze w sposób bardzo schematyczny. Prowincja jako sielanka lub jako siedlisko najrozmaitszych patologii społecznych. Te stereotypy – czego dowodem są cytowane wyżej wypowiedzi, są krzywdzące, ale przede wszystkim nie pozwalają dostrzec nowych, niezwykle ważnych zjawisk i procesów, które tam zachodzą. Nie mówiąc o tym, że dzisiaj wielu mieszkańców dużych miast to przyjezdni. Najlepiej widać to na wyższych uczelniach. – U nas, w grupie około 60 osób, maksymalnie dziesięć urodziło się w stolicy – opowiada Kasia, 22-letnia studentka jednej z warszawskich uczelni, dodając, że młodzi żyją ze sobą w zgodzie i „rodowici”, nawet jeśli się nabijają z „małomiasteczkowych”, robią to po cichu.
***
Z tzw. słoikami utożsamiają się gwiazdy show-biznesu pochodzące z małych miasteczek. „Teściowie dużo przetworów nam przywożą. Od rodziców dostajemy mięsa, bigos i pierogi” – tłumaczy aktorka Barbara Kurdej-Szatan. „Babcia mi robi zupki i obiadki, jestem słoikiem i świetnie się czuję jako słoik. Bardzo mi się to podoba” – zapewnia jej koleżanka po fachu Weronika Książkiewicz. Za nazwanie „słoikiem” nie obraża się również Katarzyna Zielińska. „Potwierdzam! Dostaję od mamy słoiki, nie tylko z zupą. Jestem jej za to bardzo wdzięczna, zwłaszcza teraz, kiedy mam malutkie dziecko i mniej czasu na gotowanie”. Wymienione wyżej celebrytki przyznają, że nie rozumieją, dlaczego oddziela się nowych warszawiaków od zakorzenionych. „Wiem, że niektórzy traktują Warszawę wyłącznie jako miejsce, gdzie się zarabia, a nie zapuszcza korzeni. Nie są tu zameldowani, nie interesują się nią. Ja jestem >słoikiem<, który pomidorową od mamy przywiezie, ale i utożsamiam się z miejscem, w którym obecnie mieszkam. Lubię swój Mokotów. Lubię spacery, niespieszną kawę w pobliskiej kafejce. A Stary Sącz, gdzie się urodziłam, to moje dzieciństwo, błogość, natura, góry, wyciszenie, celebrowanie posiłków i rodzinnych zwyczajów” – przyznaje Katarzyna Zielińska.
Znany z programu „Mam talent!” Kamil Bednarek urodził się w Brzegu pod Opolem, a jego rodzinny dom znajduje się w pobliskiej wsi Lipki. „Jestem ciągle chłopakiem z Lipek i nie zamierzam gwiazdorzyć. Nic mnie bardziej nie denerwuje, jak pogarda dla człowieka, który urodził się w małej mieścinie czy na wsi” – przyznał z rozmowie z miejscową gazetą podczas pobytu w rodzinnych stronach. Powiedział też, że w Lipkach najlepiej się relaksuje. „Tak, jestem z Lipek, małej miejscowości, cichej i spokojnej. U nas żyją ludzie skromni, uczciwi i życzliwi. Wokół same lasy i łąki. Mamy tu ciszę i spokój. Moich Lipek za nic nikomu nie oddam. Ale ja chłopak z Lipek gotowej recepty na sukces nie mam. I nikomu takiej nie dam. Jedno jest ważne: miejcie pasje”. Z takim apelem zwraca się do swoich rówieśników z prowincji.
Wiele znanych postaci pochodzących z mniejszych miast, jak np. Małgorzata Kożuchowska czy Cezary Pazura, nie ukrywa, że wyniesioną z domu rodzinnego wiarę podtrzymują w swoich rodzinach w Warszawie, kultywując „małomiasteczkowe” – jak ironicznie mówią niektórzy – zwyczaje. Całą rodziną chodzą na niedzielną mszę św., uczestniczą w rekolekcjach, w czasie postu – poszczą, w święta – świętują. Nie wstydzą się publicznie przyznać do wiary, którą przekazali im rodzice. Starają się też, tak jak ich matka czy ojciec, wpoić swoim dzieciom wartości chrześcijańskie, wspólnie z nimi uczestnicząc w życiu Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.