Owocem watykańskiego spotkania biskupów ma być „kopernikańska rewolucja”: patrzenie na Kościół oczami ofiar wykorzystywania seksualnego, a nie z punktu widzenia ochrony instytucji. Gdy to się dokona, i świat, i Kościół zaczną wyglądać inaczej.
W dniach 21–24 lutego 2019 r. odbyło się w Watykanie spotkanie przewodniczących krajowych konferencji episkopatów z całego świata, poświęcone problemom wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży. Bezprecedensowość tego wydarzenia sprawiła, że i w „Więzi” postanowiliśmy od razu udostępnić polskim czytelnikom znaczącą część materiałów z tego spotkania, choć przecież nie dalej jak w poprzednim numerze naszego pisma zajmowaliśmy się refleksją nad tą tragedią i jej konsekwencjami dla życia Kościoła.
Wydaje się nam jednak, że w obecnej sytuacji Kościoła – i powszechnego, i w Polsce – należy dogłębniej (a nie tylko w relacjach i komentarzach pisanych na bieżąco) przeanalizować kluczowe wystąpienia watykańskiego szczytu; wczytać się, jakie wskazówki płyną z Rzymu do krajowych konferencji biskupów; dostrzec zbliżające się możliwe zmiany w prawie kanonicznym – i pod tym kątem analizować rzeczywistość w swoim kraju[1].
Ochranialiśmy winnych, a uciszaliśmy zranionych
Wśród obserwatorów powszechne były oczekiwania, że watykańskie spotkanie będzie stanowczym przejściem od pięknych słów do konkretów, i to w skali całego Kościoła. Czy rzeczywiście można na to liczyć?
I tak, i nie. Nie było bowiem możliwe, aby to spotkanie dokonało zmian prawa kościelnego, np. uchwaliło przepisy kanoniczne dyscyplinujące biskupów i kościelnych przełożonych – to leży bowiem w kompetencji papieża. Bez wątpienia pozostaną jednak po szczycie nie tylko słowa i gesty, ale też zobowiązania do wprowadzenia kolejnych instytucjonalnych rozwiązań mających wyrażać i wspierać politykę „zero tolerancji”.
W istocie watykańskie spotkanie miało służyć przede wszystkim wyrównywaniu i ujednolicaniu świadomości biskupów z całego świata w zakresie wykorzystywania seksualnego, bo np. w wielu krajach Afryki czy w Azji powoływanie się na różnice kulturowe wciąż prowadzi niekiedy, także w Kościele, do lekceważenia samego faktu krzywdy ofiar. Mówiąc kościelnym językiem, chodziło o dostrzeżenie ich cierpienia oraz uznanie, że w tych bezbronnych osobach skrzywdzony został Bóg – i to przez tych, którzy występowali wobec nich in persona Christi.
Po drugie, przewodniczący episkopatów mieli też dobitnie zrozumieć wreszcie, że problem, o którym mowa, polega nie tylko na samych faktach okrutnej przemocy seksualnej, lecz także na błędnej postawie przełożonych wobec wydarzeń, o których się dowiadywali: koncentracji na unikaniu publicznego skandalu, ochranianiu sprawców, oskarżaniu ofiar, niszczeniu dokumentacji, manipulacjach medialnych. Z punktu widzenia tożsamości Kościoła jest to sprawa fundamentalna, bo w ten sposób biskupi sprawiają, że Kościół jest dla osób skrzywdzonych nie znakiem zbawienia, lecz źródłem dodatkowej udręki. Pod tym względem kluczową rolę odegrały nagrane świadectwa osób skrzywdzonych, których biskupi wysłuchiwali każdego dnia rano na początku swych obrad. Była w nich mowa także o lekceważeniu przez przełożonych zgłoszeń ofiar.
Błędy i zaniedbania wielu biskupów najdobitniej duchowo wyraziło sobotnie nabożeństwo pokutne sprawowane w Sali Królewskiej w watykańskim Pałacu Apostolskim. Przejmujące wezwania modlitewne czytał kardynał John Dew z Wellington w Nowej Zelandii: „Wyznajemy, że biskupi, prezbiterzy, diakoni i zakonnicy dopuścili się w Kościele przemocy wobec dzieci i młodzieży. Wyznajemy, że ochranialiśmy winnych, a uciszaliśmy zranionych. Wyznajemy, że nie uznaliśmy cierpienia wielu ofiar i nie okazaliśmy im pomocy, kiedy było to niezbędne. Wyznajemy, że często my, biskupi, nie wywiązywaliśmy się z naszych obowiązków. Wyznajemy, że zgrzeszyliśmy myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Prosimy o przebaczenie za nasze grzechy”.
Kopernikańska rewolucja
Wnioski z tego rachunku sumienia zaproponował zaś w niedzielnej końcowej homilii przewodniczący Konferencji Episkopatu Australii, abp Mark Coleridge. Wezwał do „kopernikańskiej rewolucji”, która powinna być owocem tego spotkania. Wyrażać ma się ona w tym, by biskupi patrzyli na Kościół oczami ofiar wykorzystywania seksualnego, a nie z punktu widzenia ochrony instytucji. „Kopernik udowodnił, że to nie słońce krąży wokół ziemi, lecz ziemia krąży wokół słońca – mówił zwierzchnik archidiecezji Brisbane. – W naszym przypadku rewolucja kopernikańska to odkrycie, że to nie osoby wykorzystane seksualnie «krążą» wokół Kościoła, lecz Kościół wokół nich. Dzięki temu odkryciu będziemy mogli zacząć patrzeć ich oczami i słuchać ich uszami. A gdy to się dokona, i świat, i Kościół zaczną wyglądać inaczej”.
Wśród kluczowych pojęć watykańskiego szczytu, które miałyby zoperacjonalizować tę rewolucję kopernikańską, najistotniejsze wydają się dwa: rozliczalność i przejrzystość. Każdemu z nich poświęcony był jeden dzień obrad. Oba zagadnienia są nowe w katolickiej refleksji nad władzą w Kościele. Ciekawe, że w Watykanie posługiwano się trudno przetłumaczalnym angielskim pojęciem accountability. Nawet we włoskich tekstach wystąpień podawano termin angielski i opisowe włoskie tłumaczenie: „konieczność podlegania rozliczeniom”. Również w języku polskim do tej pory „rozliczalność” była słowem dopuszczalnym jedynie w tekstach specjalistycznych. Postanowiliśmy jednak posługiwać się nim w „Więzi” przy tłumaczeniu wystąpień wygłoszonych w lutym w Watykanie.
Te trudności językowe z rozliczalnością nie mogą jednak dziwić, gdyż w istocie są one głębsze, merytoryczne. Struktury Kościoła jako instytucji wzorowane są do dziś na modelu monarchicznym, w którym władca jest suwerenem, nikomu nie podlega (poza Bogiem i historią), jest z definicji sprawiedliwy i ma zawsze rację, nie musi więc być rozliczany ani nie jest zobowiązany do jawności. Kryzys wywołany wykorzystywaniem seksualnym boleśnie obnażył słabości tego modelu – okazało się bowiem, że nawet w Kościele nie można liczyć na uczciwość i sprawiedliwość przełożonych.
Wprowadzanie rozliczalności i przejrzystości do prawa kanonicznego i struktur kościelnych to długa droga. Od czerwca 2016 r. obowiązuje już motu proprio Franciszka Come una madre amorevole [„Jak kochająca matka”], które przewiduje m.in., że przełożeni kościelni będą usuwani z urzędu z powodu zaniedbań w dziedzinie ochrony osób małoletnich i „bezbronnych dorosłych”. Do odwołania biskupa – postanowił papież – wystarczy „poważny brak sumienności”. Wciąż jednak brakuje bardziej precyzyjnych norm i kryteriów rozliczalności, niejako „aktów wykonawczych” wcielających tę zasadę w życie na różnych szczeblach życia Kościoła.
Na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu jego organizatorzy zapowiedzieli, że takie normy prawne zostaną wkrótce ogłoszone. Formalnie może się to dokonać tylko poprzez akt papieża, ale wiadomo, że tak istotna zmiana wymaga odpowiedniego przygotowania. I tu właśnie widzę znaczącą rolę watykańskiego szczytu. Miał on uświadomić przewodniczącym krajowych konferencji episkopatów powagę sytuacji oraz niezbędność zmian w prawie kościelnym. Bez takiego przygotowania można by obawiać się niekiedy nawet buntu ze strony biskupów nieprzyzwyczajonych do tego, by ktoś ich surowo rozliczał z wykonywania powierzonych zadań.
Mają powstać także specjalne task forces, czyli mobilne zespoły ekspertów, które będą wspierać poszczególne episkopaty i diecezje w ich walce z nadużyciami. Wspieranie będzie zapewne oznaczało w tym przypadku również nadzór nad wprowadzaniem w życie norm i wytycznych płynących z Watykanu. Należy też spodziewać się m.in. większego upodmiotowienia w procesach kanonicznych osób pokrzywdzonych, zmian w rozumieniu tajemnicy papieskiej i większego otwarcia akt kościelnych dla ofiar przemocy seksualnej.
Konsekwentne wcielanie w życie tych owoców watykańskiego szczytu prowadzić może do sytuacji, w której Kościół katolicki zacznie realnie przewodzić w światowych zmaganiach o przezwyciężenie różnych form przemocy seksualnej wobec dzieci i młodzieży. Końcowe przemówienie papieża po niedzielnej Mszy Świętej miało taki właśnie charakter – Franciszek mówił nie tylko jako przywódca Kościoła, lecz także jako duchowy autorytet świata, który uświadomił sobie okropne zaniedbania wobec osób najbardziej bezbronnych i postanowił stanowczo je przezwyciężyć, stanąć nieodwołalnie po stronie ofiar i nigdy tego nie zmienić.
Oby tak było! Oby wspólnoty Kościoła były naprawdę najbezpieczniejszym miejscem wychowania dzieci i młodzieży oraz wzorem dla innych grup i instytucji. Oby tak było również w Polsce. I oby poniższe materiały z watykańskiego szczytu otwierały te polskie kościelne oczy i uszy, które jeszcze wciąż nastawione są bardziej na co innego niż ból osób zranionych.
Zbigniew Nosowski – ur. 1961, absolwent socjologii i teologii. Od 1989 r. redaktor „Więzi”, od 2001 r. – redaktor naczelny. Autor książek Parami do nieba. Małżeńska droga świętości, Szare a piękne. Rekolekcje o codzienności, Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II, Krytyczna wierność. Jakiego katolicyzmu Polacy potrzebują. W latach 2001 i 2005 był świeckim audytorem Synodu Biskupów w Watykanie. W latach 2002–2008 konsultor Papieskiej Rady ds. Świeckich. Chrześcijański współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów w latach 2007–2009 i ponownie od 2017 r. Dyrektor programowy Laboratorium „Więzi”. Mieszka w Otwocku.
[1] Bieżące komentarze osób ze środowiska „Więzi” znaleźć można w naszym serwisie internetowym Więź.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.