Niemieckie zbrodnie miały pójść na polskie konto

Niedziela 16/2019 Niedziela 16/2019

Komu zależy na zaognieniu polsko-żydowskich relacji? Oto jedna z takich historii. Z historykiem Radosławem Jóźwiakiem – badaczem dziejów węgrowskich Żydów – rozmawia Mateusz Wyrwich

 

 

MATEUSZ WYRWICH: – Badania tragedii węgrowskich Żydów opisane przez Jana Grabowskiego w książce „Dalej jest noc...” są oparte w znacznym stopniu na relacji Szragi Fajwla Bielawskiego. Tymczasem, jak Pan udowadnia, książka Bielawskiego jest antypolską fikcją, zawiera wiele konfabulacji i zmyśleń. Dlaczego profesor historii na uniwersytecie w Ottawie, a zarazem współzałożyciel Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, kłamie? Znał przecież prawdziwe źródła.

RADOSŁAW JÓŹWIAK: – W 1991 r. ukazała się w USA książka Szragi Fajwla Bielawskiego w języku angielskim, w Polsce została wydana przed czterema laty pod tytułem „Ostatni Żyd z Węgrowa”. Autor oskarża w niej mieszkańców mojego miasta o aktywny współudział w likwidacji żydowskich sąsiadów. Twierdzi, że był naocznym świadkiem tamtych wydarzeń. Badałem wiarygodność książki. Bardzo wiele wątków jest tam zmyślonych. Zweryfikowałem to na podstawie m.in. wspomnień innych węgrowskich Żydów. Przede wszystkim sięgnąłem do relacji samego Bielawskiego, którą złożył w 1945 r. przed żydowską komisją w Łodzi. Są one dostępne w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie. Bielawski wypełnił też tzw. karty, czyli rodzaj kwestionariusza w Instytucie Yad Vashem w 1979 r. Wysłuchałem ponadto wywiadu, którego udzielił w 1997 r. na potrzeby Shoah Foundation. Relacje te różnią się od siebie treścią, wiele ich fragmentów jest ze sobą wręcz sprzecznych. Tymczasem Grabowski, choć znał wymienione przeze mnie źródła, oparł swoje
„rewelacje” o mordowaniu Żydów przez Polaków tylko na książce Bielawskiego.

 

 – Mówi Pan o matactwach Bielawskiego, a za nim – Jana Grabowskiego. Czy Bielawski miał powód, żeby mataczyć?

– Owszem, bo np. zataił fakt, że jego brat Mosze był w policji żydowskiej, a ta formacja pomagała Niemcom podczas akcji likwidacyjnej. Wspomina o tym żydowski świadek Sewek Fiszman. Zachowało się też zdjęcie, na którym ma on na kurtce opaskę żydowskiej policji.

 

– Czy zatem w ogóle Szraga Fajwel Bielawski może być wiarygodnym źródłem, choć w książce Grabowskiego wyrasta na głównego świadka oskarżenia lokalnej społeczności o aktywny współudział w Holokauście?

– Każdy fragment jego wspomnień zawiera kłamstwa, co rodzi pytania, kim był w czasie istnienia węgrowskiego getta. Prosty przykład. Przed likwidacją getta zagęszczenie w nim było niezwykle duże, bo Niemcy zwozili Żydów z innych regionów kraju. Przed wojną Węgrów miał ok. 10 tys. mieszkańców, w tym ponad
5 tys. Żydów. W czasie wojny Niemcy w getcie stłoczyli 12 tys. Żydów. Zagęszczenie dochodziło do 10 osób na jedną izbę. Tymczasem 4-osobowa rodzina Bielawskich zajmowała 5-pokojowe mieszkanie. Dlaczego? Wersja, że dał łapówkę w postaci dwóch koszul, nie brzmi przekonywająco. Inny przykład: Bielawski pisze, jakie niedostatki musiała znosić jego rodzina, mając... małe przydziały mięsa, masła i cukru. I podaje liczby. Okazuje się, że były one większe od przydziałów dla Polaków. A kiedy Żydzi dostawali większe przydziały od Polaków? Tylko wtedy, gdy byli w Judenracie lub policji żydowskiej. Mam podstawy sądzić, że autor wspomnień był policjantem. Ale dla Grabowskiego tematy żydowskiej policji i Judenratu są tematami tabu, posuwa się do wielu manipulacji, łącznie z wycinaniem fragmentów z relacji innych Żydów, by ukryć działania tej formacji przeciw mieszkańcom getta. Oto przykład: Grabowski powołuje się na relacje niejakiego Ruwena, który był żydowskim policjantem. Ten wspomina, że w momencie rozpoczęcia likwidacji getta w Węgrowie w siedzibie Judenratu zebrali się wszyscy policjanci żydowscy, cały Judenrat, i nie zostali objęci wywózką. Cytując Ruwena, Grabowski celowo usuwa ten fragment. Z innej żydowskiej relacji dowiadujemy się, że w dniu likwidacji getta członkowie Judenratu zakładają kapelusze ze specjalnymi opaskami. Co to oznacza? To dodatkowo potwierdza, że nastąpiło dogadanie się Niemców z Judenratem i żydowską policją. Podobnie było w pobliskim Sokołowie Podlaskim. Z innych żydowskich relacji wynika, że przed likwidacją getta Judenrat rękoma żydowskiej policji wyciągał od Żydów ogromne haracze pod pozorem zbierania okupu dla Niemców, co miało rzekomo zagwarantować oszczędzenie getta. Jan Grabowski pisze, że żydowscy policjanci byli nieliczni, a oszczędzono ich tylko dlatego, że ktoś musiał pochować zastrzelonych podczas akcji likwidacyjnej. Znał on doskonale relację Sewka Fiszmana, który wspominał, że policjanci pomagali Niemcom w wykrywaniu i wywózce swoich współbraci. Grabowski znał akta z powojennego procesu strażaków, a tam można natrafić na relacje Janiny Bobruk oraz Klementyny Krysiak, które były świadkami doprowadzania przez żydowską policję swoich braci na egzekucję. Grabowski nie tylko nic o tym nie wspomina, ale też posuwa się do fałszerstwa, pisząc, że policja żydowska była nieliczna. Powołuje się przy tym na książkę Tadeusza Wangrata „Polska i powiat węgrowski w przededniu i w czasie II wojny światowej”. Przywołuje tu stronę nr 100. A tam jest opis świadczący o czymś zupełnie innym, mianowicie o tym, jak to żydowscy policjanci pilnowali granic getta. Byli wyposażeni w gumowe pałki i bili rodaków, którzy nie stosowali się do zarządzeń i przepisów. O liczebności policji nie ma tam ani słowa. Zdaniem Grabowskiego – granic getta pilnowali tylko Polacy i Niemcy.

 

– Bielawski pisze, a powtarza to za nim Grabowski, że podczas likwidacji getta Polaków ogarnął szał likwidowania ukrywających się Żydów. Biegali po całym terenie getta, by ich wyciągać z kryjówek. A jakie były fakty?

– W dniu likwidacji getta przebywanie w jego pobliżu groziło śmiercią. Przykładem na to może być tragedia Leokadii Piotrowskiej, która mieszkała w dzielnicy aryjskiej. Chciała zobaczyć, co się dzieje na Rynku, na który spędzano Żydów. Została zastrzelona. Rozdział Grabowskiego obfituje w opisy udziału Polaków w mordowaniu Żydów, które Bielawski rzekomo widział przez otwór grubości jednego rzędu cegieł, wydrążony w murze przy pomocy kieszonkowego noża. Odkryłem tę kryjówkę, która w dobrym stanie przetrwała do naszych czasów, i zmierzyłem grubość muru. Miał 38 cm. Kiedy opublikowałem wyniki lustracji strychu, zostałem oskarżony przez Jana Grabowskiego o „Holokaust distortion”, czyli zniekształcanie prawdy o Holokauście. Kto kogo powinien oskarżać? Grabowski sfałszował, na potrzeby polskiej edycji wspomnień Bielawskiego, rysunek kryjówki, aby trudniej było podważyć wiarygodność rzekomego naocznego świadka.

Grabowski napisał, że mieszkańcy miasta udzielali Niemcom pomocy w wyszukiwaniu Żydów w zamian za ćwierć kilo cukru. Powołał się na zeznania Efraima Przepiórki. Milczeniem pominął jednak znany mu fakt, że Przepiórka podczas okupacji nie przebywał na terenie Węgrowa. Nie przeszkodziło to Grabowskiemu uznać go za kluczowego świadka masowej zbrodni Polaków popełnionej na Żydach. Za największe oszustwo prof. Grabowskiego uważam celowe przemilczenie dobrze mu znanego, poświadczonego w kilku źródłach faktu, że przez wiele dni do Węgrowa przyjeżdżała liczna niemiecka ekipa likwidacyjna, która metodycznie, dom po domu, przeszukiwała getto, a schwytanych Żydów wywoziła ciężarówkami do obozu bądź rozstrzeliwała na kirkucie. Grabowski skłamał, że to Polacy wyszukali 1000 ukrywających się Żydów, a ekipa likwidacyjna, złożona tylko z miejscowych żandarmów, ograniczyła swoje działania do egzekucji przyprowadzanych przez Polaków mieszkańców getta. To, że żandarmi z psem tropiącym urządzali wieczorami polowania na Żydów, Grabowski też przemilczał. Niemieckie zbrodnie miały pójść na polskie konto.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...