Jan nie mówi ani słowa o ustanowieniu Eucharystii – pisze tylko o umywaniu nóg. Pozostali Ewangeliści nie wspominają o umywaniu nóg, informują za to o ustanowieniu Wieczernikowej Uczty. W obu przekazach znajdujemy to samo wezwanie: i wy tak czyńcie.
Istotnym momentem jest pytanie, jak z tym bogactwem obchodzi się człowiek. Czy je trwoni, czy odcina sam siebie od gałęzi, na której siedzi. Jeżeli swój stan posiadania powiększa i zasoby rozdziela, ma prawo żywić nadzieję. Rokującą nadzieją jest chyba tylko ta druga możliwość. Czy i w jakim stopniu również w przyszłości ludzie mają być syci i żyć dostatnio, obowiązywać musi hasło: wszyscy muszą działać solidarnie i dzielić się tym, co posiadają, tak jak pokazał to Jezus.
W dzieleniu ujawnia się także jego charakter znaku, nagle zaczynamy rozumieć, czym jest „rozmnożenie chleba”. Oto paradoks: przy dzieleniu chleba kawałki stają się coraz mniejsze, jednocześnie zyskując na wielkości wyższego rzędu. Nie chodzi przecież o ilościowe mnożenie pokarmu, o kalorie, lecz o miłość, która dzięki dzieleniu i rozdawaniu niepomiernie rośnie. I jeszcze jedno: pokarm utrzymuje wszystkie żyjące istoty przy życiu. Świadomość, że my wszyscy mamy jednego i tego samego „Żywiciela”, Boga jako naszego Stworzyciela utrzymującego nasze życie, mogłaby i musiała u wszystkich ludzi generować poczucie solidarności, tolerancji i braterstwa. Bóg utrzymuje przy życiu ciebie i mnie, i dlatego i my musimy wzajemnie podtrzymywać się przy życiu. Bóg karmi ciebie i mnie, przez co pokazuje, że ciebie i mnie chce, że pragnie, abyśmy byli na tym świecie. On chce, aby Jego pokarm stał się udziałem wszystkich. I dlatego musimy i my dzielić wszystko, co posiadamy, z tymi, którzy cierpią głód i niedostatek.
Umywanie nóg
W tym miejscu rozważanie nasze uzupełnić i dopełnić winna refleksja z Ewangelii św. Jana (13, 1-15). Wyobraźmy sobie, że jesteśmy współbiesiadnikami w Wieczerniku. W czasie uczty Jezus podnosi się, zdejmuje wierzchnią szatę i zaczyna umywać uczniom nogi i wycierać je lnianą chustą. A przy tym musi się przed każdym głęboko pochylić. Lecz nie tylko to. Musi się także przyłożyć, aby usunąć brud, albowiem w obliczu ówczesnego stanu dróg i obuwia, jakie ludzie nosili, nogi były bardzo ubrudzone. Jezus, poświadczony przez Boga umiłowany Syn, schyla się w warstwę kurzu i dobrowolnie przejmuje posługiwanie, które normalnie pełnią tylko niewolnicy. Wyobraźmy to sobie, On przyszedłby dzisiaj i do nas, upadłby przed nami na kolana i chciałby umywać nam nogi. „Panie, Ty chcesz mnie umywać nogi? Nigdy!”. Tak zawołalibyśmy i my. Możemy zrozumieć Piotra, że właśnie tak reaguje. Kim jestem ja, że Ty się nade mną pochylasz? Coś podobnego jest całkowicie nie do pomyślenia. Ty jesteś naszym Panem i Mistrzem!
„Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował”. Tam, gdzie inni przechodzili obojętnie, tam On pomagał. Z tymi, z którymi nikt nie chciał zasiąść do stołu, On spożywał, pił i śmiał się. Tych, którzy uchodzili za przegranych i straconych grzeszników, On brał w swe ramiona. Samotnym okazywał swą bliskość i udzielał schronienia. Którym nikt nie chciał wybaczyć, On przebaczał. Tym, którzy samych siebie już więcej nie mogli znosić i popadali w zwątpienie i rozpacz wskutek swych własnych błędów i słabości, On przywracał nową samoświadomość. Jednostki moralnie zwichnięte zaliczał do kręgu swych przyjaciół. Miłością darzył biednych i bogatych. Ponieważ ludzi miłował, nie lękał się też konsekwencji. Odważnie krytykował wszelkie panowanie ludzi nad ludźmi. Wywracał stoły i stołki, gdzie kult świątynny bezdusznie zapominał o człowieku. Krytykę tę będzie musiał przypłacić życiem – przeczuwał to bardzo dokładnie. Kto przeciwstawia się możnym, żyje niebezpiecznie. Jezus idzie swoją drogą aż po ostatnią konsekwencję. „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?”. Wolno przypuszczać, że uczniowie tego nie pojmowali. Jego postępowanie było dla nich czymś totalnie niezrozumiałym.
Czy my je rozumiemy? Jezus żąda od uczniów, by postępowali tak jak On. Wyrażając to w naszym obiegowym języku, powiedzielibyśmy: ludziom nie mamy zmywać głów, lecz umywać im nogi. Ale czy to czynimy? Czy idziemy za przykładem Jezusa w naszych parafialnych gminach, na co dzień w kręgu rodziny, w miejscu pracy i wśród przyjaciół? Rządzić, zajmować pierwsze miejsce, zdobywać uznanie, pozwalać sobie usługiwać – oto częste kategorie naszego myślenia. Lecz czy taki tok myślowy jest chrześcijański? Ktoś chrześcijaństwu nieprzychylny pisał, co następuje: „Służyć w dobrowolnej gotowości, drugiemu wyświadczać coś z dobra i być dla niego w zasięgu ręki – to niezbędne założenie dla udanego z sobą współżycia”.
Umywanie nóg nie jest grą. Jego treść powinna należeć do istoty chrześcijaństwa. I w tym właśnie sensie Ewangelia pragnie pobudzać nas do przemyślenia naszych postaw w społeczeństwie i w Kościele. Jaką wspólnotę parafialną chciałby Jezus w ogóle widzieć? Czy taką, jaka funkcjonuje w dzisiejszych kościelno--prawnych strukturach? Czy miał na myśli ten Kościół, jaki istnieje aktualnie? Czy miałaby to być Wspólnota Wspólnot, czy też forma zorganizowana hierarchicznie i socjalnie? Umywanie nóg dostarcza nam – przynajmniej w zarodku – odpowiedzi.
Pierścień z bambusowego drzewa
Jest rzeczą nader zadziwiającą, że Jan, który więcej niż którykolwiek z Ewangelistów relacjonuje o tym wspólnym przebywaniu Jezusa z uczniami, nie przekazuje nam ani jednego słowa o ustanowieniu Eucharystii. Pisze li tylko o umywaniu nóg. I odwrotnie – pozostali Ewangeliści nie wspominają o obrządku umywania nóg, informują za to o ustanowieniu Wieczernikowej Uczty. Co nas przy tym jednak szczególnie zaskakuje, to fakt, że w przekazie o umywaniu nóg znajdujemy w gruncie rzeczy to samo zdanie. Odnośnie do Wieczerzy Pańskiej brzmi ono: „To czyńcie na Moją pamiątkę!”. Podobnie sformułowana jest fraza pod koniec umywania nóg: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.