Czym jest świętość? Kardynał Stefan Wyszyński, Sługa Boży, w 1970 r. pisał: Zostać świętym to zdecydowanie, cierpliwie, wytrwale, z entuzjazmem iść za Chrystusem, stając się coraz bardziej człowiekiem – obrazem Boga.
Sługa Boży podkreślał znaczenie ludzi świeckich, tym, którzy mu pomagali w pracy – np. studentom wprowadzającym go na strajk studencki – dziękował, nazywając ich swoimi współpracownikami. Twierdził, że bez nich sam nie dałby rady. Stawiał na ludzi, którzy byliby głęboko zakorzenieni w rzeczywistości doczesnej, konkretnych fachowców, ekspertów w swojej dziedzinie a jednocześnie myślących, czujących, działających po chrześcijańsku.
W ówczesnej Polsce, gdzie głoszono, że religia może być tylko sprawą prywatną (wcześniej głoszono, że religia obumrze), takie postępowanie, kształcenie studentów, robotników, oddziaływania na inteligencję nie mogło być niezauważalne.
Obok typowego nauczania – duszpasterstwo było dla ks. Jerzego obecnością i spotkaniem. Obecnością kapłana i obecnością Chrystusa wśród swojego ludu. Kapłan, spotykając się z powierzonymi swojej opiece, samą swoją obecnością wnosił Chrystusa. Ksiądz Jerzy to potrafił, mimo że dość szybko się z nim zaprzyjaźniano, a on proponował formę zwracania się bezpośrednio, po imieniu. Nie przeszkadzało to jednak, że ks. Jerzy czuł się jeszcze bardziej odpowiedzialny za takie przyjaźnie, za drugiego człowieka. Nigdy nie zapominał – mimo bezpośredniej formy – że jest kapłanem.
Ksiądz Jerzy poważnie traktował swoją pracę duszpasterską, był punktualny, miał niezwykłą umiejętność godzenia różnych, zdawałoby się pozostających w sprzeczności, obowiązków. Przez szacunek dla słuchających go wiernych starannie przygotowywał swoje kazania, nawet te coniedzielne, nie tylko te wygłaszane podczas Mszy św. za Ojczyznę.
Miał niezwykłą pamięć o różnych sprawach swoich przyjaciół i podopiecznych, także tych, które mogły wydawać się mało ważne. Gdy tylko mógł, starał się pomagać innym, każdemu, kto go o coś poprosił, a nawet więcej: sam proponował coś, co uważał za potrzebne komuś, niekiedy jeszcze przed sformułowaniem prośby.
Był absolutnie bezinteresowny we wszystkim, co czynił, dzielił się dosłownie wszystkim, co miał. W czasach powszechnego niedostatku, gdy podstawowe artykuły żywnościowe, obuwie było reglamentowane, on nic nie zostawiał dla siebie, wszystko oddając tym, którzy pozbawieni byli podstawowych dóbr koniecznych do życia, żywności, lekarstw. Szczególną pomocą otaczał aresztowanych, prześladowanych za przekonania, wyrzucanych z pracy i ich rodziny. Przez Księdza Jerzego przechodziła pomoc wysyłana przez zagranicznych dobroczyńców a także składana przez krajowych darczyńców. Modlitwą podczas Mszy św. za Ojczyznę byli objęci ci, którzy „dla niej cierpią”.
Szczytem bezinteresowności i odwagi było nieustępliwe trwanie w obliczu niebezpieczeństwa grożącego śmiercią. To, co wydarzyło się 19października 1984 r. było tylko finałem jego życia i wyborów. Nie chcę w ten sposób usprawiedliwiać sprawców ani – tym bardziej – ich czynu, ich okrucieństwa… Pragnę tylko zwrócić uwagę na motywację takiej postawy Sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki.
Jestem pewien, że płynęła ona ze słów naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Nikt nie ma większej miłości, jak oddać swoje życie za przyjaciół …
I dlatego z wdzięcznością wobec Boga i Kościoła przyjmiemy akt, który odbędzie się 6 czerwca 2010 r.
Wojciech Bąkowski, lekarz, były student Duszpasterstwa Ks. Jerzego Popiełuszki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.