Tam, gdzie na szalach kompromisu stają z jednej strony pieniądze, a z drugiej idee, warto dołożyć tym ostatnim kilka odważników. Trzeba więc traktować poważniej, niż z pozoru na to zasługują, zarówno sygnały alarmowe, jakie daje nam światowa gospodarka, jak też rozmaite inicjatywy i ruchy społeczne próbujące uczłowieczyć zarabianie pieniędzy.
Dokąd pędzi wóz, któż to wie? Nie wiadomo już nawet, skąd zaczęła się jazda!
J. W. Goethe, Egmont
Pamiętają Państwo tę opowieść? Pewien rybak zaniósł złowione w trakcie ciężkiego dnia pracy ryby na targ. Siada na plaży i spogląda na morze. Naraz podchodzi do niego turysta:
– Dlaczego nie jest pan na morzu?
– Złowiłem tyle, ile potrzebuję, i teraz odpoczywam – odpowiada rybak.
– Niech pan zacznie łowić więcej. Mógłby pan sobie wtedy kupić kuter i zatrudnić pomocnika. Gdyby wypływał pan na połów dwukrotnie w ciągu dnia, mógłby pan zarabiać czterokrotnie więcej! Wkrótce miałby pan swoich pracowników, restaurację rybną, a może nawet i fabrykę konserw!
– Ale po co? – pyta rybak.
– Bo potem nie musiałby pan już nic robić. Mógłby pan siedzieć tutaj cały dzień i beztrosko wpatrywać się w morze!
– Ależ ja właśnie to robię!
Historyjka ta powstała w latach sześćdziesiątych, jej autorem jest prawdopodobnie Heinrich Boll, ale w rozmaitych wersjach, krótszych i dłuższych, znaleźć ją można w wielu rożnych źródłach. Może dlatego, że jawnie i wprost zadaje pytanie o nasz stosunek do własnej pracy i idei przedsiębiorczości w ogóle. Czy biznes jest jednym z wielu wymiarów naszego życia i podlega tym samym prawom co inne, takie jak rozrywka, odpoczynek, zaspokajanie głodu itp., czy też jest wymiarem wyróżnionym, rządzącym się zasadami zgoła odmiennymi? Jeśli to pierwsze, to również w zakresie przedsiębiorczości wydawałoby się rozsądne zachować w naszym życiu równowagę, odpowiednią proporcję i umiar. To jednak wydaje się dziś, zwłaszcza w rzeczywistości naszego polskiego, wciąż jeszcze nie do końca rozwiniętego kapitalizmu, szczególnie trudnym wyzwaniem.
1.
Duch chrześcijańskiej Europy nieraz wchodził w jawny spor z pryncypiami klasycznej starogreckiej kultury. Ale też w wielu momentach obie wielkie tradycje naszego kontynentu mówiły jednym głosem. Nie ma chyba idei równie wysoko cenionej przez filozofów greckich i Ojców Kościoła, co do której byliby oni jednakowo zgodni i chętni w jej głoszeniu, jak idea umiarkowania. Przedsokratejscy mędrcy greccy, jeśli cokolwiek przekazali potomnym, to właśnie napomnienie do zachowania umiaru w życiu – napomnienie powracające przecież jak echo w Platońskiej równowadze tego, co cielesne, i tego, co duchowe (tzw. życie mieszane), czy w Arystotelesowskiej teorii cnot etycznych, zgodnie z zasadą środka zawsze unikających punktów skrajnych. Umiarkowanie, ściśle związane z chrześcijańską cnotą pokory, jest więc jednym ze wspólnych filarów europejskiej moralności, jeśli nie najważniejszym nawet, to niechybnie najstarszym.
Rolę umiaru w naszym współczesnym życiu rozpoznajemy bez trudu i bez sięgania do antycznych źródeł. Sumienie tak jakoś zgrabnie się nam ukształtowało, że owe Arystotelesowskie skrajności sygnalizuje zwykle jednym, za to silnym bodźcem: wstydem. Zawstydza nas brak umiaru – czegokolwiek by dotyczył. Czy jednak na pewno czegokolwiek? Czy zawstydza nas brak umiaru w pomnażaniu kapitału, w bogaceniu się? Owszem, chciwość wciąż byłaby skrajnością na miarce Stagiryty, ale to pojęcie nie pojawia się w słowniku przedsiębiorcy. Zastąpiły go eufemizmy, które każą zapomnieć o umiarze: przedsiębiorczość, zaradność, przebojowość, skuteczne zarządzanie. Nic, czego należałoby się wstydzić.
2.
Wydaje się, iż współczesna rzeczywistość biznesu (marketingu, zarządzania) wpływa nie tylko na zakres pojęć, ale dokonuje także istotnych korekt w postrzeganiu świata i w strukturze naszego sumienia. Richard Sennett, wybitny socjolog z London School of Economics, poświęcił książkę zjawisku niszczenia charakteru, jakie w sposób nieunikniony niesie współczesny wymiar pracy. I nie jest to – zastrzegam od razu, by uniknąć przynajmniej kilku typowych oskarżeń – oczywista konsekwencja przedsiębiorczości jako takiej. To raczej konsekwencja kapitalizmu niedorozwiniętego, skutek pewnego modelu działań biznesowych, modelu prostego, który zdaje się typowy dla społeczeństw dopiero rozpoczynających swą przygodę z kapitalizmem po zerwaniu z jego tragicznym ekonomicznym przeciwieństwem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.