Najważniejszy dogmat o Chrystusie

List 6/2010 List 6/2010

Chrystus jest jedno z nami i jedno z Bogiem. Od początku było bardzo trudno to wyrazić, dlatego że rzeczywistość, której uczniowie doświadczyli, w którą uwierzyli i którą przekazywali, rozbijała przyjęte schematy ludzkiego myślenia i działania.

 

Czy można powiedzieć, że dogmaty to nauczanie Kościoła w pigułce?

Nic nie jest w stanie w pełni ująć prawdy o Bogu. Wyrażanie prawd wiary w dogmatach można porównać np. do światełek po bokach szosy. One pokazują, jak należy jechać, żeby nie wpaść do rowu albo na drzewo. Jeśli się pomiędzy nimi mieścimy, otwiera się przed nami droga, która teoretycznie prowadzi w nieskończoność.

Kościół nigdy nie uważał swoich dogmatów za wyczerpanie prawdy, ale za postawienie pewnych granic, poza którymi przestaje brać odpowiedzialność za głoszone poglądy. Każdy może mieć swój pogląd na to, jaki jest Bóg i świat. Kościół za pomocą dogmatów pokazuje, które z tych poglądów mieszczą się w obrębie głoszonej przez niego Ewangelii, przekazanej od Apostołów, a ostatecznie także od Jezusa Chrystusa.

Oczywiście w historii zdarzało się, że znacznie częściej odwoływano się do dogmatów niż do Pisma Świętego. Przykładowo XIX-wieczna teologia prawie wyłącznie rozwijała się wokół wyjaśniania dogmatów. Zareagował na to Sobór Watykański II, przypominając, że pierwszym źródłem, z którego należy czerpać, jest Słowo Boże zawarte w Biblii, dogmaty natomiast spełniają rolę pomocniczą i niejako rozwijająto, co jest w Piśmie Świętym.

Trudno chyba w Piśmie Świętym znaleźć podstawy dogmatu o nieomylności papieża.

Niektórzy mówią żartobliwe, że dogmat o nieomylności miał bronić wszystkich innych dogmatów. Mówiąc poważnie, z każdym dogmatem było tak, że w pewnym momencie przychodziła pora, żeby prawdę, którą Kościół żył zawsze, którą podskórnie wyczuwał, wypowiedzieć oficjalnie i jednoznacznie, ponieważ była ona jakoś zagrożona.

Przez dogmat Kościół wyraża to, co uważa za zawarte niejako wirtualnie w źródłach objawienia: w Piśmie Świętym oraz najstarszej apostolskiej tradycji. Dla laika rzeczywiście może to być trudne do pojęcia, zwłaszcza kiedy sformułowania odbiegają bardzo daleko od tego, co wprost można znaleźć w Piśmie Świętym.

Podobnie było z dogmatami maryjnymi? Nowe dogmaty dotyczą głównie Maryi. Osoba Chrystusa nie wzbudza już dzisiaj takich dyskusji jak w starożytności?

Trzeba podkreślić, że każdy dogmat maryjny ostatecznie ma w tle Chrystusa. Maryja funkcjonuje zawsze jako zaczątek tego, co ma stać się udziałem całego Kościoła. Tak też mówi o niej Sobór Watykański II w rozdziale poświęconym Bogarodzicy.

W teologii mówi się też o pewnej hierarchii dogmatów: jedne są podstawowe, a inne wyjaśniają prawdy wiary w mniej znaczących . W samym centrum nauczania jest prawda: Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie (Rz 10, 9). Dla św. Pawła „Pan" - Kyrios, zastępuje Imię Boże Ja Jestem. W samym centrum nauczania jest więc prawda o Bogu w trzech Osobach; Syn jest równy Ojcu, równocześnie jednak Syn może się zwrócić do Ojca, a Ojciec może się zwrócić do Syna. Obaj w tej relacji obdarowują się Kimś trzecim - Duchem, który też ma wszystkie cechy Boga Osoby, ale w jakiś inny sposób niż Ojciec i w inny niż Syn. Dlatego przyjęcie prawdy o Chrystusie współistotnym Ojcu, Duchowi Świętemu, a także człowiekowi jest sprzężone ściśle z prawdą o Trójcy Świętej. I to jest samo centrum nauczania Kościoła.

A pozostałe dogmaty to tylko komentarz?

Sformułowania pomocnicze, uściślające, precyzujące. Wiele dogmatów nie zostało nigdy uroczyście ogłoszonych. Są takie twierdzenia w powszechnym nauczaniu Kościoła, które nigdy nie zostały w chrześcijaństwie zakwestionowane, np. to, że Bóg stworzył świat. Nie ma żadnej definicji dogmatycznej na ten temat, ale przecież wierzymy, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo.

Ojciec André Gouzes, francuski dominikanin, uważa, że być może nadszedł czas, by prawdy wiary zostały wypowiedziane nowym językiem. W Credo np. jest wiele treści, których nie zauważamy, bo inaczej rozumiemy te słowa, niż rozumieli je starożytni. Nowy język mógłby te ukryte dla nas znaczenia jakoś przybliżyć?

Być może. Trzeba jednak uważać, by przekładając jakąś formułę na nowy język, nie wyć dziecka z kąpielą. Można na dwa sposoby wprowadzać ludzi w chrześcijaństwo: przekładać do pewnego stopnia dawne wyrażenia na język współczesny, ale ze świadomością, że w języku z telewizji i Internetu wszystkiego się nie wyrazi, albo wprowadzać ludzi w znaczenie tradycyjnego języka Kościoła i sens jego sformułowań. Analogicznie - przekłada się Biblię na coraz więcej języków, a równocześnie mówi się, że jeżeli chcesz ją naprawdę zrozumieć, naucz się hebrajskiego i greki. Podobnie też dobry profesor fizyki potrafi bez skomplikowanych równań opowiedzieć gimnazjaliście o głównych ideach teorii względności Einsteina, ale jeżeli ktoś chce ją naprawdę poznać, musi się nauczyć równań różniczkowych.

Nie da się wyrzucić i zastąpić czymś zupełnie nowym formuł, o które chrześcijanie spierali ę przez wieki. Nie można się łudzić, że nagle użyje się nowych pojęć, nie sięgając do starych. Trzeba do nich wracać, wnikać w ich sensy i powiązania, choćby dlatego, żeby zobaczyć, czy czegoś nie zgubiliśmy.

Człowiek chciałby wiedzieć jak najwięcej. Dopóki jego dociekania służą zbawieniu - wszystko w porządku, gorzej, jeśli fałszywe poszukiwanie „prawdy" służy poróżnieniu ludzi. Zawsze też trzeba pamiętać, że w kwestiach wiary nie można poznać wszystkiego. Jeśli człowiek nie rozumie, że jest ograniczony, nie zrozumie niczego innego.

ks. prof. Łukasz Kamykowski, teolog, dyrektor Międzywydziałowego Instytutu Ekumenii i Dialogu UPJPII w Krakowie, kierownik Katedry Chrystologii, autor publikacji naukowych i książek dla dzieci.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...