Zła medialna passa Kościoła trwa. Kim jest kardynał, którego nazwisko pojawiło się w kontekście poważnej afery korupcyjnej we Włoszech?
I oto skandal
Benedykt XVI niemal natychmiast po swoim wyborze mianował kardynała Sepe arcybiskupem Neapolu. Czy była to – jak powszechnie mówiono – inicjatywa Papieża, który doskonale przecież znał Rzymską Kurię? Ostatnio kardynał kilkakrotnie zapewniał, że inicjatywa wyszła od niego, a Papież proponował mu pozostanie na dawnym stanowisku. W Neapolu także wykazał się skuteczną aktywnością. Wystarczy otworzyć stronę internetową archidiecezji, by stwierdzić, jak wiele powstało tam, z poparciem kardynała, społecznych inicjatyw. Nadal jest postacią znaczącą w Kościele, zwłaszcza we Włoszech.
I oto skandal, ogłoszony tak, jakby już wszystko zostało udowodnione.
Oskarżenia dotyczą zarządzania majątkiem Kongregacji. Fundusze jej były od dawna lokowane w nieruchomościach. Kardynał chciał w tej dziedzinie zaprowadzić porządek: remontować te budynki, które remontować się opłacało, sprzedać te, których odnawianie nie wydawało się sensowne.
Zarzuty prokuratury dotyczą nieruchomości wartych (podobno) 9 miliardów euro. Sepe miał uczestniczyć w transakcjach korupcyjnych z udziałem włoskich polityków. Dochodzenie jest w toku. Kardynał publicznie zadeklarował swoją pełną dyspozycyjność (w ramach obowiązującego konkordatu) i niemal natychmiast skierował do swych diecezjan obszerny list pasterski. „Poczuwam się do obowiązku, aby do ciebie, umiłowany Kościele Neapolitański, się zwrócić, bowiem jest obowiązkiem pasterza, by zdawać sprawę powierzonej mu wspólnocie ze wszystkich nadziei. Podstawą wszelkiej nadziei jest prawda. Teraz pasterz waszego Kościoła został, o czym obszernie poinformowały środki przekazu, wezwany do stawienia się przed obliczem trybunału w sprawie, która na zasadzie zaufania dla sprawiedliwości i szacunku dla prawa wymaga procedur wyjaśniających, do których też w odpowiedni sposób się przygotowuję. Zanim jednak oddam się w sposób właściwy w ręce sprawiedliwości, chciałbym, aby prawda została wam przedstawiona, aby w ten sposób została potwierdzona więź między biskupem i jego ludem. Macie prawo pytać i wiedzieć, a mnie nie pozostaje nic innego, niż temu zadość uczynić”.
W dalszym ciągu listu kardynał, punkt po punkcie, precyzyjnie referuje postawione mu zarzuty i na nie odpowiada. Nie miejsce tu na przytaczanie tego obszernego tekstu. Istotne w nim – jak się wydaje – jest zapewnienie, że wszystkie transakcje podejmowane przez Kongregację były przeprowadzane w sposób legalny i transparentny. Trzeba przyznać, że publiczne i klarowne podjęcie sprawy budzi szacunek i zdaje się przemawiać na rzecz niewinności kardynała.
Zbieg okoliczności
Cóż, człowiek, o którym się mówi, że jest niesłychanie ambitny, który zrobił – jakkolwiek to rozumieć – zawrotną karierę w Kościele, jest dla wielu postacią irytującą. Niektóre włoskie media już ochoczo go skazały. Nie jest to dla Neapolu – co ciekawe – doświadczenie nowe. Poprzednik kardynała Sepe na urzędzie arcybiskupim, kard. Michele Giordani, został w 1998 r. oskarżony przez prokuraturę o uprawianie lichwy. Media nadały sprawie wymiar olbrzymiego skandalu.
Dopiero w roku 2000 kard. Giordani został przez sąd oczyszczony ze wszystkich zarzutów. W postępowaniu wobec niego włoski trybunał nie zastosował zresztą wymogów określonych w konkordacie, tj. obowiązku poinformowania władz kościelnych o wszczęciu postępowania.
Wśród oskarżycieli Giordaniego była pani prokurator Manuela Comodi, ta sama, która dzisiaj zabiega o postawienie przed sądem kardynała Sepe.
Cóż, po prostu zwykły zbieg okoliczności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.