Znaczna część „nowej emigracji” tkwi w stanie społecznego zawieszenia. Skupieni na teraźniejszości, z wciąż odkładaną decyzją, co dalej, na każde pytanie o przyszłość powtarzają: „zobaczymy”.
Najnowsza fala emigracji została oswojona i tak naprawdę nic nas już nie powinno zdziwić: od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej wielokrotnie i na różne sposoby – często wzajemnie sprzeczne – próbowano tę falę opisywać. Alarmistyczne ostrzeżenia przed kadrowymi brakami publikowane były na zmianę z tekstami wieszczącymi klęski naszych rodaków w zderzeniu z emigracyjną rzeczywistością i prorokującymi masowe powroty. Każdy, kto z kraju wyjechał, to osobna emigracyjna historia – więc niemal każda teza mogła znaleźć potwierdzenie. Dziś jednak pojawiają się pierwsze, oparte na poważnych projektach badawczych, monografie dotyczące tej fali emigracji. Warto zatem bez emocji spojrzeć na problem, który, przynajmniej pośrednio, dotyczy prawie każdego Polaka.
Nieautentyczne życie
Kłopot z ustaleniem liczby polskich emigrantów nie jest jedynie wynikiem niedoskonałości narzędzi badawczych. Wynika też z radykalnej zmiany charakteru i kontekstu współczesnych wyjazdów. Decyzja o nich straciła sporo z ciężaru nieodwracalności – stała się po prostu jedną z dostępnych możliwości, obarczoną podobnym ryzykiem i wymagającą podobnego nakładu sił, jak przeprowadzka w inny region Polski. Nie łączy się już z długoterminowymi planami, jest doraźnym rozwiązaniem, inwestycją o relatywnie niskich kosztach przy potencjalnie wysokiej stopie zwrotu.
Tę zmianę widać nawet w terminologii: teraz się nie emigruje, tylko po prostu wyjeżdża. Świadomość tej zmiany mają sami emigranci, niechętnie określający się za pomocą tego pojęcia. Stereotyp emigranta, tak silnie zakorzeniony w polskiej kulturze, nie daje się dopasować do obecnej sytuacji osób, które zdecydowały się na wyjazd z kraju.
Nowa jakość emigracyjnego doświadczenia sugeruje porzucenie dawnych klisz i kategorii, którymi operowano w opisie poprzednich fal emigracji. W tradycyjnych analizach często opierano się o trójfazowy model asymilacji. W uproszczeniu: pierwsza faza to porzucenie dotychczasowej tożsamości, druga – okres społecznej marginalizacji, trwanie w stanie zawieszenia między dwoma środowiskami, trzecia – czas odbudowy społecznej pozycji, wejścia w nowe środowisko.
Z opublikowanych ostatnio badań można wywnioskować, iż znaczna część „nowej emigracji” nie chce bądź nie potrafi opuścić drugiej fazy i tkwi w stanie społecznego zawieszenia, bez sprecyzowanych planów powrotu bądź decyzji o stałym pobycie za granicą. Skupieni na teraźniejszości, z wciąż odkładaną decyzją, co dalej, na każde pytanie o przyszłość powtarzający jak mantrę: „zobaczymy”, starają się możliwie intensywnie wykorzystywać korzyści płynące z emigracji, nie tracąc kontaktu z Polską. Globalne procesy kulturowe, swoboda poruszania się po Europie, kontakt z krajem poprzez internet i portale społecznościowe – wszystko to pozwala na funkcjonowanie bez konieczności zrywania więzi z ojczyzną.
Co ciekawe: powoduje to często poczucie pewnego rodzaju nieautentyczności emigracyjnego życia. Pobyt tam nawet po kilku latach wydaje się być czymś na kształt tymczasowej, młodzieńczej przygody, podczas której żyje się trochę na niby. Z drugiej strony – taka sytuacja pełni rolę uspokajającego zabiegu, który pozwala mieć nadzieję, że wszystko jeszcze jest możliwe, więc podejmować decyzji – czyli również z czegoś rezygnować – ciągle jeszcze nie trzeba.
Między lekkością a ciężarem
Zakorkowana tuż przed Bożym Narodzeniem przez podążające na wschód samochody na angielskich rejestracjach obwodnica Berlina to widok symptomatyczny. Cykliczne odwiedziny z okazji świąt, wesel i innych imprez okolicznościowych, ale i wizyty u stomatologa, ginekologa – wszystko to powoduje, że według deklaracji badanych w Irlandii naszych rodaków ponad 78 proc. przynajmniej dwa razy w roku przebywa w ojczyźnie, a jedna czwarta odwiedza Polskę ponad cztery razy. Podobne wyniki uzyskano w badaniu emigrantów w Wielkiej Brytanii – 80 proc. z nich przebywa w Polsce od 3 do 12 razy w ciągu roku. W tym samym badaniu 70 proc. emigrantów zadeklarowało, że utrzymuje aktywne związki ekonomiczno-gospodarcze z Polską (m.in. śledzenie rynku nieruchomości, zakup mieszkania w Polsce, monitorowanie rynku pracy). Również wyniki prowadzonych w Holandii badań potwierdzają dużą wagę, jaką emigranci przywiązują do tego, co się dzieje w ojczyźnie, śledząc portale internetowe, oglądając polską telewizję czy utrzymując kontakt z rodziną.
Nowy kontekst emigracji nie unieważnia oczywiście trudności, które zwykle z wyjazdem za granicę się wiązały. Nieznajomość języka obcego na takim poziomie, który pozwala na swobodną komunikację w nowym miejscu, wciąż niestety społecznie upośledza. Pomimo stopniowej zmiany, nadal wielu Polaków pracuje znacznie poniżej swoich kwalifikacji, zmagając się z odczuwanym despektem i na różne sposoby go tłumiąc. Jedną z metod jest skupienie się na kwestiach zarobkowych i skrzętne odkładanie zarobionych pieniędzy na czas wciąż odwlekanego powrotu. Wszakże – ostrzegają badający emigrantów i reemigrantów psychologowie – istnieje obawa, że taki reżim może doprowadzić do wypracowania nawyków utrudniających normalne funkcjonowanie po powrocie. Nałóg posuniętego do skrajności odkładania „na nie wiadomo kiedy” powoduje zachwianie proporcji i finansową fiksację kosztem relacji międzyludzkich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.