Po powrocie religii do szkół i zawieszeniu w klasach krzyży oczekiwano, że wszyscy się zmienią, że automatycznie skończą się problemy wychowawcze. Po dwudziestu latach zaczęto się zastanawiać, czy krzyż w ogóle powinien wisieć w szkolnych klasach.
Wiele naszych stereotypów myślenia, postrzegania świata zostaje rozwianych, gdy stajemy wobec wielkiej tajemnicy, której nie umiemy zrozumieć, ogarnąć umysłem ani nazwać. Wobec zdarzeń losu człowiek, nie tylko młody, czuje się bezradny i uświadamia sobie, że Bóg jest mu potrzebny, że dopiero w Nim można zrozumieć siebie, życie i świat. Na początku lipca tego roku, kilka dni po ogłoszeniu wyników matur, umiera na zawał serca jeden z maturzystów – szok, zdziwienie, niedowierzanie, morze łez. Na modlitwach za duszę zmarłego kolegi kościół jest pełen młodych ludzi; koledzy, koleżanki o różnych poglądach, którzy buntowali się na katechezie, odwiedzają kościół i czują, że wobec tajemnicy życia są bezsilni. Takie momenty w życiu naszym i innych ludzi pokazują, że Bóg jest nam potrzebny – nie tylko na chwilę. Chociaż potem o Nim zapominamy, możemy jednak do Niego wracać. Takie zdarzenia pokazują, że jest w nas pragnienie Boga, mimo że nie umiemy przy Nim trwać dłużej. Wieczorami przy grobie zmarłego chłopaka spotykali się koledzy, przyjaciele, rodzina, znajomi, ciekawscy... Chcieli nie tylko wspominać, ale zrozumieć tajemnicę zdarzenia. Może przy okazji i tajemnicę wiary… Zapatrzenie się w krzyż pozwala uświadomić sobie, że wszystko jest ulotne, że wobec wieczności jest chwilą. Młodzi ludzie tak naprawdę potrzebują Pana Boga, pragną o Nim rozmawiać, aby Go poznać, choć często nie potrafią, brakuje im słów... Posługują się innym językiem niż język Kościoła i w tej konfrontacji trafiają na kolejny mur.
Każdy człowiek potrzebuje w życiu Tajemnicy. Nie potrafimy przy niej trwać, często przerasta ona nasze możliwości, ale ma wielką moc. Jesteśmy jej ciekawi, pragniemy ją zrozumieć, ale z powodu wysiłku, który musimy włożyć w jej poznanie, często z niej rezygnujemy…
Problem z językiem, stylem, metodą
Licealistom Bóg kojarzy się z zakazami i normami, których trzeba przestrzegać. Oskarżają Kościół, że odbiera im wolność. Mimo podejmowania wielu prób atrakcyjnego przekazywania prawd wiary problem restrykcyjnego Kościoła jest ciągle mocno obecny w świadomości i myśleniu. Katecheci mają prawo często czuć się jak zakwas, który daje zakalec. O takim Kościele mówimy na katechezie w szkole, parafii, w rodzinie. Dla przykładu, gdy chcemy powiedzieć o małżeństwie, podejmujemy tematy: aborcji, antykoncepcji, in vitro, za mało mówimy o miłości, o pięknie ojcostwa, macierzyństwa. Młodzież identyfikuje ten temat z zakazami, których czasami nie rozumie, a w konsekwencji nie akceptuje.
Chodzenie do Kościoła młodzi kontestują ze względu na nudne kazania, niezrozumiały język, z powodu strachu przed spowiedzią. Trzeba zacząć od nauczenia katechetów umiejętności egzystencjalnej interpretacji orędzia Zbawienia. Zdecydowana większość ogranicza się do informacji, wyjaśnień oraz analiz zbawczych prawd. Tymczasem w świecie pełnym znaków, rytów, obrzędów, ceremonii – konieczna jest interpretacja, czyli umiejętność wydobywania ich sensu i znaczenia dla życia, podobnie jak to czynili ojcowie Kościoła w katechezie.
W kontekście współczesnych uwarunkowań społecznych i kulturowych możemy powiedzieć, że człowiek – szczególnie młody – jest często zdezorientowany, zagubiony, a tym samym znużony i zniechęcony wobec zalewu informacji, wyjaśnień, uwag, z których prawie nic dla niego, dla jego życia, potrzeb, aspiracji i problemów nie wynika. Chciałby doszukać się w nich sensu i znaczenia, przede wszystkim znaczenia egzystencjalnego. Czasami warto przestać narzekać na złe podręczniki, programy i postarać się o własne inspiracje i pomysły, a przede wszystkim wiedzę. Jeśli katecheta w życiu sam szuka, będzie zapraszał do poszukiwania i odkryć swoich uczniów, jeśli katecheza jest tylko sposobem zarobkowania, lepiej zostać matematykiem…
Ku przyszłości…
Mając za sobą dwadzieścia lat doświadczeń, powinniśmy zastanowić się, co dalej, powinniśmy zadbać o nową jakość. Od dłuższego czasu słychać o konieczności zmian, które są spowodowane przemianami społeczno-kulturowymi oraz reformą szkolnictwa. Od kilku miesięcy mamy nową Podstawę programową Kościoła katolickiego w Polsce (z 8 marca 2010 r.), nowy program (z 9 czerwca 2010 r.), za jakiś czas będą nowe podręczniki. Chciałoby się powiedzieć również: nowi katecheci, od których zależeć będzie nowa jakość? Aby tak się stało, konieczna jest współpraca, wzajemne nasłuchiwanie, wsłuchiwanie się: katechetów i katechetyków, katechetów i rodziców, szkoły, Kościoła i domu.
Rodzice nie radzą sobie z dorastającym nastolatkiem, trzeba do nich wyjść z ofertą pomocy – współpracy, bo bunt nastolatka jest często formą wołania o pomoc. Niekiedy na polu bitwy o dziecko zostajemy sami, bo rodzina nie jest w stanie nas wesprzeć. Kilka miesięcy temu rozmawiałam z rodzicem dziewczyny, która na religię chodziła, bo startowała do świadectwa z paskiem. Na lekcjach ciągle się buntowała, podważała wszystko i nie zgadzała się z nikim. Powtarzała swoją mantrę: „to, że chodzę na religię, nic mi nie daje”, ale nie umiała sprecyzować, co miałoby jej dawać. Do Kościoła nie chodziła od początku gimnazjum, ponieważ rodzice powiedzieli, że sama powinna zdecydować, bo oni nie chodzą. Zdecydowała – przestała chodzić… Rozmawiałam z ojcem, aby w domu ktoś z nią porozmawiał o Bogu, wierze, aby znalazła przykład. Okazało się, że w domu to ona była bogiem, przerosła wiedzą rodziców – to oni jej słuchali i nie umieli dać tego, czego szukała…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.