Życiem zasłużyć na spotkanie

Niedziela 44/2010 Niedziela 44/2010

Mieszkanie na warszawskiej Ochocie. W salonie drewniany stół, a na nim jedna gerbera w wazonie. Wokoło książki, na jednej z półek w ramkach zdjęcie ślubne Barbary i Władysława Stasiaków. I mnóstwo drobiazgów, które minister pozostawił przed wylotem do Katynia. Leżą nietknięte do dziś. Tutaj się spotykamy. Naszą rozmowę przerywa tylko głucha cisza, która zdaje się być dojmująca. To cisza, z którą pani Barbara została. Zupełnie sama.

 

– Jak dowiedziała się Pani o katastrofie?

– W sobotę rano zadzwoniła mama Władka. Potem w moim mieszkaniu zrobiło się tłoczno, przychodzili znajomi, przyjaciele. Pamiętam, że pojawiły się jakieś dodatkowe krzesła w pokoju, ktoś nawet siedział na podłodze. Tylko ciastka, które zostały z moich urodzin, wędrowały z rąk do rąk i nikt nie mógł ich jeść.

– Dzisiaj potrafi się Pani już uśmiechać...  Jest ponoć „taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna...”.

– Myślę, że Władek chciałby, abym się uśmiechała, bym była dzielna. Sam nigdy nie tracił nadziei, zawsze wierzył, że będzie dobrze. I zawsze było dobrze. Na cokolwiek miał wpływ, wychodziło dobrze. Jeździł np. z prezentami do jednego z domów dziecka. Pamiętam, że jednemu z chłopców kupił zegarek. Później widziałam tego chłopca, wraz z grupką kolegów, przy trumnie męża wystawionej w Pałacu Prezydenckim, nie miałam jednak siły, by do nich podejść i im podziękować.

Staram się uśmiechać, gdyż jestem przekonana, że Władek żyje i że czuwa z nieba nade mną. Wierzę, że jest już zbawiony. Cieszę się, że był po spowiedzi i Komunii św., a więc był na śmierć przygotowany,  zresztą jak większość pasażerów tego samolotu. Wierzę, że była to dla nich wymarzona, piękna śmierć. Odeszli w czasie oktawy wielkanocnej, przed Niedzielą Miłosierdzia Bożego, w stanie łaski uświęcającej. Czego chcieć więcej?

– Czym jest więc dla Pani śmierć? Hamlet mówił, że „to nieznany kraj, z którego granic nie wrócił żaden podróżny”.

– Dla mnie na pewno śmierć nie jest końcem, tylko przerwaniem. I przejściem w lepszy wymiar. W wieczność.

– Wyobraża sobie Pani jakoś życie w wieczności?

– Na pewno jest tam inaczej niż tutaj. Z jednej strony lepiej, a z drugiej – wydaje mi się, że życie na ziemi jest wartością niepowtarzalną, której już nie odzyskamy. Śmierć jest czymś nieodwracalnym, i to jest bolesne. Myślę, że nie zaznamy tam już tego, czego zaznajemy w życiu na ziemi. Nie wiem, czy w wieczności będą zachody słońca. Albo start samolotu – bo ja nadal lubię latać samolotem. Kocham moment startu, wznoszenia się ku górze, czuję wtedy szczęście i wolność. Albo czy w niebie będzie można trzymać kogoś za rękę...

– Chciałaby Pani powiedzieć mężowi coś, czego Pani nie zdążyła?

– Nie. Wszystko zdążyłam mu powiedzieć. On mi też zdążył wszystko powiedzieć. Jedyne, co bym teraz chciała, to pojechać do Smoleńska.

– Dlaczego?

– To było ostatnie miejsce na ziemi, w którym Władek był żywy. Pragnęłabym tam się znaleźć, ale bez kamer, bez dziennikarzy. Sama, ewentualnie z przyjaciółmi. Ta ziemia to dla mnie miejsce święte. Uświęcone krwią wielu szlachetnych Polaków. Jest coś symbolicznego w tym, że oni lecieli do Katynia. Stąd na nagrobku Władka chcę napisać, że zginął w drodze do Katynia, a nie w Smoleńsku.

– Często chodzi Pani na grób męża na warszawskie Powązki?

– Teraz już niecodziennie. Jest to trudne miejsce, bardzo publiczne, nie spodziewałam się, że aż tak bardzo. Jestem jednak wdzięczna wszystkim, którzy przychodzą, zapalają znicze i modlą się przy grobie Władka. Nieraz mnie ludzie tam zaczepiają i wspominają, że go poznali, że im w czymś pomógł. Każde wspomnienie zatrzymuję jak paciorek różańca. I zbieram siły na uroczystość Wszystkich Świętych. Zwykle ten dzień spędzaliśmy razem. Jeździliśmy do Wrocławia na grób ojca i dziadka. W tym roku będzie to pierwszy moment graniczny, kiedy będę bez Władka. Kiedy będę sama.

Z Barbarą Stasiak  rozmawiała Milena Kindziuk

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...