Problem karania młodzieży od kilku lat stawał się co pewien czas ważnym tematem medialnym. Schemat był prosty: eksponowano przypadki katowania dzieci przez zwyrodnialców i alkoholików, co było podstawą do wychodzenia z żądaniem wprowadzenia zakazu karania w ogóle. W końcu wprowadzając zmiany legislacyjne osiągnięto zakładany efekt.
Na koniec tej kwestii jeszcze jedna wątpliwość: czy aby na pewno zawsze mamy do czynienia z idealistami? Przynajmniej hipotetycznie można przyjąć, że nie wszyscy reformatorzy oświatowi są tacy naiwni, żeby wierzyć w bajki, jakoby bezkarność wychodziła dzieciom na dobre. Jeśli mimo wszystko lansują takie ideologie, muszą mieć w tym podejrzany interes.
Konsekwencje zakazu karania rodzicielskiego
Doprowadzenie do zakazu kar cielesnych w szkole, a teraz także w domu rodzinnym, jest kulturowym tąpnięciem, osłabiającym cały system wychowania i ubezwłasnowolniającym wychowawców. Oazy wolności w tym względzie można spotkać jeszcze w państwach nie poddających się pod dyktat organizacji międzynarodowych (np. niektóre stany w USA). Kraje europejskie zarządzane przez różne frakcje lewicowe dawno skapitulowały pod tym względem. Chyba najdłużej trzymało się prywatne szkolnictwo brytyjskie. Tam dopiero w 1999 r. definitywnie zakazano stosowania kar cielesnych[4].
Polska konstytucja z jednej strony zabraniając karania, z drugiej dawała rodzicom prawo do wychowania zgodnie z własnymi przekonaniami. Do tej pory klaps był dozwolony, gdy nie prowadził do utraty zdrowia przez dzieci i miał na celu ich dobro. Pierwsze postulaty zniesienia kar fizycznych pojawiły się wraz z ratyfikowaniem w 1990 r. Konwencji o prawach dziecka. Art. 19 konwencji chroni przed „wszelkimi formami przemocy”. Komitet Praw Dziecka wyciąga z tego wniosek, że zakazana jest każda kara cielesna w rodzinie, szkołach i placówkach oświatowych czy to „łagodna” czy „nadmierna”. Polska, wedle niektórych, przez wiele lat dopuszczając lekkie kary, nie wywiązywała się z umów międzynarodowych[5].
Komitet Praw Dziecka naciskał na rząd polski, aby wspierał zasady zapisane w konwencji. W odpowiedzi na jeden z ostatnich raportów strony polskiej Komitet napisał: „Komitet zaniepokojony jest szerokim stosowaniem kar cielesnych w domu, w szkołach i w innych zakładach takich, jak więzienia oraz w alternatywnych zakładach opiekuńczych” (pkt 34). Warto tu nadmienić, iż w zakładach wychowawczych dla młodzieży rzeczywiście stosuje się takie środki, co jest zrozumiałe samo przez się. Jednak przede wszystkim zagadkowe jest sformułowanie o szerokim stosowaniu kar w szkołach. Skądinąd wiadomo, że coraz częściej słyszy się o przemocy ze strony uczniów, a nie nauczycieli. W rezultacie takich spostrzeżeń zaleca się: „wyraźne zakazanie kar cielesnych w domu, w szkołach i innych zakładach” (pkt 35 d).
Komitet w swoim zatroskaniu o to, aby nie karać łobuzów, zalecał, aby władze przeprowadziły „kampanie edukacyjne dotyczące negatywnych skutków złego traktowania dzieci i promowały pozytywne, powstrzymujące się od przemocy sposoby wprowadzania dyscypliny, jako alternatywę dla kar cielesnych” (pkt 35 e)[6]. (Szczególnie to ostatnie zdanie musi wzbudzać uśmiech politowania praktyków. Ciekawe, jaką alternatywę dyscyplinującą zastosowaliby „specjaliści” z Komitetu w stosunku do ucznia, który zakładałby im przysłowiowy już kosz na głowę?)
Te starania ziściły się ostatnio poprzez nowelizację ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw (z 10 VI 2010), która to ustawa wprowadza zakaz kar cielesnych wobec dzieci. Ustawa została podpisana w trakcie kampanii wyborczej, przez pełniącego obowiązki prezydenta, B. Komorowskiego. Teraz rodzice mogą być ścigani, gdy zechcą stanowczo dyscyplinować swoje dzieci.
Tym samym rewolucja zrobiła kolejny krok do przodu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.