Problem karania młodzieży od kilku lat stawał się co pewien czas ważnym tematem medialnym. Schemat był prosty: eksponowano przypadki katowania dzieci przez zwyrodnialców i alkoholików, co było podstawą do wychodzenia z żądaniem wprowadzenia zakazu karania w ogóle. W końcu wprowadzając zmiany legislacyjne osiągnięto zakładany efekt.
Przyjrzyjmy się z bliska wysuwanym argumentom:
a)„Agresja rodzi agresję”. Nadużycia zaczynają się już na poziomie słowa. Powyższe hasło sugeruje, jakoby wychowawca był agresorem, czyli kimś w rodzaju bandyty, napadającego na korytarzu szkolnym na niewinne dziecię. Dzieje się tak z uwagi na przekłamanie polegające na utożsamieniu kary z agresją (łac. aggressio – napad, napaść, najazd). Kara jest bowiem, w przeciwieństwie do agresji, czynem moralnym. Dlatego właśnie „teoria zarazy” (agresja zaraża agresją) jest z gruntu fałszywa. Ślepa agresja rzeczywiście rodzi ślepą agresję, ale w tym przypadku takie zjawisko nie zachodzi. Młody człowiek obserwując sprawiedliwe zachowanie karzącego wychowawcy nie uczy się agresji (napadania w celu wyrządzenia zła), ale przyswaja sobie prawdę, że zło musi być zawsze ukarane, a to jest istotna różnica!
b) „Nie wolno bić słabszego”. Slogan odwołuje się do litości (ad misericordiam), chcąc wzbudzić współczucie u słuchaczy. Przekłamanie polega znowu na budowaniu fałszywej alternatywy: silniejszy – słabszy. Rodzic czy wychowawca nie dlatego karci, że jest silniejszy fizycznie, ale z racji wypełniania powierzonej mu funkcji społecznej. Ów „słabszy” jest z kolei karany nie za swoją słabość, ale za to, że np. skrzywdził kolegę.
c) „Bicie nie dociera do sumienia, tylko do skóry”. Czytając takie zdanie można zapytać: czy człowiek rzeczywiście funkcjonuje w dwóch wymiarach, niejako podzielony na dwie części: duchową i cielesną, które wzajemnie się nie przenikają? To oczywisty absurd. Ćwiczenie ciała np. hartuje ducha. Dlatego wbrew takim mrzonkom można (a nawet niekiedy należy), w pewnym wieku, karami cielesnymi sygnalizować nieukształtowanemu sumieniu, co jest dobrem, a co złem.
d) „Bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie upokarza”. Ponownie insynuuje się, jakoby wychowawca był okrutnym tyranem, katem, który znęca się nad dzieckiem. „Nieludzkie” jest pozostawienie okrutnego czynu (np. znęcania się nad słabszym kolegą) bez proporcjonalnej do tego zachowania odpowiedzi. Co do gniewu – zgoda: w gniewie karać nie należy (stara zasada wychowawcza).
e) „Bicie upokarza”. Karcenie ma na celu wywołanie pewnego wstrząsu psychicznego. Ma pokazać dziecku, iż panuje w nim pycha, a ono samo powinno stać się pokorne („upokorzyć się”). Jeśli więc kara prowadzi do pokory, spełnia postawione przed nią zadanie. Z nadużyciem mamy do czynienia tylko wówczas, gdy upokorzenie jest nieadekwatne do popełnionego czynu.
Powyższa krytyka kar fizycznych może z powodzeniem dotyczyć każdej innej nagany. Bo, czy np. zakaz powrotu do domu czternastoletniej córki po godzinie 22 nie jest „nieludzki” i na swój sposób „upokarzający”? Albo: jeśli nie można bić „słabszego”, to czy można „słabszego” zostawić na drugi rok w tej samej klasie lub docierać do jego sumienia stosując, może już nie klapsy, ale „agresję werbalną”? Wreszcie, czy nie jest upokarzające ocenianie jednego człowieka przez drugiego? Przykłady można mnożyć.
Propaganda zmierzająca do usankcjonowania bezkarności odwołuje się z upodobaniem do sytuacji granicznych. Media niemal codziennie podają przykłady pobicia dzieci przez zwyrodnialców. Informacje te mają potwierdzić tezę o konieczności wprowadzenia całkowitego zakazu karania (co właśnie uczyniono), a przy okazji dać sygnał, że rodzina nie jest najlepszą instytucją wychowawczą.
Inni powiadają, iż w praktyce trudno jest ustalić granicę między zasłużoną karą a znęcaniem się. W związku z tym bezpieczniej będzie na wszelki wypadek zakazać jej stosowania w ogóle. W odpowiedzi na to należy stwierdzić, że zachowania patologiczne nie mogą być ostatecznym argumentem za całkowitym zniesieniem kar. Czy to, że niektórzy przedawkują lekarstwo, ma być dowodem na konieczność likwidacji aptek? Prawo i policja powinny z całą surowością ścigać zwyrodnialców, więc nie można przy tym odbierać rodzicom prawa do wymierzania kar!
Psychologia idealisty
Pacyfizm pedagogiczny najczęściej dotyka ludzi prostodusznych, słusznie marzących o świecie szczęśliwym, bez płaczu dziecka, bez wojen i chorób, najlepiej z fruwającymi nad ulicami obłokami motyli. Niestety, świat rzeczywisty jest inny. Często są to ludzie przejawiający nieuzasadnioną intelektualną pychę i dziwne przekonanie o własnej wyższości nad „barbarzyńcami”, mającymi odmienne poglądy na omawiany temat. Bywa, że teoria nie nadąża za praktyką, wtedy u pacyfistów daje się zaobserwować specyficzną „narośl ideologiczną”, nakazującą im trwać oficjalnie przy „doktrynie”, nawet gdy w rzeczywistości nie do końca trzymają się oficjalnie głoszonych zasad.
Zasady pacyfistycznej pedagogiki sprawiały trudności w realizacji także samym jej prekursorom. Ciekawe uwagi w tej kwestii zanotował w swoich wspomnieniach jeden ze współpracowników szwajcarskiego reformatora wychowania J. H. Pestalozzego, J. Ramsauer: „Pestalozzi jak najsurowiej zabronił pomocnikom swoim stosowania kar cielesnych, sam w klasie rozdawał hojnie na prawo i lewo policzki”. I dalej pisze: „Nikt mi nie powiedział, w jaki sposób mam uczyć w klasie mojej, a tylko Pestalozzi zabronił mi surowo karać cieleśnie uczniów nieposłusznych i leniwych. Trzeba było poradzić sobie w danym przypadku. Wspomniałem już, że Pestalozzi uniesiony zapałem nauczycielskim nie przestrzegał sam tego zakazu, był zaś na tyle niekonsekwentny w stosunku do współpracowników swoich, że wobec uczniów potępiał ich, gdy ci w sposóbzuchwały oskarżali swoich nauczycieli o drobne kary cielesne. Mnie, osobiście nigdy nie oskarżono, mimo że nieraz przetrzepałem dobrze tego, czy innego zabijakę”[3].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.