Problem karania młodzieży od kilku lat stawał się co pewien czas ważnym tematem medialnym. Schemat był prosty: eksponowano przypadki katowania dzieci przez zwyrodnialców i alkoholików, co było podstawą do wychodzenia z żądaniem wprowadzenia zakazu karania w ogóle. W końcu wprowadzając zmiany legislacyjne osiągnięto zakładany efekt.
Generalnie zjawisko jest zagadkowe. Rzadko opłakane skutki wpływu fałszywej ideologii na zachowanie młodzieży są tak wyraźnie widoczne jak obecnie, a mimo to nie maleją szwadrony „opiniodawców”, którzy na „białe” mówią „czarne”. Mentalność kształtowana w ramach specyficznie pojętej égalité z trudem przyjmuje do wiadomości, iż we wszystkich społeczeństwach istnieje hierarchia, w której każdy człowiek spełnia ściśle określoną rolę społeczną. Niektóre osoby stojące wyżej w owej hierarchii mają prawo wymierzania kar w celu zachowania ładu społecznego i niedopuszczenia do anarchii. Zadanie takie spełniają np. sądy, policja, rodzice, wychowawcy. Rezygnacja z kary w przypadku osób powołanych do jej wymierzania jest sprzeniewierzeniem się własnemu powołaniu.
Ujęcie tradycyjne
Tradycyjna pedagogika dopuszczała kary cielesne. Były one konsekwencją realistycznej antropologii, ale także wynikały z doświadczeń wielu pokoleń pedagogów i rodziców. Człowiek rodzi się z pewnymi ułomnościami natury. Nieuporządkowane uczucia popychają dziecko do samolubnych zachowań, przez co szkodzi ono nie tylko sobie, ale też innym. W takich sytuacjach nie zawsze wystarczy zwykłe tłumaczenie i przekonywanie (tzw. „wychowanie dialogiczne”). Brak uformowanej cnoty i chwiejność charakteru sprawia, że młody człowiek nie jest w stanie wytrwać przy postanowieniu, nawet mimo dobrych chęci, dlatego w pewnych przypadkach uzasadnione jest stosowanie kary fizycznej. Decyzję o jej wymierzeniu podejmuje rodzic, kierując się dobrem dziecka i właściwie pojętą roztropnością. Oczywiście kara taka musi być stosowana w ostateczności, po wyczerpaniu innych środków perswazji. Nie powinna być stosowana zbyt często, zbyt pochopnie, odkładana w czasie i wymierzana nieadekwatnie do czynu, czy wręcz niesprawiedliwie. Niewątpliwie musi być dotkliwa, ale nie może prowadzić do uszczerbku na zdrowiu.
Podstawy pedagogiki pacyfistycznej
Ideowe źródła pedagogicznego pacyfizmu bazują na „przemielonych”, naturalistycznych koncepcjach sprzed ponad 200 lat, dodatkowo wspartych pomysłami wziętymi rodem z psychoanalizy, psychologii humanistycznej czy innych współczesnych nurtów. Jeśli zawiodą „naukowe” argumenty, zawsze można odwołać się do demokratycznej égalité wziętej z książeczek antypedagogów, którzy wymyślili sobie, że zrobią rewolucję dziecięcą na wzór październikowej.
Na płaszczyźnie propagandowej raczej unika się naukowego przynudzania. O ile już, to najczęściej przywołuje się argument „z patologicznej rodziny” (pijany ojciec lub konkubent bije dziecko). Niekiedy przywołuje się prymitywny argument o stresogenności kary, zaczerpnięty bezpośrednio z psychoanalizy. Kara rodzi stres, stres agresję – zatem unikajmy karania. Za tą logiką skrywa się fanatyzm relatywistów moralnych. Jego bezpośrednią konsekwencją będzie przyjęcie stanowiska, iż cokolwiek dziecko by nie zrobiło, będzie to lepsze od stresu.
Wątpliwa jest już sama teza, jakoby kara zawsze rodziła stres. Sprawiedliwa przygana na ogół prowadzi do opamiętania i zastanowienia nad własnym postępowaniem, a tylko u osobników szczególnie zaniedbanych wychowawczo, pysznych i przewrażliwionych na własnym punkcie, budzi przekorę i bunt. Niekiedy na pytanie: „czy w ogóle dzieci mogą być karane?”, można usłyszeć odpowiedź, że ukarzą się same przez konsekwencje swojego zachowania. Jest to tzw. koncepcja kary naturalnej: „Nie dotykaj, Jasiu, kontaktu elektrycznego!” – mówi postępowy wychowawca. Gdy Jasio „dotknie”, w sposób naturalny „nauczy się rozumu”, a że mogą być ofiary? Cóż, każda rewolucja wymaga ofiar...
Argumenty przeciwko sprawiedliwości karnej i ich moc
Do prostych ludzi mają przemawiać hasła odwołujące się do sfery emocjonalnej. M. Łopatkowa[1] wymienia następujące argumenty przeciw karceniu dzieci: „bo agresja rodzi agresję”, „bo nie wolno bić słabszego”, „bo bicie nie dociera do sumienia, tylko do skóry”, „bo bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie – niebezpieczne”, „bo bicie upokarza”[2]. Odwołuje się też do prawa, np. Konwencji o prawach dziecka (dzisiaj, po nowelizacjach ustawowych, ma już mocniejsze racje w ręku).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.