Współczesny świat nie chce się godzić na śmierć, stąd ustawiczna walka z czasem, manifestowana interwencjami chirurgicznymi spod znaku forever young.
Czujesz się osamotniony? Ktoś jest jeszcze bardziej samotny
Gdy rozum śpi, budzą się upiory– ten tytuł niezwykle ekspresyjnych rycin Francisca Goi towarzyszył mi nieustannie, kiedy usiłowałam zdefiniować nasze – jak się je nazywało – kwietniowe, narodowe rekolekcje. Katastrofa, ślepy los, kruchość życia – były odmieniane przez wszystkie przypadki.
Katastrofa z 10 kwietnia, żałoba, która wyprowadziła tysiące ludzi na ulice – wywołały u wielu zakłopotanie. Czy rozciągnięte w czasie “przeżywanie śmierci” mieści się w standardach normalnego, ponowoczesnego świata? Czy nie był to swoisty “cyrk”, by zacytować pewną młodą reżyserkę. Tak na marginesie, zrobiła ona kiedyś film na kanwie osobistego doświadczenia utraty rodziców. Fakt ten dawał prawo – jej zdaniem – do oceniania zbiorowej, społecznej reakcji.
Najbardziej jednak niepokoiła różnego autoramentu analityków sytuacja, w której łzy i żałoba były spontaniczne. Płynęły one z potrzeby serca, by znaleźć się we wspólnocie podobnie odczuwających. Wcześniej media wobec wielu ofiar katastrofy pozwalały sobie na ostre, autorytarne sądy. Najbardziej uderzały pretensje ludzi, że zostali przez nie okłamani i zmanipulowani.
Kiedy umierał Jan Paweł II, nikt nie zarzucał mediom podobnych praktyk, wręcz odwrotnie, chwalono takt i prawdziwe towarzyszenie śmierci. Podczas żałoby smoleńskiej niewielu wierzyło w medialną szczerość bólu.
Ludzie spotykali się spontanicznie w całym kraju także dlatego, by dać mediom “czerwoną kartkę”. Zasłużyliśmy na nią – WSZYSCY. Dlaczego tak łatwo kupowaliśmy język chamstwa i nienawiści? Gdzie podział się krytycyzm i rozum, który nie powinien pozwolić wierzyć we wszystko, co pojawiało się w publikatorach?
Niestety, elementarnej uczciwości też brakowało, gdy trwała “wojna o krzyż”. Nie wiem, czy piękna śmierć jest wtedy, gdy potwierdzają się pozytywne aspekty życia. Tragedia pod Smoleńskiem w świetle Katynia powinna przypomnieć sztukę memento mori – umierania w prawdzie. Kiedy się w coś naprawdę wierzy, to trzeba dać świadectwo. Zamykając księgę żałoby, spróbujmy wyciągnąć wnioski. Nie chodzi o pogodzenie się wszystkich ze wszystkimi, ale umiejętność artykułowania własnych poglądów bez obrażania adwersarzy.
Osobiście bardzo poruszyła mnie młoda dziewczyna, która kilkanaście godzin stała w kolejce do Pałacu Prezydenckiego, by przeprosić wszystkie ofiary za grzech zaniechania – gdy rozum śpi, budzą się upiory...
I choć po raz kolejny nie zdaliśmy egzaminu, to otwórzmy ponownie Księgę Hioba (14, 7-9):
Drzewo ma jeszcze nadzieję, bo ścięte, na nowo wyrasta,
świeży pęd nie obumrze,
choć bowiem korzeń
zestarzeje się w ziemi,
a pień jego w piasku zbutwieje,
gdy wodę poczuje, odrasta,
rozwija się jak młoda roślina…
Anna Łoś – teatrolog, dziennikarz Radia Kraków, autorka książek, reportaży radiowych i telewizyjnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.