Bóg zawsze będzie interesować się tym – wiem to po samej sobie – kto pyta, poszukuje i chce wiedzieć więcej. Być może wręcz nie interesują Go ludzie ślepo wierzący?
I wraca Pani do jakichś jej fragmentów?
Uwielbiam Hymn o miłości – miłość łaskawa jest, miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą. Ten fragment jest moim ulubionym. Bo w życiu najważniejsza jest właśnie miłość, a w Piśmie opisana została w sposób przepiękny. Te słowa można czytać codziennie, bo codziennie potrzebna jest nam miłość. Oczywiście, w różnych jej odmianach: kobiety i mężczyzny, dzieci i rodziców, przyjaciół. Tymczasem nie lubimy okazywać uczuć ani o nich mówić. Potrzeba nam więcej miłości w życiu i nie należy się tego wstydzić.
Która z tych odmian miłości jest dla Pani najważniejsza?
Dla mnie – miłość do dziecka. Mam to szczęście, że mam córkę. Miałam też to szczęście, że kochałam mężczyznę. Mam fantastycznych rodziców i brata. Mam też przyjaźń i wiem, że to słowo nie jest puste. Ale miłość do dziecka to bodaj najczystsza forma miłości.
O miłości do mężczyzny mówi Pani w czasie przeszłym. Miłość zawiodła?
W moim przypadku została – nie boję się tego słowa – zabita. Ale miłość jako taka nie zawiodła. Mam przecież wspaniałą córkę, owoc właśnie tej miłości.
A co podpowiadała wiara, kiedy widziała Pani śmierć tej miłości?
Było bardzo ciężko, ciężko jest nawet do tego wracać. Modliłam się do Judy Tadeusza i do świętej Rity. Za ich pośrednictwem chciałam rozmawiać z Bogiem. Potrzebowałam rozmawiać, bo moje życie wydawało mi się beznadziejne. Patrząc z zewnątrz, pewnie można było pytać, czy nie dramatyzuję i o co chodzi. Bo przecież wszystko niby było w porządku. Ale ból przeżywany wewnątrz mnie był okropny. Mimo że zostałam zraniona, wciąż uważam, że miłość jest w życiu najważniejsza. Minęło od tego zdarzenia już parę lat, więc moja refleksja dojrzewa – może jeszcze nadejdzie czas, kiedy pojawi się miłość i będę mogła być w Kościele właśnie z tą miłością.
Dziś już Pani droga z wiarą wyszła na prostą?
Teraz jest cudownie, jak z dzieckiem przed Bożym Narodzeniem: wstaję codziennie rano i myślę, co pięknego się wydarzy. Znów budzę się szczęśliwa, odkąd sprawy się poukładały i zabliźniły rany. Każdego dnia czekam, kogo na mojej drodze postawi dziś Bóg.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.